Wiadomość

Niemcy: komisja ds. integracji ugrzęzła w słowach

Komisja nie chce używać wyrażenia tło migracyjne
Członkowie specjalnej komisji ds. integracji. Źródło: Jesco Denzel - Presse- und Informationsamt der Bundesregierung.

Komisja rządu Niemiec zamiast odpowiedzieć na pytanie, ilu imigrantów w dłuższej perspektywie może przyjąć ten kraj, w raporcie zaproponowała nieużywanie terminu „tło migracyjne”.

Rządowa komisja ds. integracji wzbudziła falę krytyki. Politycy CDU oraz specjaliści zarzucili jej, że nie wywiązała się ze swoich podstawowych zadań. Jej członkowie nie zbadali, jak dużą liczbę imigrantów jest w stanie przyjąć niemieckie państwo w dłuższej perspektywie. Zamiast tego zajęli się aparatem pojęciowym.

„Komisja zignorowała swoje zadanie”

Po dwóch latach prac komisja składająca się z 25 członków, pracująca pod przewodnictwem Annette Widmann-Mauz (CDU), opublikowała raport końcowy. Jako główny wniosek przedstawiono postulat rezygnacji z terminu „tło migracyjne”. Dokument ten skrytykował m.in. Christoph de Vries, odpowiedzialny w CDU za politykę wewnętrzną. „Specjalna komisja celowo zignorowała zadania, do których została powołana. Zamiast tego zajęła jednostronne stanowisko w ogólnych kwestiach polityki integracyjnej” – skwitował.

De Vries powiedział redakcji „Die Welt”, że zadaniem komisji było „wyjaśnienie, jak dużą liczbę imigrantów Niemcy mogą tolerować w dłuższej perspektywie i na jakich warunkach, mając na uwadze ich integrację”. Punktem wyjścia dla komisji było ustalenie poczynione przez polityków rządzącej koalicji, że Niemcy mogą maksymalnie przyjąć rocznie 220 tysięcy imigrantów. Polityk skrytykował także komisję za to, że określiła ona integrację jako „zadanie państwa i większości społeczeństwa, a nie przede wszystkim obowiązek migrantów”.

Istniejące deficyty integracyjne zostały w raporcie „w dużej mierze ignorowane, a kategoria zdolności do integracji odrzucona, mimo tego, że istnieją naukowo uznane wskaźniki integracji, takie jak udział w rynku pracy, kwalifikacje edukacyjne czy przestępczość”, które pozwalają określić sukces integracyjny.

„Werbalna akrobatyka związana z terminologią migracyjną zamiast merytorycznej dyskusji o deficytach integracyjnych nie pomaga ani imigrantom, ani większości społeczeństwa” – dodał de Vries.

„Terminy odgrywają drugorzędną rolę”

Badacz integracji, Ruud Koopmans, w wypowiedzi dla „Die Welt” powiedział że „komisja ds. integracji postępuje zgodnie z akademicką modą omawiania terminów, a nie zjawisk leżących u ich podstaw”. „Wiara, że można stworzyć nową rzeczywistość za pomocą nowych słów, jest silna. Jednak każde nowe określenie pochodzenia migracyjnego po pięciu latach znów byłoby postrzegane jako stygmatyzujące” – dodał uczony, jednocześnie zwracając uwagę na to, że „wśród imigrantów udział w sile roboczej jest niższy, a średnia przestępczość wyższa. Wyeliminowanie tych negatywnych cech poprzez mądre zarządzanie migracją i polityką integracyjną jest celem nadrzędnym, terminy odgrywają rolę drugorzędną” (więcej diagnoz profesora znajdziesz tutaj).

„Protokoły klubu dyskusyjnego”

W podobnym tonie wypowiedział się poseł CDU do Bundestagu Christoph Bernstiel: „Komisja zupełnie nie spełniła swojego rzeczywistego celu, jakim było przedstawienie propozycji lepszej integracji migrantów”. Jego zdaniem raport przypomina „protokoły z posiedzeń akademickiego klubu dyskusyjnego”, na którym rozmówcy „koncentrują się na potępieniu terminów”. Tymczasem kwestia, „czy pojęcie tła migracyjnego jest dyskryminujące” ma niewielkie znaczenie.

Ali Ertan Toprak, polityk CDU reprezentujący społeczność kurdyjską w Niemczech, skrytykował wyniki prac komisji, wskazując, że zapanował w niej „lewicowo-liberalny duch, który jednego dnia chce wprowadzić kwoty migrantów, a następnego skasować pojęcie tła migracyjnego”. Toprak wzywa do „kultury uznania, która postrzega wszystkich obywateli jako pełnoprawnych Niemców”.

„Integracja może się powieść tylko w porozumieniu ze społeczeństwem przyjmującym, a nie przeciwko niemu. Jeśli poprosisz miejscowych o zbyt wiele, stwarzasz zagrożenie dla pokoju społecznego. To nie jest korzystne dla migrantów” – ocenił kurdyjski polityk.

Tło powołania komisji

Komisja ds. integracji powstała w 2018 roku na podstawie umowy koalicyjnej. CDU, CSU oraz SPD chciały, żeby komisja złożona z ekspertów zbadała zdolność gospodarki niemieckiej i społeczeństwa do przyjmowania kolejnych grup imigrantów. Potrzeba ta zrodziła się w związku z przybierającym na sile problemem braku wolnych miejsc w przedszkolach oraz tanich mieszkań.

W umowie koalicyjnej zapisano, że „ruchy migracyjne do Niemiec i Europy mają być odpowiednio kontrolowane i ograniczane ze względu na zdolność [przybyszów] do integracji”. Komisja miała stać się częścią nowego systemu – jako niezależne ciało powinna „zająć się ramowymi warunkami integracji i przedkładać odpowiednie sprawozdanie parlamentowi”.

Tymczasem w dokumencie przedstawionym parlamentarzystom i kanclerz Merkel nie było żadnej wzmianki o zdolności migrantów do integracji. We wstępie do dwustustronnicowego raportu czytamy, że wbrew własnej nazwie (Niezależna Komisja Ekspertów Rządu Federalnego ds. Ramowych Warunków Zdolności Integracji – Unabhängige Fachkommission der Bundesregierung zu den Rahmenbedingungen der Integrationsfähigkeit) w toku obrad podjęła decyzję o powstrzymaniu się od użycia pojęcia „zdolności integracji”, gdyż oznaczałoby to „zawężenie” problemu.

www.bmi.bund.de
www.welt.de

Polecamy wywiad z Ruudem Koopmansem, przeprowadzony przez Jana Wójcika: Islamistyczny ekstremizm to nie tylko terroryzm./

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign
Avatar photo

Piotr S. Ślusarczyk

Doktorant UKSW, badacz islamu politycznego, doktor polonistyki UW; współprowadzący portal Euroislam.pl; dziennikarz telewizyjny i radiowy.

Inne artykuły autora:

Widmo terroryzmu wisi nad olimpiadą

Francja: „islamizacja” czy „islamofobia” ?

Niemcy: narasta zagrożenie islamskim terroryzmem