Kolejne retoryczne pytanie Daneckiego, które jest próbą wymazania pojęcia „terroryzm islamski”: czy terroryzm przejawiający się w Europie nazywamy chrześcijańskim? Otóż, panie profesorze, terroryzm islamski nie jest tak nazywany z powodu tego, że dokonują go muzułmanie czy też, że popełniany jest w krajach muzułmańskich.
Określany jest tak z powodu pobudek, którymi kierują się terroryści: dlatego że krzyczą „Allah Akbar!” bo motywuje nimi jakaś interpretacja religii, może poczucie misji w imię tej religii, coś, co ma związek z religią. Oni nie działają tak, że zabijają najpierw, a potem myślą, jaką przyśpiewkę do tego sobie dobrać. Postąpił tak jedynie zamachowiec z Denver, który dopiero w więzieniu zaczął twierdzić, że jest islamskim terrorystą i zaczął modlić się pięć razy dziennie, czemu nikt nie dał wiary.
Istnieje terroryzm organizacji określających się jako chrześcijańskie (Armia Boga), taki jak zamachy na kliniki aborcyjne w Stanach Zjednoczonych. Problem w tym, że w przypadku chrześcijańskiego terroryzmu trudno odwołać się do założyciela religii, który popełniał takie czyny, a w przypadku islamu sam profesor Danecki pisze, że Mahomet mordował. Może silniejsze byłyby hamulce muzułmanów, gdyby muzułmański „wzorzec z Sevres” nie dopuścił się zbrodni u samych początków tej religii?
Daneckiego próbuje przebić doktor Agata Skowron-Nalborczyk i trzeba powiedzieć, że jej się to udaje. „Po co muzułmanie mieliby przyjeżdżać do Polski? My jesteśmy dla nich kompletnie nieatrakcyjni. Pracy brakuje przecież nawet dla nas samych” – oznajmiła arabistka. Widać, że pani doktor nie zna realiów swojego kraju, nie wie, że pracy wprawdzie brakuje, ale też i chętnych do pracy znaleźć nie można.
Oczywiście jesteśmy biedniejsi od krajów zachodniej Europy, ale może, skoro jesteśmy już wszyscy relatywistami, to popatrzmy relatywnie jak wygląda ta nasza „bieda” w porównaniu z innymi krajami świata.
Nasz kraj jest zupełnie nieznany muzułmanom, twierdzi Nalborczyk, bo oni kojarzą Poland z Holland. Czyżby nowa wersja starego skeczu o Amerykanach? Wiedzą jednak, że jesteśmy kompletnie nieatrakcyjni i że brakuje u nas pracy. U nas, w krainie tulipanów…
O Europę też mamy się nie martwić, bo większość muzułmanów się sekularyzuje, zadekretowała pani Nalborczyk. No tak, i w ramach świeckich misji pchają się do Syrii, popierają szariat, sprzeciwiają się zakazowi noszenia chust, a ostatnio podpalili kilka dzielnic w Sztokholmie.
Oczywiście w oczach pani Nalborczyk i dziennikarza Janusza Schwertnera z Onetu to nie islamscy radykałowie są groźni. Groźni są ci, którzy demonstrowali pod meczetem, czytaj: portal Euroislam. Jesteśmy jak Polacy, którzy wspólnie z Niemcami mordowali Żydów.
Taką zgrabną konstrukcję udało się utkać na Onet.pl: „Do jedynego głośnego incydentu doszło w 2010 roku podczas protestu w trakcie budowy meczetu w Warszawie. Wzięła w nim udział garstka osób. – A zagraniczne media niestety wciąż ten problem wyolbrzymiają. Często dochodzi do przekłamań: Polacy prześladują muzułmanów, a wcześniej wspólnie z Niemcami mordowali Żydów w polskich obozach koncentracyjnych – ubolewa naukowiec z UW”.
Dziękujemy za wyraz ubolewania, my także łączymy się w bólu, bo zanosi się na Dziennikarską Hienę roku. A jeśli już o tym mówimy, to ominęły nas te rewelacje prasowe, w których demonstrację pod meczetem łączono w zagranicznych mediach z mordowaniem Żydów. Z chęcią zapoznalibyśmy się z takim materiałem – czy może naukowiec UW posiada stosowną dokumentację?
W Internecie nie od dziś wiadomo, że jak ktoś używa „argumentum ad Hitlerum” oznacza to, że jest skończony i zgrał się z jakiejkolwiek argumentacji.
