Po pierwszej turze wyborów prezydenckich w Czechach największe szanse ma Milos Zeman, były socjaldemokratyczny premier, który półtora roku temu nazwał islam „antycywilizacją”.
Milos Zeman jest faworytem obecnych wyborów prezydenckich, otrzymał 24,21% głosów, a za nim do drugiej tury wejdzie obecny szef dyplomacji Karel Schwarzenberg z różnicą tylko 40 tysięcy głosów.
Zeman to socjaldemokrata zaczynający karierę polityczną w 1968 roku w Komunistycznej Partii Czech, z której został usunięty za niezależne poglądy. W czasie aksamitnej rewolucji włączył się w prace Forum Obywatelskiego, a w latach 1998-2002 był premierem czeskiego rządu. Wszystko to stanowi dobry życiorys do objęcia najwyższego urzędu w państwie, jest jednak jedna rzecz dość nietypowa jak na obecne standardy europejskiej polityki.
W 2011 roku Milos Zeman wywołał skandal przemawiając na międzynarodowej konferencji i publikując artykuł „Dlaczego uważam islam za antycywilizację”? Pisał w nim: „Muzułmanina można zdefiniować jako zwolennika Koranu, podobnie jak nazista jest rasistą i antysemitą, a komunista wierzy w walkę klas i dyktaturę proletariatu”.
W swoich poglądach na islam powoływał się na publikacje Oriany Fallaci oraz książkę Ibn Warraqa „Dlaczego nie jestem muzułmaninem?” (wkrótce zostanie wydana przez nasze stowarzyszenie)
Tym samym Zeman odciął się od „kawiorowej” lewicy, która na rzecz ideologii multi-kulti porzuciła typowe dla środowiska postulaty świeckości państwa czy równych praw płci.
„Islamska antycywilizacja czyni z kobiet ubezwłasnowolnioną, dyskryminowaną mniejszość i nie pozwala na ich swobodny rozwój”, napisał Zeman. Pełny jego artykuł do przeczytania tutaj.
Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że takie wypowiedzi w jakimkolwiek innym europejskim kraju przekreśliłyby szanse polityka na urząd prezydencki. Tymczasem czeska Wikipedia w życiorysie Zemana nie poświęca w ogóle miejsca tej wypowiedzi.
Jan Wójcik