Yasmin Alibhai-Brown i Kenan Malik debatują, czy Wielka Brytania powinna podążyć za Francją. Yasmin Alibhai-Brown pochodzi z Ugandy, jest felietonistką „The Independent” i współzałożycielką British Muslims for Secular Democracy. Kenan Malik, urodzony w Indiach, jest publicystą, dziennikarzem telewizyjnym i pisarzem. Jego najnowsza książka nosi tytuł „From Fatwa to Jihad”.
TAK – Należy pozbyć się tego symbolu ucisku – Yasmin Alibhai-Brown
Zakazy noszenia burek są wprowadzane w wielu krajach UE. Sondaż przeprowadzony przez Pew Global Attitudes pokazuje, że 62 procent Brytyjczyków chce takiego zakazu. Mało prawdopodobny sojusz oponentów, składający się z muzułmańskich wahhabitów, prawicowych libertarian i lewicowych antyrasistów, zebrał się, aby uniemożliwić podjęcie takiego kroku. I oczywiście dołączyli do nich ci, którzy żarliwie niosą pochodnię Oświecenia, i których głównym argumentem jest wolność – podstawowa wartość liberalizmu. Ta jedna zasada przesłania inne poważne względy i pokazuje niedoskonałości podręcznikowego brytyjskiego liberalizmu – leniwego i nieświadomego zmian zachodzących w XXI wieku.
Zadeklarowani liberałowie są w stanie zobaczyć konflikty w kategoriach binarnych – lewo/prawo, wiara/ateizm, wolność słowa/cenzura, Zachód/reszta świata, islam/Oświecenie i tak dalej. Są oni tak oddani dosłowności, jak dosłownie wierzący – w każdej sytuacji odnoszą się do księgi zasad, cytując Locke’a, Woltera i Milla, swoich proroków. Prawdziwy liberalizm oznacza akceptację nieliberalnych wyborów, mówią trochę obłudnie. Burki nie mają wpływu na ich własne życie ani nie sprawdzają ich wytrzymałości. Próbowałam nosić chustę cały dzień, ale porzuciłam ją po kilku godzinach. Czułam się wyczerpana, bez życia i głosu. Kiedy wszystkie skomplikowane dylematy są zredukowane do wyboru, wolność słabnie i ostatecznie traci znaczenie.
Przypuśćmy, że córka wyznawców Stowarzyszenia Chrześcijańskiej Nauki [Christian Science, wyznanie założone w USA w 1879r. – red.] odmówi leczenia choroby zagrażającej jej życiu. Wszyscy wiemy, że taka reakcja była stopniowo w niej zaszczepiana – jest to wybór, którego nie może nie podjąć. A jednak, gdyby grupa dziewcząt była gotowa rzucić się z urwiska, głosząc swoje prawo do tego, najzagorzalsi bojownicy wolności z pewnością próbowaliby je powstrzymać.
Ponadto elity brytyjskiej władzy uważają się – być może nieświadomie – za bardziej wolnomyślicielskie niż ich europejscy odpowiednicy. Po latach wygnania spędzonych na Wyspach Brytyjskich, Wolter stwierdził, że faktycznie tacy jesteśmy. Jakiego lepszego odniesienia potrzebujemy? W tej niekończącej się wojnie kultur na kontynencie, Brytyjczycy czują się lepsi od bardziej bigoteryjnych sąsiadów, gdzie antymuzułmańskie postawy są rzeczywiście szkaradniejsze i bardziej nieokiełznane. Bycie muzułmaninem jest czymś ambitniejszym w pozostałej części Europy, niż w tym kraju.
Kiedy szkoły francuskie wydały zakaz noszenia chust, obywatele Afryki Północnej zostali zobowiązani do poważnego przyjrzenia się własnej tożsamości i podjęcia trudnej decyzji. (Nawiasem mówiąc, większość francuskich muzułmańskich uczennic przestrzega tej zasady i okazuje niewielkie oznaki niezadowolenia.) Tak stanowczych reguł nie określa się w Wielkiej Brytanii. Kiedy Jack Straw poprosił przedstawicielkę okręgu wyborczego, aby zdjęła zasłonę z twarzy podczas spotkania, zostało to odebrane raczej jako trudności na szczeblu lokalnym, niż poważne wyzwanie dla kultury leseferyzmu. Z drugiej strony, prawicowi politycy wykorzystują chusty do populistycznych celów.
Walka o burki nie toczy się między antyrasistami i rasistami, albo wolnością i uciskiem. Toczy się między otwartym i egalitarnym islamem a obskurantyzmem, między prawami człowieka a nieludzką postawą, integracją a apartheidem. Wahhabici rozprzestrzeniają osobliwą, pozbawioną radości wersję islamu, zamazując różnorodność i różnice historyczne między nami i nimi. Korzystają z możliwości wyboru jako broni w celu zniszczenia obu. Muzułmańscy obrońcy burek nie wspierają prawa kobiet do rezygnacji z chusty. Zamiast tego kobiety takie, jak ja są nazywane „zachodnimi dziwkami”, które trafią do piekła. Czy chusta jest deklaracją girl power? Nie. Zagorzali zwolennicy chust wyrażają talibski punkt widzenia i nie interesują ich siostry w Afganistanie, Iranie i innych krajach – kobiety, które marzą, aby pokazać swoje twarze i nosić, co chcą. W Wielkiej Brytanii też je mamy, te okryte siłą kobiety, pominięte w narracji wyboru. Niektóre – ofiary przemocy domowej, których blizn nikt nigdy nie zobaczy – pukają do moich drzwi. Nawet dziewczynki też są uważane za seksualne kusicielki i ubrane w długie suknie i chusty, co przeszkadza im w zabawie. Co to za przerażająca wolność?
Nowocześni muzułmanie bezradnie przyglądają się zorganizowanemu praniu mózgu, w którym swój współudział mają liberałowie i które ma na celu pogrzebać żywcem muzułmańskie kobiety, ponieważ kobiecość jest zdradliwa. Muzułmańscy mężczyźni też są demonizowani jako pożądliwe bestie pozbawione samokontroli. Prawdą jest, że większość muzułmanów przyjechała do Europy z powodów ekonomicznych, ale wielu także emigrowało w ucieczce przed ajatollahami, mułłami i systemami nienawidzącymi kobiet, aby żyć w demokracji, w poszanowaniu praw obywatelskich i płci. Te niosące ucisk ideologie także wyemigrowały. Wydaje się, że nie ma przed nimi ucieczki.
Zakazy mogą być ciężką bronią. Ale czasem są one niezbędne. Całkowicie zgodnym z prawem jest wymagać, by twarze były widoczne w instytucjach publicznych. I na pewno twierdzenie, że uczennice w okresie przed dojrzewaniem powinny być chronione przed ograniczającymi i utrudniającymi ruchy zasłonami jest obroną praw człowieka. Postępowcy powinni bronić wszechstronnego i wolnego od rasizmu rozwoju człowieka. Brygada zwolenników burek prowokuje nasz nerwowy naród, aby ich zatrzymać, jeśli ma odwagę. Ale czy naprawdę ma odwagę?
NIE – zakaz jest daremny i nieliberalny – Kenan Malik
Burka nie powinna mieć miejsca w społeczeństwie XXI wieku, ani jako ubranie ani jako symbol statusu kobiet. Ale czy średniowieczność burki można najlepiej skonfrontować z nieliberalnym zakazem państwowym? Nie sądzę.
Istnieją trzy główne rodzaje argumentów na rzecz zakazu: praktyczne, polityczne i egzystencjalne. Praktyczne koncentrują się wokół obawy, że burki mogą ułatwić terrorystom uniknięcie kontroli bezpieczeństwa i utrudnić osobom wykonywać określone zadania, w szczególności te wymagające kontaktu twarzą w twarz z ludźmi. Pod względem politycznym, burki nie robią niczego na rzecz równości płci i integracji społecznej. A dla niektórych stanowią śmiertelne wyzwanie wobec zachodnich wartości.
Burki niewątpliwie stwarzają mnóstwo problemów praktycznych. Jest to przecież ubranie przeznaczone do feudalnego życia, a nie nowoczesnego świata. Jednak praktyczne problemy mogą zwykle zostać rozwiązane dla każdego przypadku z osobna. Lotniska już wymagają, aby zawoalowane kobiety odsłoniły się podczas przechodzenia przez kontrolę bezpieczeństwa. Jeśli burki są niezgodne z potrzebami konkretnych miejsc pracy, to pracodawca może legalnie ich zabronić. Co innego jednak zaakceptować potrzebę szczególnych środków bezpieczeństwa lub reguł dotyczących ubioru w pracy, a co innego nalegać na zakaz państwowy.
