W Arabii Saudyjskiej libański prezenter telewizyjny został skazany na karę śmierci za…. czary. Mimo absurdalnego charakteru i niezwykłej surowości kary, islamska policja religijna wciąż ściga czarownice.
Ali Sibat nie pochodzi z Arabii. Jako obywatel Libanu był w tam na pielgrzymce. Został aresztowany w Medynie w zeszłym roku. 9 listopada skazano go za czary. Człowiek ten pojawiał się regularnie w libańskiej telewizji satelitarnej, gdzie dawał ogólne porady dotyczące życia i tworzył prognozy na przyszłość. Te fakty saudyjski sąd zinterpretował jako dowód jego winy.
Sprawa, która jest przyczyną oburzenia wśród obrońców praw człowieka, okazuje się być w niewielkim stopniu nagłośniona na świecie. W Arabii sądy dosłownie sankcjonują polowanie na czarownice przez policję religijną – mówi Sarah Leah Whitson, dyrektor Human Rights Watch ds. Bliskiego Wschodu.
Przestępstwo używania czarów jest używane jako przykrywka przeciwko wszelkiego rodzaju niepożądanym zachowaniom i niesie okrutne zagrożenie usankcjonowanych przez państwo egzekucji.
Czarownikowi odmówiono prawa do adwokata i podstępem zmuszono do przyznania się do winy, twierdzą osoby popierające go. Nie jest on jedyną ofiarą polowania na czarownice. Human Rights Watch podaje, że w ubiegłym miesiącu dwie osoby zostały aresztowane pod podobnymi zarzutami. Jedną z tych osób jest Saudyjczyk, który został zatrzymany przez policję religijną za przemycenie księgi czarów do królestwa. W innym przypadku policja religijna orzekła, że aresztowany za czary i szarlataństwo Azjata używał nadprzyrodzonych mocy, aby rozwiązać spory małżeńskie i skłaniać ludzi, by się zakochali.
W 2006 r. sąd skazał pochodzącego z Erytrei Muhammada Burhana za szarlataństwo, ponieważ posiadał spis telefonów napisany w alfabecie Tigrinya używanym w Erytrei. Obrońcy praw człowieka twierdzą, że prokuratorzy klasyfikowali książeczkę jako talizman, a sąd uznał, że jest to dostateczny dowód i skazał Erytrejczyka na 20 miesięcy więzienia i 300 batów.