Mieszkańcy Badenii-Wirtembergii wpadli w panikę, gdy przeczytali, że tradycyjny zwrot zostanie zakazany.
Zakaz używania Grüss Gott (Szczęść Boże) jest nie do pomyślenia – uspokaja Regina Ammicht Quinn, przedstawicielka rządu Badenii-Wirtembergii. W ostatnich dniach otrzymała lawinę pełnych oburzenia e-maili z powodu rzekomych planów wprowadzenia w szkołach zakazu posługiwania się tradycyjnym pozdrowieniem, które rani ponoć uczucia muzułmanów.
Takie informacje rozpowszechniano w sieci. Skąd się wzięły, nie wiadomo. Lawinę miał uruchomić list nauczycielki, która donosiła o przypadkach informowania dzieci, by zastąpiły Grüss Gott zwykłym Guten Morgen.
– To fałszywka – zapewnia pani Ammicht Quinn. Podobny list pojawił się już kilka miesięcy temu na szwajcarskich forach internetowych, jednak nie wywołał żadnych reakcji. Inaczej było w Badenii-Wirtembergii, gdzie – tak jak na całym południu Niemiec – zwrot Grüss Gott jest powszechnie używany. Tak jak w Austrii i Szwajcarii. W dosłownym znaczeniu oznacza „pozdrów Boga” i ma korzenie jednoznacznie związane z religią katolicką. Pojawił się w XIX wieku i z czasem zastąpił inne formy powitania. Trudno spotkać Bawarczyka czy mieszkańca Badenii-Wirtembergii, który nie używałby go w codziennych kontaktach. Zdaniem tygodnika „Focus Money Magazin” można go z powodzeniem używać także w relacjach biznesowych, a adresat takiego pozdrowienia z innego kręgu kulturowego nie powinien czuć się zażenowany. Bywa jednak przedmiotem sarkastycznych komentarzy, zwłaszcza w północnych Niemczech, w większości protestanckich. Stąd też liczne dowcipy na ten temat. Jak choćby ten. Do windy w Monachium wsiada przybysz z północy. Słysząc Grüss Gott, odpowiada: tak wysoko się nie wybieram.
Więcej na: rp.pl