Burka jest niewątpliwie poniżająca dla kobiet. Wiele innych praktyk i rytuałów, które tolerują społeczeństwa zachodnie są jednak również poniżające. Kościół katolicki nie pozwala kobietom być księdzem. Wiele protestanckich kościołów ewangelickich twierdzi, że rolą kobiet jest po prostu rodzić nowe rasy ewangelików. Nikt poważnie nie sugeruje, że Kościół Katolicki powinien być zmuszony do zaakceptowania równości płci lub że państwo powinno uwolnić ewangelickie żony od bycia fabrykami dzieci. Liberalne społeczeństwo akceptuje, że jednostki powinny mieć możliwość swobodnego podejmowania decyzji, które mogą nie być w ich interesie, a nawet obniżyć standardy ich życia.
Ale czy zakaz nie jest konieczny do ochrony kobiet przed zmuszaniem ich do noszenia burki? W takich krajach jak Arabia Saudyjska czy Jemen kobiety muszą ukrywać twarz. To samo w sobie jest dobrym powodem dla liberalnego społeczeństwa, aby nie nakładało przymusowych reguł ubioru. W krajach demokratycznych prawo chroni już obywateli przed szkodą czy wymuszeniem ze strony innych. Ten proces nie powinien postępować, szczególnie, że dowody badań wskazują, iż w Europie większość kobiet nosi burkę z własnej woli. W ostatnim raporcie rząd francuski zauważył, że większość kobiet nosi chusty we Francji w dużej mierze jako „wyraz tożsamości”, „oznakę bojową” lub aby „sprowokować społeczeństwo”.
Burki są symbolem ucisku kobiet, a nie jego przyczyną. Jeśli prawodawcy naprawdę chcą pomóc muzułmańskim kobietom, mogą zacząć to robić nie poprzez zakaz noszenia burki, ale przez zakwestionowanie polityki i procesów marginalizacji mniejszości: z jednej strony rasizmu, który zbyt często zniekształca życie imigrantów, a z drugiej, polityki wielokulturowości, która jest podporą dla konserwatywnych „przywódców społeczności” wrogich prawom kobiet.
Co z wpływem noszenia burki na integrację społeczną? Oczywiście, samym celem burki jest zahamowanie normalnej interakcji społecznej. Jednak pośród ludności muzułmańskiej liczącej we Francji 5 milionów, nosi ją mniej niż 2000 kobiet. Zaledwie 500 nosi ją w Holandii. Zważywszy na fakt, że burki są niemal tak rzadkie w Paryżu czy Amsterdamie jak bikini w Rijadzie lub Karaczi, trudno przypisać im odpowiedzialność za problemy z integracją.
W obliczu takiej krytyki, francuski filozof Bernard-Henri Lévy zasugerował, że w rzeczywistości zakaz noszenia burki „nie dotyczy noszenia burki”, ale „Woltera”. Gra toczy się o Oświecenie, wczorajsze i dzisiejsze, i ich dziedzictwo.
Pomysł, że cały ciężar tradycji Oświecenia powinien opierać się na zakazie noszenia kawałka materiału przez kilkaset kobiet, pokazuje jak absurdalna stała się debata na temat noszenia burki. Stała się symbolem kryzysu tożsamości, który ogarnął wiele krajów zachodnich. Nie można jasno określić, co to znaczy być Brytyjczykiem lub Francuzem, politycy często idą na łatwiznę skarżąc się na symbole „obcości”. Zakaz noszenia burki jest próbą określenia „zachodnich wartości”, poprzez pokazanie czym takie wartości i tradycje nie są – w czasie, gdy politykom trudno wyrazić, czym one są.
Ważne jest, aby bronić równości społecznej, świeckiego społeczeństwa i dziedzictwa Oświecenia. Ale nie możemy tego robić poprzez promowanie nieliberalnej polityki, piętnującej imigrantów lub zakazującej symboli „inności”. Te wartości, które według Léviego są podważane przez noszenie burek, wymagają sprzeciwu wobec wszelkim prób ich delegalizacji przez państwo.(pj)
Tłum. Aleksander Zabłocki