Afera korupcyjna w oddziale Urzędu ds. Migracji i Uchodźców (BAMF) w Bremie zatacza coraz szersze kręgi.
Minister spraw wewnętrznych Horst Seehofer w trybie natychmiastowym zakazał wczoraj (23.05) tamtejszym urzędnikom wydawania nowych decyzji azylowych. Ich kompetencje przejmą inne oddziały rządowej instytucji. Prokuratura ustala, co wiedziała na temat nieprawidłowości w Bremie obecna szefowa BAMF Jutta Cordt.
Partie opozycyjne FDP (Wolni Demokraci) i AfD (Alternatywa dla Niemiec) wnioskują o pilne powołanie w Bundestagu komisji śledczej dla zbadania korupcyjnego procederu. Politycy opozycji liczą, że będzie to okazja wystawienia kanclerz Merkel rachunku za jej dotchczasową politykę migracyjną.
Oddział BAMF w Bremie jest w centrum uwagi już od kilku tygodni. Grupa jego urzędników miała w okresie od 2013 do 2016 roku, wydać ponad 1200 pozytywnych decyzji azylowych, mimo że nie było ku temu żadnych podstaw prawnych. Dotychczasowe ustalenia wskazują, że jedna z urzędniczęk mogła w tym celu fałszować metryki azylantów. Zarzuty korupcyjne dotyczą też adwokatów i tłumaczy.
Były szef BAMF, dziś na emeryturze, Frank-Jürgen Weise przyznaje, że jego urząd nie był przygotowany na lawinowo rosnącą liczbę wniosków o azyl, która w 2015 roku osiągnęła niespotykane w historii RFN, rozmiary. „Nie mieliśmy struktur, które byłby w stanie sprostać temu zadaniu. Nie mieliśmy odpowiedniej bazy IT, wypracowanego procesu reagowania na nieprawidłowości, jak i dostatecznych mechanizmów, by je wykrywać” – powiedział w publicznym radio DLF.
Tymczasem, jak ustalił dziennik „Nürnberger Nachrichten” po raz pierwszy o nieprawidłowościach oddziału w Bremie, dyrektor Weise miał być informowany już latem 2016 roku. Głośna była wtedy sprawa rodziny z Bułgarii, której próbę wydalenia powstrzymała właśnie nagła decyzja urzędników migracyjnych z Bremy, mimo że wspomniany przypadek wcale im nie podlegał.