Wiadomość

Czy Liban się rozpadnie?

"Muzeum Oporu" stworzone przez libański Hezbollah. Fot. : Mozzoom/ Flickr, CC LIcense

W ubiegłym tygodniu główne drogi Libanu zostały zablokowane przez demonstrantów, protestujących przeciwko pogorszeniu sytuacji gospodarczej. Kraj znajduje się na skraju totalnego załamania albo rozpadu.

Liban jest w całkowitym upadku gospodarczym i politycznym, o krok od anarchii. W ubiegłym roku PKB spadł o 20%, prawie połowa ludności sześciomilionowego kraju żyje w biedzie. Koszty utrzymania wzrosły znacznie, ponieważ prawie wszystkie towary Liban importuje, a czarnorynkowy kurs dolara osiągnął 10 tys. funtów libańskich, podczas gdy oficjalny wynosi 1500 funtów. Według wyliczeń bejruckiej firmy konsultingowej Information International, wartość płacy minimalnej wyrażonej w dolarach spadła od 2017 roku z 450 do 72 dolarów, a żołnierzy z 854 do 138 dolarów.

W ubiegłym roku Liban przestał spłacać swoje zadłużenie zagraniczne, od sierpnia nie ma właściwie rządu. Poprzedni rząd technokratyczny Hassana Diabia po pół roku ustąpił, niczego nie osiągnąwszy. Ustąpił po gigantycznym wybuchu zmagazynowanych przez Hezbollah w porcie w Bejrucie materiałów wybuchowych, a nowy rząd nie jest w stanie powstać. Próbuje go sformować Saad Hariri, który przez lata był premierem Libanu, ale został zmuszony do ustąpienia po masowych demonstracjach w 2019 roku. Ówcześni demonstranci domagali się całkowitej zmiany systemu politycznego i rezygnacji całej skorumpowanej klasy politycznej, w tym właśnie Haririego.

Materiałem wybuchowym w Libanie jest dzisiaj nie proch, lecz mleko w proszku.  Najbliższy ratunek – na Cyprze, o dzień drogi łodzią.

W momencie, gdy po II wojnie światowej Liban zdobywał niepodległość, około 54% jego mieszkańców było chrześcijanami  (głównie maronitami), kilka procent Druzami, a pozostałe 40% dzieliło się mniej więcej po połowie na szyitów i sunnitów. Dzisiaj  proporcje są odwrotne: muzułmanie stanowią większość, bo 61% ludności, równo podzielonej na sunnitów i szyitów,  chrześcijanie stanowią nie więcej niż 33,7% ludności (Druzowie ok. 5%).

Dane te, chociaż pochodzą z bazy danych CIA, są niepewne. W Libanie od 1932 roku nie był przeprowadzany spis powszechny, ponieważ system polityczny został skonstruowany tak, aby nie dawać przewagi żadnej grupie wyznaniowej.

Z czasem okazało się, że oparcie systemu politycznego na wyznaniach stało się podstawą problemów kraju. W Libanie prezydent ma być chrześcijaninem (maronitą), premier sunnitą a przewodniczący parlamentu szyitą; rządy tworzone są przez polityków różnych wyznań. Ten pomysł na równowagę polityczną, wywodzący się z czasów, gdy chrześcijanie stanowili większość ludności, doprowadził z czasem do paraliżu politycznego, gigantycznej korupcji i powstania klasy politycznej wykorzystującej państwo do bogacenia się.

Jednocześnie na główną siłę polityczną kraju wyrosło szyickie ugrupowanie Hezbollah, którego siły zbrojne są większe niż armia Libanu. Zasilany irańskimi pieniędzmi, Hezbollah stał się państwem w państwie, w rządzie libańskim miał nie tylko dwóch ministrów, ale i prawo weta. Uznawany za organizację terrorystyczną przez USA, Niemcy i Wielką Brytanię, Hezbollah jest narzędziem irańskiego planu dominacji na Bliskim Wschodzie i zniszczenia Izraela, z którym prowadził w 2006 roku wojnę, która zniszczyła znaczną część infrastruktury Libanu.

Do tego, na terenie tego maleńkiego kraju – trzydzieści razy mniejszego od Polski – przebywa ponad 100 tys. potomków palestyńskich uchodźców z wojny 1948 roku i ponad milion uchodźców syryjskich. Ich sytuacja zależy od szczodrości libańskich władz i wspólnoty międzynarodowej, a władze libańskie nie mają już pieniędzy.