Na koniec dla kontrastu spójrzmy, jak do sprawy Woolwich (zabicia żołnierza Lee Rigby’ego) podszedł muzułmański reformator Tarek Fatah. Napisał tak: „Jako muzułmanin mogę bez strachu powiedzieć, że ostatni atak terrorystyczny ma podstawę w islamie i czas na nas muzułmanów, byśmy przestali chować głowy w piasek. Warto zauważyć, że od czasu 11 września żaden pojedynczy muzułmański duchowny nie zebrał się na odwagę, żeby powiedzieć, że doktryna zbrojnego dżihadu jest martwa i nie do zastosowania w 21 wieku”.
Jan Wójcik, maj 2013
https://euroislam.pl/czym-karmia-nas-eksperci-od-islamu/
* * *
Redaktor dyżurny naciska mnie, żebym dopisał aktualny komentarz, jak zrobił to w swoim wznowionym tekście Grzegorz Lindenberg. Nie bardzo jednak wiem, co miałbym dopisać, bo problem się tylko pogłębił.
Z niezrozumiałego powodu w kwestiach, gdzie pojawia się islam czy muzułmanie, jako eksperci traktowani są orientaliści, islamiści (ci od nauki, nie od politycznego islamu), arabiści – nawet jeżeli sprawy dotyczą bezpieczeństwa, systemów politycznych czy gospodarki. I jak się przekonujemy, nie mają oni zbyt dużego pojęcia o tym, albo też tak konstruują wypowiedzi, żeby „nigdy źle o islamie”.
Najlepszym przykładem niekompetencji z artykułu sprzed siedmiu lat były słowa Agaty Skowron-Nalborczyk, że Polska jest nieatrakcyjna dla imigrantów z krajów muzułmańskich. Cóż, możemy teraz rozejrzeć się po ulicach i sami sobie odpowiedzieć na pytanie o kompetencje ekspertki w sprawach migracji i gospodarczych. Jesteśmy i będziemy mniej atrakcyjni od Zachodu, ale nie będziemy nieatrakcyjni. Wystarczyło w 2013 porównać PKB per capita Polski i innych krajów oraz zastanowić się nad trendami rozwojowymi.
Ten trend pytania o zdanie ekspertów, którzy niewiele powiedzą nam o świecie, utrzymuje się dalej. Na portalu Inn:Poland czytam oto komentarz eksperta, że w Libanie wydarzyła się hiperinflacja i ludzie zbiednieli. Za wiele z tego nikt się nie dowie. Dlaczego taka sytuacja miała miejsce, jakie są jej głębokie przyczyny? Wygląda na to, że sytuacja w redakcjach wygląda tak: „Liban? Dajcie mi tu zaraz jakiegoś orientalistę”.
Jest także kwestia wybielania islamu i rozrywania związku między terroryzmem a ideologią za nim stojącą. Wystarczy pamiętać, że terroryzm zawsze ma komponent ideologiczny – inaczej terroryzmem nie jest. Tu sprawy idą głębiej, bo na przykład muzułmańscy policjanci w Wielkiej Brytanii protestują przeciwko sformułowaniu „islamistyczny terroryzm”.
Pojawiły się zaraz głosy, że nie było takiego określenia, jak „chrześcijański terroryzm”. Otóż było. Używano go wobec chrześcijan podkładających bomby pod kliniki aborcyjne w USA, niektórzy też tak opisywali Breivika. Z drugiej strony terroryzm ten musiałby odnosić się do ideologii, którą dałoby się wywieść z chrześcijaństwa, a tu jednak jest trochę trudniej niż z islamem. Zainteresowanych odsyłam do mojego wywiadu sprzed sześciu lat z dr. Krzysztofem Liedelem.
Coraz rzadsze, trzeba przyznać, są zabiegi porównywania losu muzułmanów w Europie z tym, czego doświadczyli od hitlerowców Żydzi. Takiej sztuczki semantycznej jak ta powyżej w wykonaniu Skowron-Nalborczyk i Schwertnera dawno nie spotkałem. Może dlatego, że to Żydzi coraz częściej stają się ofiarami muzułmanów, a twarz antysemityzmu w Europie jest coraz bardziej islamistyczna i skrajnie lewicowa? Cóż rzeczywistość, niekiedy boleśnie, weryfikuje wypowiedzi oparte w dużej mierze na ideologii niż na faktach.
Kończąc, żeby nie wyszło tylko na narzekania, jak to jest tylko gorzej i gorzej będzie. Dużą nadzieję dają coraz głośniejsi, chociaż nietworzący wspólnego środowiska, byli muzułmanie i liberalni muzułmanie. Potrafią szybko korygować takie czy inne wypowiedzi ekspertów przesycone polityczną poprawnością. Warto ich obserwować.
Nie chcę ujmować wiedzy ekspertom od islamu, zapewne w swojej dziedzinie są mistrzami, ale jednak problemy współczesnego świata wymagają dość kompleksowego spojrzenia i wyjścia poza pryzmat wąskich zainteresowań.
Jan Wójcik, sierpień 2020