Prezydent Trump wstrzymał decyzję o uznaniu Bractwa Muzułmańskiego za organizację terrorystyczną. W administracji toczy się ożywiona debata nad określeniem statusu tego ruchu islamistycznego.
Biały Dom odmówił komentarza, jednak anonimowi urzędnicy twierdzą, że administracja zrezygnowała z pomysłu napiętnowania Bractwa w zeszłym miesiącu, pod wpływem memorandum Departamentu Stanu, który to odradził ze względu na luźną strukturę organizacji i jej rozległe powiązania polityczne na Bliskim Wschodzie.
Departament Stanu wyjaśnił, że „nie ma jednego monolitycznego Bractwa Muzułmańskiego” i chociaż ruch ten może być związany z takimi grupami terrorystycznymi jak Hamas, jego polityczna działalność komplikuje możliwość zaliczenia go do organizacji terrorystycznych.
Bractwo ma frakcje wybitnie polityczne w Jordanii, Maroku, Tunezji i kilku innych krajach muzułmańskich, a notatka z Departamentu Stanu pojawiła się w czasie, gdy przynajmniej jeden z nich wywiera presję w tej sprawie na administrację Trumpa.
Uważa się, że dyplomaci z Jordanii, bliskiego sojusznika USA, stanowczo sprzeciwiali się pomysłowi dodania Bractwa do listy zagranicznych organizacji terrorystycznych Departamentu Stanu, ponieważ ramię polityczne BM w Ammanie ma obecnie 16 mandatów w tamtejszym parlamencie.
W Waszyngtonie nadal toczy się jednak intensywna debata nad statusem Bractwa, gdzie zwolennicy twardej walki z radykalnym islamem uważają, że były prezydent Barack Obama przez lata popełniał błędy, nie koncentrując się na ujawnianiu ekstremistycznej ideologii BM, a prezydent Trump nie wykorzystuje teraz należycie szansy na poprawę sytuacji.
Senator Ted Cruz uważa, że uznanie BM za terrorystów „skodyfikowałoby potrzebne reformy w wojnie Ameryki z terroryzmem radykalnego islamu”. Jak powiedział Cruz, „To potężne zagrożenie dla naszej cywilizacji wzrosło pod administracją Obamy z powodu celowej ślepoty politycznie poprawnej polityki, która osłabia nasze bezpieczeństwo.
Kierunek ten popierają także bardziej umiarkowani zwolennicy zwalczania ekstremizmu islamskiego, na przykład muzułmanka Qanta A. Ahmed, brytyjska lekarka i pisarka, która mówi, że Bractwo „zrodziło współczesny islamizm” jako „suprematystyczną totalitarną ideologię, która zmierza do podważenia podstaw pluralistycznych społeczeństw i narzucenia reżimów teokratycznych”. „Założone w Egipcie w 1928 roku, z oddziałami czy filiami w ponad 70 krajach, Bractwo Muzułmańskie udaje dziś prawomyślną instytucję islamską i umiarkowany demokratyczny aktywizm”, napisała Ahmed w „National Review”, dodając: „Nie jest ani jednym, ani drugim. Ma dobrze udokumentowane związki z finansowaniem terroryzmu”.
Według ekspertów, BM funkcjonuje jako rozległa i luźno powiązana organizacja polityczna i społeczna, z milionami zwolenników i dziesiątkami frakcji rozrzuconych po całym świecie muzułmańskim. Rzadko podnosi się takie kwestie, jak promowanie przez BM prawa szariatu, czy fakt uczestnictwa zwolenników Bractwa w organizacjach terrorystycznych, takich jak Hamas.
Z drugiej strony wiadomo, że wielu przywódców Bractwa w latach siedemdziesiątych wolało wyrzec się przemocy na rzecz polityki. W ostatnich dekadach różne odłamy ruchu zaakceptowały demokrację, żeby uzyskać legitymizację w różnych krajach Bliskiego Wschodu, a także próbować obalić dyktatury. Po obaleniu w 2011 roku autorytarnego prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka, Bractwo utworzyło – choć na krótki czas – demokratycznie wybrany rząd w Kairze, usunięty później przez ludową rewoltę wspartą przez wojsko. Również kilka krajów arabskich uznało BM za terrorystów, m.in. Zjednoczone Emiraty Arabskie.
„Ogólnie biorąc kwestia uznania Bractwa Muzułmańskiego jako organizacji terrorystycznej oznacza poważny problem definicyjny”, komentuje PJ Crowley, który był asystentem sekretarza stanu za prezydentury Obamy . „Oczywiście, na przykład Hamas to część rodziny Bractwa Muzułmańskiego – dodaje. – Jednak Bractwo jest także dalekim kuzynem AKP w Turcji, więc pójście tą drogą natychmiast wywołuje problem, który może spowodować znaczące kontrowersje dyplomatyczne. A co z Marokiem, Jordanią i Tunezją?. Z drugiej strony, jedynym, co odróżnia Bractwo od grup takich jak Al-Kaida jest to, że Al-Kaida chce zniszczenia procesu demokratycznego, a Bractwo teoretycznie jest gotowe w tym procesie uczestniczyć”.
Ibrahim Hooper, rzecznik Rady Stosunków Amerykańsko-Islamskich (CAIR), ma inny pogląd na temat zaliczenia BM do organizacji terrorystycznych. „Uważamy, że to tylko zasłona dymna dla polowania na czarownice skierowanego przeciwko prawom obywatelskim i zaangażowaniu amerykańskich muzułmanów w aktywność społeczną. (…) Chodzi o to, żeby marginalizować amerykańską społeczność muzułmańską i demonizować islam” – oświadczył.
„To organizacja terrorystyczna” – mówi jednak Frank Gaffney, szef waszyngtońskiego think-tanku Center for Security Policy. Jego zdaniem polityka USA od dawna zakażona jest myśleniem, że „Bractwo jest częścią rozwiązania, a nie częścią problemu”.
Oprac. Peyotl, na podst. www.washingtontimes.com