Liban utrzymywał się głównie z usług finansowych dla krajów Bliskiego Wschodu i turystyki arabskiej z bogatych krajów Zatoki Perskiej, ponieważ był najbardziej otwartym i liberalnym krajem tego regionu. Rosnące gwałtownie zadłużenie kraju, ponad milionowa zbiorowość uchodźców z Syrii i pandemia, praktycznie likwidująca turystykę, doprowadziły kraj do gospodarczej ruiny.

Pomoc ze strony krajów Zachodu i Międzynarodowego Funduszu Walutowego nadejść może dopiero, gdy powstanie stabilny, zdolny do działania rząd. Jednakże po pół roku nadal go nie ma, ponieważ Hezbollah blokuje stworzenie rządu, w którym nie będzie miał prawa weta. Pozostałe siły polityczne nie są w stanie stworzyć gabinetu politycznego, w którym ta organizacja nie będzie reprezentowana i wobec którego będzie wrogo nastawiona.

Rozmieszczenie grup wyznaniowych w Libanie. (Sergey Kondrashov, Wikimedia Commons)

Osama al-Sharif,  komentator polityczny z Jordanii, widzi trzy scenariusze rozwoju sytuacji w Libanie, z  których dwa uznaje za nierealne. Pierwszy to wybuch wojny domowej, powtórka tego, co działo się w Libanie w latach 1975-90. Do tego żadna siła polityczna nie chciałaby dopuścić. Drugi to powstanie sprawnego rządu Haririego, podążającego w stronę neutralności w konflikcie syryjskim i pokojowych relacji z Izraelem – do tego nie dopuści Hezbollah. Trzeci – to podział kraju.

Arabski komentator nie pisze, czy miałby to być podział na dwie czy trzy części. Jak widać z powyższej mapy, oba warianty byłyby możliwe. Przy podziale na dwie części, ta muzułmańska otaczałaby z trzech stron położoną w środku część chrześcijańską. Przy podziale na trzy, sunnici dostaliby północ, chrześcijanie środek, a szyici południe. W obu wariantach byyłby to proces bardzo trudny, bo na wielu obszarach grupy wyznaniowe mieszają się ze sobą, szczególnie na wschodzie kraju. Powstałe państwa byłyby bardzo małe i nie wiadomo, czy zdolne do samodzielnego istnienia. Jednak może się okazać, że nie ma żadnego innego politycznie dostępnego rozwiązania.

Dzisiaj Liban najbliższy jest popadnięcia w anarchię, w stan, w którym władze centralne nie są w stanie kontrolować sytuacji. Grożą mu nieustanne zamieszki i walki ludności o dostęp do rzadkich dóbr.

„Sytuacja sięgnęła nowego dna – w supermarkecie w Bejrucie wybuchła bójka o zakup dotowanego mleka w proszku. Niektóre sklepy zaczęły wprowadzać ograniczenia na ilości kupowanych towarów, których podaż jest ograniczona, zaś spanikowani mieszkańcy wykupują żywność, żeby zrobić zapasy” – podawał portal PBS.  Materiałem wybuchowym w Libanie jest dzisiaj nie proch, lecz mleko w proszku.  Najbliższy ratunek – na Cyprze, o dzień drogi łodzią.

O pogarszającej się sytuacji w Libanie pisaliśmy w ubiegłym roku:
〉w tekście Jana Wójcika Liban: brak światełka w tunelu
〉w artykule Grzegorza Lindenberga Liban na krawędzi

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign
Avatar photo

Grzegorz Lindenberg

Socjolog, dr nauk społecznych, jeden z założycieli „Gazety Wyborczej”, twórca „Super Expressu” i dwóch firm internetowych. Pracował naukowo na Uniwersytecie Warszawskim, Uniwersytecie Harvarda i wykładał na Uniwersytecie w Bostonie. W latach '90 w zarządzie Fundacji im. Stefana Batorego. Autor m.in. „Ludzkość poprawiona. Jak najbliższe lata zmienią świat, w którym żyjemy”. (2018), "Wzbierająca fala. Europa wobec eksplozji demograficznej w Afryce" (2019).

Inne artykuły autora:

Uwolnić Iran z rąk terrorystów i morderców

Afganistan – przegrany sukces

Pakistan: rząd ustępuje islamistom