Niedawno muzułmańscy politycy, aktywiści, imamowie i uczeni spotkali się w Waszyngtonie na konferencji „Muslim Collective for Equitable Democracy” (Kolektyw Muzułmański dla Sprawiedliwej Demokracji).
Podczas spotkania miało między innymi miejsce głośne wydarzenie, kiedy to kongreswoman Ilhan Omar zirytowała się pytaniem o jej pogląd w kwestii obrzezania kobiet (FGM). Pytanie zadała muzułmańska aktywistka, przewodnicząca Muslims for Progressive Values (MPV), Ani Zonneveld.
“Choć muzułmanie są ciągle pytani o różne sprawy przez niemuzułmanów, kierowanych złymi intencjami, nie należy zakładać tego samego wobec muzułmanów, którzy szczerze próbują rozwiązywać sprawy, będące przedmiotem głębokiej troski dla naszej społeczności” – skomentowała to później Zonneveld.
Middle East Forum, think tank prowadzony przez Daniela Pipesa, poprosiło o komentarz na temat konferencji kilkoro islamskich liberałów.
* * *
Rabia Kazan
przewodnicząca Middle Eastern Women’s Coalition, nagradzana aktywistka praw kobiet i autorka książki “The Angels of Tehran”.
Obiecywano, że pierwsza doroczna konferencja Muslim Collective for Equitable Democracy przedstawi „szerokie spektrum naszej społeczności oraz zagadnienia, które codziennie na nas wpływają”. W rzeczywistości to wydarzenie zaprojektowano tak, by legitymizować i nadać moc bardzo szczególnemu poglądowi politycznemu i religijnemu, z którym nie zgadza się wielu amerykańskich muzułmanów oraz imigrantów z Bliskiego Wschodu. „Chodzi mianowicie o islamistycznych aktywistów i organizacje, którzy deklarują, że mówią w imieniu muzułmanów i społeczności bliskowschodnich w Ameryce, a de facto reprezentują ekstremistyczną mniejszość.
Zagadnienia kluczowe dla Middle Eastern Women’s Coalition — prawo szariatu, małżeństwa z dziećmi, prześladowanie chrześcijan, obrzezanie kobiet (FGM), antysemityzm, zabójstwa honorowe – zostały celowo zlekceważone przez uczestników konferencji. Muslim Caucus Educational Collective (organizator konferencji) który nie zajmuje się najistotniejszymi potrzebami muzułmańskich kobiet, nie może uzurpować sobie prawa do nazwy “kolektyw”. Middle Eastern Women’s Coalition potępia tę konferencję i jej ekstremistycznych uczestników.
Zuhdi Jasser
przedwodniczący American Islamic Forum for Democracy i współzałożyciel Muslim Reform Movement oraz autor książki “A Battle for the Soul of Islam”.
Obserwuję polityczną aktywność w Waszyngtonie i na lokalnym poziomie przez soczewkę mojej amerykańskiej tożsamości, zabarwioną moją osobistą moralnością, etyką i wartościami. Oczywiście wiara ma tu swoją rolę, ale nigdy jako “kolektywna tożsamość”. Ta oparta na wierze kolektywizacja każdego wysiłku lobbystycznego jest jedynie paliwem dla ruchów islamistycznych, które postrzegam jako nasz pierwotny nowotwór w radykalizacji fanatyków religijnych.
Teraz nasz rząd, media i społeczności wiernych poszukują wkładu ze strony amerykańskich muzułmańskich aktywistów, który powinien być tak ideologicznie zróżnicowany, jak zróżnicowane ideologicznie jest spektrum amerykańskich muzułmanów. Zatem takie gremium powinno składać się z islamistów i nieislamistów, jednakowo reprezentowanych. Ta konferencja była prowadzona głównie – jeśli nie wyłącznie – przez islamistów.
Odrzucam islamistyczne, kolektywistyczne, lobbystyczne przesłanki, czy to lewicowe czy prawicowe. Gdy lobbuję za moimi reprezentantami, moja wiara nie ma znaczenia. A gdy idę modlić się do meczetu, polityczna tożsamość tych, obok których się modlę, również nie powinna mieć znaczenia. Odrzucam całe założenie, leżące u podstaw tej konferencji i postrzegam jej starania, by głosić “muzułmańską siłę” jako obraźliwe i sprzeczne z wartościami zarówno mojej wiary, jak i amerykańskości.
Ta konferencja i jej sformułowania mogłyby pochodzić z dokumentów założycielskich Bractwa Muzułmańskiego w Egipcie, Jamaat-e-Islami w Pakistanie, albo od wahhabitów z Arabii Saudyjskiej czy chomeinistów z Iranu.
Shireen Qudosi
komentatorka Clarion Project i muzułmańska reformatorka.
Niepokojąca jest obserwacja, że amerykańscy islamiści wciąż mocno angażują się politycznie poprzez filtr religijnej tożsamości. Po pierwsze i najważniejsze, jesteśmy Amerykanami, zaś wiara powinna zawsze pozostawać sprawą osobistą. Jest to szczególnie prawdziwe dla liderów z Kongresu, takich jak Ilhan Omar i Rashida Tlaib, które jako wybrane przedstawicielki mają obowiązek reprezentować swoje dystrykty. Ani one, ani osoby czy organizacje biorące udział w przedstawieniu Muslim Caucus, nie są prawdziwymi reprezentantami głosów amerykańskich muzułmanów.
De facto, ci mówcy i reprezentowane przez nich interesy islamistyczne robią wszystko, żeby uciszyć w społeczności amerykańskich muzułmanów głosy mniejszości lub głosy odmienne. Jest to powszechnie znany fakt w naszych społecznościach. Takie wydarzenia dają islamistom dwie możliwości strategiczne. Po pierwsze, utrwalanie w publicznej świadomości monolitycznego obrazu tego, co według islamistycznej propagandy oznacza bycie muzułmaninem. Druga możliwość to upolitycznienie naszej wiary, przygotowujące islamistom grunt do protestów w przyszłości, gdy polityka nieuchronnie zajmie się islamem i muzułmanami.
Islamizm jest pasożytem, żerującym na zachodniej demokracji. W Ameryce znalazł chętnego żywiciela, który z powodu swej desperackiej potrzeby bycia tolerancyjnym i włączającym jest gotów dać się wyeksploatować poprzez hołubienie zręcznych i dobrze zakamuflowanych ekstremistów.
Benjamin Baird
Oprac. Grażyna Jackowska, na podst.: https://www.meforum.org/islamist-watch/59017/muslim-reformers-warn-of-islamists-political