Al-Kaida ma się dobrze

Mogłoby się wydawać, że świetność Al-Kaidy przemija. Takie spekulacje, jak dowodzą wydarzenia sprzed paru tygodni, okazują się jednak przedwczesne.

Al-Kaida używała w swojej propagandzie m.in. screenów zniszczonego Waszyngtonu z gry 'Fallout'

Al-Kaida używała w swojej propagandzie m.in. screenów zniszczonego Waszyngtonu z gry 'Fallout'

Jeszcze kilka miesięcy temu służby wywiadowcze donosiły, że znaczenie Al-Kaidy zarówno pod względem militarnym jak i ideologicznym słabnie. Niemniej jednak dwie bomby w odstępie zaledwie tygodnia, jedna zdetonowana a druga nie, ukróciły te optymistyczne prognozy. Jeszcze niedawno Mike Leiter, dyrektor amerykańskiego National Counterterrorism Centre, twierdził, że Al-Kaida jest najbardziej osłabiona od czasów ataków z 11 września 2001. Teraz Leiter musi tłumaczyć się z tego, że jego biuro nie zdołało przechwycić informacji na temat Umara Farouka Abdulmutallaba. Abdulmutallab, pochodzący z Nigerii były student jednej z prestiżowych londyńskich uczelni, który w ubiegłym roku przeprowadził się do Jemenu, został pochwycony podczas próby detonacji ładunków wybuchowych w samolocie linii Northwest Airlines. Na pokładzie znajdowało się 290 pasażerów lecących z Amsterdamu do Detroit na Boże Narodzenie.

Pięć dni później miał miejsce kolejny atak podkopujący autorytet służb wywiadowczych. Humam Khalil Abu Mulal al-Balawi, jordański doktor palestyńskiego pochodzenia, który został wysłany do Pakistanu w celu infiltracji dowództwa Al-Kaidy, wysadził się w bazie CIA w Afganistanie, zbijając siedmiu Amerykanów i jordańskich oficerów. Była to jedna z największych strat dla CIA.

Amerykańskie służby wywiadowcze poddane są największemu sprawdzianowi od czasu ataków z 11 września. Prezydent Obama zarządził, aby podróżni lecący do Ameryki z 14 krajów świata przechodzili dokładniejsze kontrole, włączając w to pełne skanowanie ciała, a także wstrzymał wypuszczanie jemeńskich więźniów z Guantanamo.

Wielka Brytania podniosła poziom zagrożenia terroryzmem z powrotem do „poważnego”. Śladem Amerykanów utworzono No-Fly List – listę osób, które nie mogą być wpuszczane na pokład samolotów starujących z kraju i nie mogą do niego przylatywać; zawieszone zostały loty jemeńskich linii lotniczych do Londynu.

Sam Osama bin Laden, o ile można wierzyć źródłom Al-Jazeery, pojawił się ponownie, żeby okrzyknąć Abdulmutallaba mianem „bohatera”. Jego głos skierował w mowie „Od Osamy do Obamy” następujące słowa: „Z pomocą boga będziemy kontynuować nasze ataki na was dopóty, dopóki będziecie popierać Izrael”. Obama z kolei twierdzi, że próba przypisania sobie przez Osamę sprawstwa zamachu z Detroit świadczy o jego słabości.

Raport przedstawiony przez byłego oficera CIA Rolfa Mowatt-Larsena, napisany na zamówienie Uniwersytetu Harvarda, donosi, że Al-Kaida przymierza się do uderzenia na Amerykę przy użyciu broni masowego rażenia. Jeśli do tej pory nie użyła „brudnej bomby” i toksyn, to tylko dlatego, że ma nadzieję na zdobycie prawdziwego sprzętu nuklearnego lub skutecznej broni biologicznej. Dodał, że bardzo prawdopodobny jest atak przy użyciu broni masowej zagłady (biobroni), która fundamentalnie zmieni charakter życia w społeczeństwach demokratycznych.

Czym jest Al-Kaida?

Podstawowym problemem jeśli idzie o klasyfikację Al-Kaidy jest jej bezkształtność. Al-Kaida jest jednocześnie tajną organizacją, siecią tajnych bojówek oraz rozproszoną rewoltą społeczną. Jej częścią są przywódcy z otoczenia Osamy bin Ladena i Ajamana al-Zawahiriego, którzy prawdopodobnie ukrywają się w Pakistanie. Serce organizacji w dalszym ciągu zajmuje się przygotowywaniem zamachów skierowanych przeciwko Zachodowi. Niemniej jednak lwia część jej działalności polega na inspirowaniu ideologicznym przy pomocy Internetu.

