Guillaume Perrier
Piątek. Przychodzi czas modlitwy. Główny meczet w Reyhanli, w Turcji, tuż nad granicą z Syrią, wypełnia się wiernymi. Mustafa, 22-letni Tunezyjczyk, nie zważa na nawoływania muezzina.
Ubrany w szerokie spodnie, kamizelkę z kieszeniami, z długą brodą, spacerując za ręce z ubraną w nikab żoną, wraca wspomnieniami do przeszłości. Jeszcze dzień wcześniej był w Syrii.
Od siedmiu miesięcy Mustafa walczył w szeregach Islamskiego Państwa w Iraku i Lewancie (ISIL) – grupy dżihadystów współpracującej z Al-Kaidą – jako jeden z zagranicznych ochotników przybyłych do Syrii na wojnę z Baszarem al-Assadem. Jednak 3 stycznia ISIL poniosło miażdżącą porażkę na północy kraju, gdzie organizacja miała swoją siedzibę.
Członkowie grupy znaleźli się krzyżowym ogniu, bombardowani przez koalicję rebeliantów złożoną z Wolnej Armii Syrii, Frontu Islamskiego i Frontu Obrony Ludności Lewantu – innej organizacji zrzeszającej dżihadystów. W ciągu dziesięciu dni walk zginęło około 500 ludzi. Wypędzeni ze swej bazy w Aleppo, oblężeni w Racce, dżihadyści z ISIL skierowali się w stronę tureckiej granicy. Wioska Al-Dana, która służyła im za ostatnią kryjówkę, została otoczona. Mustafa korzystając z popłochu wziął nogi za pas i postanowił uciec. Wraz z żoną, która czekała na niego po stronie tureckiej, zamierzają teraz jak najszybciej wsiąść do samolotu i wrócić do Tunezji.
„Nie można opuścić ISIL. To jak ze zmianą religii. Za dezercję czeka cię śmierć” – wie coś o tym Yassine, