Szwecja boryka się z sytuacją dzieci uchodźców pozbawionych opieki, których grupa ciągle rośnie. Problemem jest to, pisze dziennikarka Ingrid Carlqvist, że w dużej części nie są one pozbawione opieki, nie są uchodźcami i… nie są dziećmi.
Dzieci pozbawionych opieki jeszcze w 2004 przybywało 300 rocznie, te liczby urosły do 7 tysięcy. Jednak sądząc po zdjęciach mają powyżej 18 i coraz częściej są agresywnymi mężczyznami w wieku 20-30 lat.
Powodem utrzymywania tego wizerunku prze imigrantów jest to, że dzieci łatwiej dostają azyl niż dorośli. Dochodzi do kuriozalnych sytuacji – na przykład dziennikarz „City” odwiedzający ośrodek w Malmö, daje 16-letniemu oficjalnie Ahmadowi Faridowi z Afganistanu pluszowego misia polarnego. Ahmad wygląda jednak na znacznie starszego.
Kolejny przykład dziennikarskiego oszustwa to historia najszybszego 14-latka w Szwecji, Saada Al-Sauda, opublikowana przez „Kristianstadsbladet”. Na zdjęciu można zobaczyć go w towarzystwie dziesięciolatki.
To rodzi problemy finansowe. Takie „dzieci” nie mogą przebywać w normalnych ośrodkach dla uchodźców. Muszą znaleźć się w rodzinach zastępczych lub w ośrodkach dla młodzieży, a to podnosi koszty płacone przez obywateli na program pomocy.
Skarżą się także pracownicy ośrodków. „Wielu z nas ma nakaz od państwa, żeby zachować milczenie”, powiedział „Dispatch International” pracownik ośrodka chcący zachować anonimowość. „Złamię zasady zawodu, jeżeli na przykład powiem służbom imigranckim, że ktoś kłamie w swoim wniosku o azyl”.
W samym czerwcu do Szwecji przybyło 1500 „dzieci”. W sąsiedniej Danii, gdzie wprowadza się techniki pozwalające ustalić wiek aplikanta, takich dzieci jest niewiele powyżej 800, bo w około 72% przypadkach „dzieci” szukające azylu okazują się dorosłymi. W Norwegii i Finlandii jest to 66%. W Szwecji jednak takie techniki uważane są za złe.
Motywacją jest nie tylko potrzeba uzyskania azylu. Na tym oszustwie kwitnie biznes prywatnych przedsiębiorców dostarczających miejsc do zamieszkania dla imigrantów. 7000 „dzieci”, które przybyły w ubiegłym roku, będzie kosztowało dziennie szwedzkiego podatnika 233 dolary, co rocznie daje prawie 600 milionów dolarów.
Rodzice często płacą za przemyt prawie dorosłego chłopca, w nadziei na szybsze uzyskanie azylu i ściągnięcie rodziny w ramach reunifikacji. Za bilety rodziny zapłaci już szwedzkie państwo.
Do Szwecji zaczęli też trafiać młodociani z Maroka, w ubiegłym roku 381, którzy nie są uchodźcami, lecz drobnymi przestępcami, handlarzami narkotyków wychowanymi na ulicach Tangeru i Casablanki. Teraz, w opinii szwedzkich policjantów, popełniają przestępstwa na ulicach szwedzkich miast.
AX na podst. Gatestone Institute