W Iraku, Jemenie i regionie Maghrebu istnieją ugrupowania pod nazwą Al-Kaida, które działają na zasadzie swoistej franczyzy i cieszą się dużą autonomią.  Al-Kaida znajduje swoich aliantów wśród afgańskich, pakistańskich i kaszmirskich ekstremistów, somalijskiego ruchu Al-Shabaab, rebeliantów czeczeńskich, bojówkarzy indonezyjskich i wielu innych. Zalicza się do niej także samo-radykalizujące się grupy młodych muzułmanów żyjących na Zachodzie. Jednym z miejsc owocnej rekrutacji są więzienia, gdzie osadzeni masowo przechodzą na islam.

Oczywiście coś tak amorficznego trudno jest zwalczyć. Nawet jeśli działania Al-Kaidy zostaną udaremnione, jej ideologia przetrwa. Ruch ten, czerpiąc ze źródła nienawiści do Zachodu, ma się bardzo dobrze. Jeśli dżihad poniesie gdzieś porażkę, jak w Iraku, ekstremiści przeniosą się gdzieś indziej, na przykład do Jemenu albo Somalii.

W ocenie sytuacji najważniejsze jest zachowywanie uwagi. Jest to o tyle trudne, że ludzka pamięć jest krótka, a uwaga koncentruje się raczej na pojedynczych zdarzeniach niż na ogólnej ocenie. Udane zamachy powodują alarm, podczas gdy udaremniane ich próby usypiają naszą czujność; najczęściej różnica między tymi dwoma polega na łucie szczęścia. Bomba Abdulmutallaba ukryta w bieliźnie nie wypaliła, ale parę miesięcy wcześniej podobna konstrukcja wybuchła i tylko przypadkiem nie zabiła saudyjskiego ministra.

Siatka się umacnia

Jednakże, jeżeli nawet wcześniejsze oceny były zbyt optymistyczne, tegoroczne obawy też mogą się okazać przesadne. Poważne tajne akcje wymagają czasu i miejsca na ich przygotowanie; te najambitniejsze, z użyciem na przykład broni nuklearnej czy biologicznej, wymagałyby również poważnych sum pieniędzy oraz bezpiecznej kryjówki, w której można prowadzić badania i próby techniczne. Dlatego ważne są dla Al-Kaidy obszary wyłączone spod kontroli rządów. Jej obecne sanktuaria – czy to w przygranicznych rejonach Pakistanu, w odległych zakątkach Jemenu, czy na Saharze w Somalii, z pewnością budzą obawy. Żadne z tych miejsc nie może się jednak równać ze schronieniem, jakim Al-Kaida dysponowała kiedyś w Afganistanie.

Co powiedziawszy, warto zauważyć, że najważniejsi przywódcy Al-Kaidy mimo wszystko potrafili ze swych kryjówek poprowadzić podwójnego agenta w łonie CIA, zadając jej bolesny cios. Brytyjska służba wywiadowcza MI5 informuje, że w 75 procentach zamachów tropy prowadzą do Pakistanu. Poważnym dowodem jest tu również wideo „męczennika” al-Balawiego, sfilmowanego obok przywódcy pakistańskich talibów, Hakimullaha Mehsuda, mówiącego, że chce pomścić śmierć innego przywódcy, Baitullaha  Mehsuda. Film nakręcono prawdopodobnie w prowincji Waziristan w Pakistanie.

„Dowództwo Al-Kaidy może się wykruszać, ale siatka umacnia się i może rekompensować to, czego sama Al-Kaida nie może dostarczyć”, twierdzą zachodnie źródła.

Inna część siatki, która się umocniła, to jemeński odłam, który oficjalnie wyłonił się w ubiegłym roku z  pozostałości ruchu saudyjskiego. Stało się to możliwe dzięki osłabieniu znaczenia rządu jemeńskiego (zmniejszone zasoby ropy i wody), oraz dzięki napływowi do Al-Kaidy doświadczonych ludzi po wielkiej ucieczce 23 członków Al-Kaidy z więzienia w Jemenie w roku 2006, oraz byłych więźniów z Guantanamo.

Ostatnie wydarzenia dowodzą, że Jemen stał się „regionalną bazą operacyjną” Al-Kaidy. Raport amerykańskiego senatu ze stycznia mówi, że około tuzina Amerykanów, z których wielu przeszło na islam w więzieniach, wyjechało do Jemenu, a kilku z nich „zniknęło z radarów”, włączając w to osoby „o blond włosach i niebieskich oczach”. Magnesem, przyciągającym bojówkarzy z Zachodu, była m.in. obecność anglojęzycznego imama Anwara al-Awlakiego. Kontaktował się on między innymi z Nidalem Hasanem, psychiatrą wojskowym, który zabił trzynastu żołnierzy w bazie Fort Hood w Teksasie. Historia Abdulmutallaba, który ma wizę wielokrotnego wjazdu do USA, jest dowodem na to, że Al-Kaida będzie usiłowała wykorzystać wojskowych, którzy mają ułatwiony dostęp na Zachód.

