Od tygodni trwa zażarty spór o prowizoryczny ośrodek dla azylantów, który utworzono obok gimnazjum w niemieckim mieście Pocking.
Napływ azylantów do Niemiec jest największy w historii, a osiedlanie ich stwarza napięcia i podziały wśród rdzennej ludności, czasami dochodzi do aktów wandalizmu i innych groźnych sytuacji.
Prawdopodobnie po to, żeby zapobiec napięciom, kierownictwo szkoły sąsiadującej z nowym ośrodkiem wysłało pismo do rodziców nastoletnich uczennic, ale efekt może być odwrotny od zamierzonego. „Przyjedzie 200 azylantów, w tym wiele rodzin”, pisze kierownictwo szkoły do rodziców. Następnie próbuje zaapelować do sumienia i poczucia obowiązku wobec bliźnich: „Mniej więcej połowa ludności Syrii została wygnana z kraju przez działania wojenne, a dużą grupę stanowią dzieci”.
Dalszy ciąg ma zapewne działać uspokajająco: „Azylanci nie będą w zasadzie mieli dostępu do budynków ani podwórka szkoły. W czasie zajęć dotyczy to też całego obszaru wokół szkoły. Podczas przerw dyżurować będzie więcej nauczycieli. Od tych zasad nie przewiduje się żadnych odstępstw”.
Ale dalej autorzy listu informują: „Syryjscy uchodźcy to w olbrzymiej większości arabskojęzyczni muzułmanie. Azylanci są bardzo przywiązani do własnej kultury. Ponieważ szkoła leży w bezpośrednim sąsiedztwie ośrodka dla azylantów, należy zakładać skromne ubrania żeby uniknąć napięć. Prześwitujące bluzki i koszulki, krótkie spodenki czy minispódniczki mogą prowadzić do nieporozumień”.
Pisząca o tym incydencie gazeta „Die Welt” zapytuje, czy nie oznacza to przypadkiem ograniczania z trudem wywalczonych swobód. No i jak to jest, że konieczne jest podejmowanie takich środków bezpieczeństwa w obronie przed ludźmi, którzy ponoć szukają u nas schronienia, pyta gazeta.
Anonimowy polityk z Passau usprawiedliwia inicjatywę szkoły, próbując przy okazji zbagatelizować nieprzyjemne konsekwencje obecności azylantów. Uważa on, że to otwarte ostrzeżenie skierowane do rodziców jest „absolutnie konieczne”, ale o dziwo nie chce ujawnić swoich personaliów. „Kiedy małoletni muzułmańscy chłopcy idą na plażę przeznaczoną dla obydwu płci, widząc dziewczęta w bikini tracą głowę”, mówi. Powołując się na wiele nieprzyjemnych incydentów z ostatnich tygodni, polityk oznajmia: „Chłopcy pochodzący z kultury, w której odsłonięta skóra kobieca jest absolutnym tabu, biegną za dziewczynkami i dokuczają im. Oczywiście nie mają złych zamiarów, ale to budzi zrozumiały lęk”.
Budzi to lęk, ale lokalny urzędnik Franz Mayer twierdzi, że obawy są nieuzasadnione. Nie widzi on w liście niczego niestosownego i nie uważa, żeby te „działania prewencyjne” zasługiwały na krytykę. Równocześnie Mayer mówi, że według niego „nie ma powodów, by czuć się niepewnie”.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że komunikaty płynące od władz okręgu Passau są wzajemnie sprzeczne. Działania prewencyjne są na miejscu, ale równocześnie nie ma powodów, żeby obawiać się azylantów.
Rol na podst. www.document.no
www.welt.de