Jan Wójcik
Książę następca saudyjskiego tronu Mohammed bin Salman ogłosił, że Arabia Saudyjska wprowadzi islam umiarkowany i tolerancyjny, taki jak był kiedyś.
„Chcemy wrócić tam, gdzie byliśmy, do islamu umiarkowanego, który jest otwarty na świat, otwarty na wszystkie religie”, powiedział następca tronu na spotkaniu Future Investment Initiative, w Rijadzie, stolicy kraju. Zapowiedział też, że „niedługo skończymy z ekstremizmem”. Kilka miesięcy po podjęciu decyzji o dopuszczeniu kobiet do prowadzenia samochodów, taka deklaracja może być sygnałem kontynuacji postępu.
Mając jednak wiedzę historyczną o źródłach Królestwa Saudyjskiego jako przymierza miecza i Koranu, przymierza rodu Saudów z rodem Al-Wahhaba, radykalnego islamskiego kaznodziei i duchowego kontynuatora pioniera salafizmu Ibn Tamijji, można powątpiewać w „powrót do tolerancyjnych źródeł”. Zwłaszcza, że ortodoksyjni duchowni ciągle są podporą władzy królewskiej, a Królestwo wciąż pozostaje teokratyczną monarchią absolutną. Do tej pory utrzymywane są kary śmierci za homoseksualizm i czary.
I jedynym wyjściem z tej sytuacji byłoby zwrócenie się przeciwko klerowi, a co za tym idzie przeciwko społeczeństwu.
Odejście od tej doktryny też nie będzie łatwe, bo rodzinie królewskiej często zarzucano zbyt zachodni styl życia, nawołując do przywrócenia prawdziwego islamu. Zagrożeni imamowie mogą więc zyskać posłuch wśród ortodoksyjnego społeczeństwa.