Ali Ertan Toprak
Wiele osób w tym kraju chce się integrować. O nich jednak się nie mówi. Zamiast tego imigrant jest bezustannie pokazywany jako ofiara niemieckiego rasizmu.
I nasza kanclerz pozwala się w tym przypadku instrumentalizować.
Lewicowo-liberalni intelektualiści i hołubieni w publicznym dyskursie samozwańczy obrońcy imigrantów wieszczą nową walkę kulturową, gdy pod hasłem „Solidarność zamiast ojczyzny” tworzą jakieś jednostronne oświadczenia lub wykorzystują Szczyt Integracyjny w Kancelarii Kanclerza do atakowania Ministra Spraw Wewnętrznych, nazywając jego określenie ojczyzny „narodowym”. Przeszkadzają oni poważnie w debacie o tym, w jaki sposób ci imigranci, którzy są pozytywnie nastawieni do swojej nowej ojczyzny, którzy w rzeczywistości są „nowymi” Niemcami, mogą stać się jej naturalną częścią.
Zamiast formułować wspólne cele dotyczące przyszłości naszego liberalnego społeczeństwa świadomie osłabia się demokrację za pomocą wymyślonej postaci migranta-ofiary. Paradoksalnie manewr ten jest wykonywany głównie przez osoby, których CV można uznać za przepełnione politycznymi sukcesami.
Bo jak inaczej wytłumaczyć, że przedstawicielka tego krytycznego dla Niemiec nurtu pisze nie tylko dla największych portali informacyjnych w RFN, ale jej głos jest również brany pod uwagę przez panią kanclerz. Oczywiście chodzi również o rozdział funduszy i dotacji, które płyną nieustającym strumieniem od rządu federalnego i rządów krajów związkowych, niby pokuta za rzekomą rasistowską większość społeczeństwa. A polityka podsyca to oskarżenie, finansując je.