„The Washington Times” opublikował artykuł, który jeden z komentatorów nazwał „zwięzłą i przemyślaną krytyką krótkowzrocznego podręcznika armii amerykańskiej”.
Komentarz na stronie opinii w WT, autorstwa byłego dowódcy Floty Pacyfiku, admirała w stanie spoczynku Jamesa A. Lyonsa, zatytułowany został: „Projekt nowego podręcznika armii amerykańskiej należy wyrzucić do kosza”. Oto fragmenty tego tekstu.
* * *
„Wall Street Journal” opisał niedawno ostateczny kształt projektu „Army Manual”, podręcznika dla żołnierzy amerykańskich stacjonujących w Afganistanie. Dyktuje on w jaki sposób należy okazywać wrażliwość i akceptację dla muzułmańskich i afgańskich zwyczajów i wartości pochodzących z VII wieku – albo być może narazić się na śmierć z rąk afgańskich towarzyszy.
To nie do wiary. Celem tych zaleceń jest zapobieganie tak zwanym atakom „green-on-blue”*, które w 2012 roku pochłonęły 63 amerykańskie ofiary.
Według U.S. Army Combined Arms Center (USACAC), ośrodka szkoleniowego armii w Fort Leavenworth, to nasza wojskowa ignorancja i brak empatii wobec muzułmańskich i afgańskich norm kulturowych są podstawową przyczyną tego, że nasi partnerzy reagują agresją i zabijają naszych żołnierzy.
Jeśli na przykład nasz personel wojskowy usłyszy lub zobaczy jak afgański żołnierz odbywa stosunek analny z małym chłopcem, podręcznik sugeruje, żeby służby amerykańskie nie sprzeciwiały się takiemu zachowaniu, zaakceptowały je lub zlekceważyły, gdyż w przeciwnym razie grozi im śmierć. Kiedy Afgańczyk bije lub gwałci kobietę w obecności amerykańskiego żołnierza, ten ma się nie mieszać ani nie bronić praw kobiet, gdyż może zostać zabity.
Innymi słowy, armia daje nam do zrozumienia, że jeśli afgańscy partnerzy wojskowi dopuszczają się przemocy wobec służb amerykańskich, jest to wina tych ostatnich. Z relacji byłego Przewodniczącego Połączonego Kolegium Szefów Sztabu, Admirała Mike`a Mullena wiemy, że dziewięciu spośród dziesięciu członków afgańskiego personelu wojskowego jest analfabetami, a w walce nie można na nich liczyć. Powszechna korupcja jest nieodłączną częścią kultury afgańskiej i z pewnością rozciąga się też na wojsko. Nie można mu więc ufać.
Do grona innych norm kulturowych, które nasz wyszkolony peronel wojskowy musi zaakceptować bez zastrzeżeń, należą dezercja, branie narkotyków, kradzież, znęcanie się nad psami i z konszachty z wrogiem czyli talibami. Członkom armii amerykańskiej nie wolno też w żaden sposób poruszać kwestii islamu.
Jak zauważyła felietonistka Diana West w swym ostatnim artykule, jeśli te podręcznikowe wytyczne zostaną zrealizowane, zmusimy tym samym nasze wojsko, żeby albo złożyło broń przed islamem i nadającym mu kierunek szariatem, albo zginęło – dokładnie taki sam wybór dano niewiernym, którzy ginęli w walce z dżihadem. Milczące i potulne dostosowanie się byłoby poniżającą ceną, jaką nasza armia musiałaby zapłacić za swe własne istnienie.
Żadne z tych poniżających zaleceń nie powinno stanowić zaskoczenia. Rząd Obamy od pewnego czasu przeprowadza na szeroką skalę czystki, których celem jest usunięcie wszystkich podręczników szkoleniowych, wykładów oraz wykładowców, podkreślających oparty na faktach związek doktryny islamskiej i tkwiącego u jej podstaw szariatu z terroryzmem islamskim. Podręczniki te usuwane są ze wszystkich agend rządowych, włączając w to Departament Obrony i agencje wywiadowcze. Z podręczników wymazuje się informacje na temat prawdziwego charakteru zagrożeń ze strony islamu i szariatu.
Stopniową erozję naszych fundamentalnych zasad wojskowych należy postrzegać w o wiele szerszym kontekście. Nie wolno przymykać oka na fakt, że w ten sposób jednostronnie rozbrajamy nasze wojsko. Równocześnie widzieliśmy, jak nasza była sekretarz stanu [Hillary Clinton] rujnuje Pierwszą Poprawkę do konstytucji poprzez swój udział w odbywającej się w Stambule sesji OIC (Organization of Islamic Cooperation), w której skład wchodzi 57 państw członkowskich. OIC forsuje na forum ONZ uchwałę, zgodnie z którą przestępstwem byłoby wyrażanie jakichkolwiek treści, które OIC uważa za bluźniercze wobec islamu i proroka Mahometa. Ten sam wątek poruszony został przez Prezydenta Obamę w jego wrześniowym przemówieniu dla Zgromadzenia Ogólnego ONZ.
Jeśli przyjrzeć się dokładnie wszystkim tym atakom na wyjątkowość Stanów Zjednoczonych i fundamentalne zasady, którymi się kierują, okazuje się że mamy tu do czynienia z szeregiem podstępnych posunięć, które radykalnie zmienią oblicze Ameryki. Wszystkim tym negatywnym czynnikom należy stawić czoła i ostatecznie je przezwyciężyć.
Pierwszym krokiem powinno więc być rozprawienie się z projektem Army Manual. Po drugie, Kongres musi podjąć konkretne działania, by chronić prawa gwarantowane nam przez Pierwszą Poprawkę oraz zmusić rząd Obamy do wycofania się z dalszego uczestnictwa w sesjach OIC w Stambule. Po trzecie, należy powstrzymać jednostronne rozbrajanie naszej armii. Nadszedł czas by członkowie Kolegium Szefów Sztabu zajęli stanowisko, które idzie w parze z przysięgą, którą złożyli, żeby chronić Konstytucję.
____________________________________
* Ataki na żołnierzy NATO, dokonywane przez wojskowych i policjantów z sojuszniczych służb afgańskich.
Admirał James A. Lyons jest byłym dowódcą amerykańskiej Floty Pacyfiku i wysokim wojskowym przedstawicielem USA w ONZ.
—————————————–
Źródło: http://www.newenglishreview.org/blog_direct_link.cfm/blog_id/45422
Tłumaczenie: Bart