Relacje hindusko – muzułmańskie pozostają napięte. Pandemia koronawirusa pogłębiła podziały w indyjskim społeczeństwie. Wpływowa organizacja muzułmańska zlekceważyła zagrożenie. Dziś cenę za to płacą wszyscy muzułmanie.
Wpływowa, międzynarodowa organizacja islamistyczna Tablighi Dżamaat zorganizowała w Delhi spotkanie swoich zwolenników, w którym wzięło udział kilka tysięcy osób, w tym wielu zagranicznych gości. Odbyło się ono między 13., a 15. marca. Wydarzenie to stało się jednym z ognisk epidemii. „New York Times” podaje, że według szacunków indyjskiego rządu, w ubiegłym tygodniu ponad jedna trzecia przypadków zarażenia koronawirusem (ponad 8000) w Indiach ma związek z działalnością Tablighi Dżamaat.
15 marca rząd zakazał zgromadzeń publicznych powyżej 50 osób, a kilka dni później wprowadził całkowitą blokadę kraju. Zalecenia te zostały zlekceważone. Przywódca Tablighi Dżamaat, Maulana Saad Kandhalvi, 19 marca wygłosił kazanie, w którym przekonywał, że koronawirus jest karą bożą wymierzoną niewiernym i że nie należy się go obawiać.
Krótko po tym kontrola przeprowadzona przez służby sanitarne wykazała, że w siedzibie organizacji wbrew prawu przebywało około 1300 osób bez maseczek i innych środków ochrony zdrowia. Pozostali uczestnicy zgromadzenia opuścili tymczasem ośrodek, a część z nich skorzystała z transportu publicznego, co przyczyniło się do rozprzestrzenienia się wirusa do ponad połowy stanów w Indiach. Niemal wszystkich, którzy mogli mieć kontakt z uczestnikami kongregacji objęto kwarantanną.
Udało się m.in. zatrzymać na lotnisku malezyjskich misjonarzy, zanim zdążyli wejść na pokład samolotu ewakuacyjnego. Wykorzystano do tego celu dane z telefonów komórkowych. 31 marca władze wytoczyły sprawę karną przeciwko Kandhalviemu za świadome i uporczywe narażenie zdrowia publicznego na niebezpieczeństwo. Jednocześnie siedzibę Tablighi Dżamaat opieczętowano, zaś Kandhalviego pozbawiono tytułu uczonego muzułmańskiego.
Tahir Iqbal, absolwent uniwersytetu w Kaszmirze, był jedną z około 4000 osób zebranych w siedzibie głównej Tablighi Dżamaat, gdzie na początku marca odbył szkolenie misjonarskie. Przyznał, że ludzie spali, jedli i modlili się w krótkich odstępach czasu, nie obawiając się koronawirusa. „Nie traktowaliśmy wtedy tego poważnie” – dodał.