Przyćmić 11 września

Innym przykuwającym uwagę faktem jest szybkość, z jaką Abdulmutallab przekształcił się z kąpanego w gorącej wodzie Londyńczyka w aktywnego orędownika dżihadu po przeprowadzce do Jemenu w sierpniu 2009 [był on przewodniczącym koła muzułmanów na University College of London, którego dziekan odrzucał niedawne oskarżenia o radykalizację studentów uczelni, przyp. tłum.]. Do tej pory przygotowanie zamachów zajmowało dłuższy czas (ostatnie zamachy – dwa lata); wydaje się, że atak w Detroit był gotowy w kilka miesięcy. Służby wywiadowcze mówią o skróceniu okresu decyzyjnego, co oznacza mniej czasu na przygotowanie zamachu. Niektórzy analitycy przewidują, że taki model będzie popularyzowany przez Al-Kaidę, co potwierdzają dotychczasowe dane na temat jej akcji. Inna opinia sugeruje, że Al-Kaida wstrzymuje się od ataku na Stany dopóty, dopóki nie będzie gotowa z zamachem, który przyćmi ten z 11 września 2001. Opinie analityków są podzielone.

Innym obok USA punktem zapalnym jest Zatoka Adeńska w Somalii, gdzie bojówkarze Al-Kaidy wsparli kampanię islamistycznego ugrupowania Al-Shabaab, które kontroluje ponad połowę kraju. Chociaż powiązania różnych grup z Al-Kaidą są nie do końca jasne, to ataki na ambasadę amerykańską we wschodniej Afryce w 1998 roku były kierowane z Somalii. Amerykanie z niepokojem obserwują napływ amerykańskich Somalijczyków do Al-Shabaab – włączając w to pierwszy przypadek Amerykanina, Shirwy Ahmeda z Minneapolis, który dokonał samobójczego zamachu w północnej Somalii w 2008 roku.

Oddział Al-Kaidy w Maghrebie, sformowany z weteranów wojny domowej w Algierii, jeszcze nie potwierdził najczarniejszych scenariuszy Europejczyków. Do tej pory bojówkarze zbombardowali siedzibę ONZ w Algierii, porywali obywateli Zachodu i prowadzili wojnę z rządem Mauretanii. Na razie grupa nie rekrutuje jednak do swoich oddziałów obcokrajowców, a zakres jej działania obejmuje piaski Sahary. Jednak niebezpieczeństwo kryje się w rozprzestrzenianiu się radykalizmu na południe, na resztę Afryki, szczególnie do północnej Nigerii. Wydaje się, że Abdulmutallab nie stał się radykałem w Nigerii, ale skutkiem jego zamachu może być zwiększone ryzyko takiego rozwoju sytuacji

Demokracja nie wystarczy

Al-Kaida szczyci się tym, że dżihad doprowadził do amerykańskiego kryzysu finansowego, przytaczając koszta wojen prowadzonych w Afganistanie i Iraku. Stabilizacja tych ziem jest niezbędna, ale Amerykanie prawdopodobnie nie powinni odpowiadać zbrojnie na każde zagrożenie ze strony Al-Kaidy. Zbrojna interwencja z jednej strony może zneutralizować komórki terrorystyczne, ale z drugiej może spowodować resentymenty i opór.

Bruce Hoffman z Uniwersytetu Georgetown mówi: „Nie możemy prowadzić wojny w taki sposób jak do tej pory. Wykończymy się zarówno finansowo jak i pod względem zasobów ludzkich.” Lepszym rozwiązaniem jest jego zdaniem pomoc niesiona rządom lokalnym, gdzie większy nacisk kładzie się na współzwalczanie terroryzmu i polityczną dynamikę krajów arabskich i muzułmańskich. Niemniej jednak demokracja nie jest rozwiązaniem wszystkich problemów, zwłaszcza, gdy ma się do czynienia ze słabymi rządami, takimi jak na przykład afgański, lub których priorytety są inne. Jest tak na przykład w Pakistanie, gdzie za główne zagrożenie uważane są Indie (przez lata Pakistan wykorzystywał wojowników dżihadu jako narzędzie w polityce zagranicznej), lub w Jemenie, dla którego najważniejsze jest zwalczanie rebeliantów Shia i zahamowanie secesji na południu.

Szefowie sił antyterrorystycznych zajmują się tymczasem dopracowaniem tak zwanych w Wielkiej Brytanii “czterech P”: zapobiegania (prevent) radykalizacji muzułmanów; ścigania (pursue) terrorystów i rozbijaniu ich spisków; chronienia (protect) ich celów, by utrudnić ataki, oraz przygotowania (prepare) agend rządowych do minimalizowania skutków zamachów. Teraz najpewniej należałoby do tego dodać piąte „P”: perseverance, czyli wytrwanie.

Jagoda Gwizd/PJ na podst. „The Economist” (30styczen-5luty)

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign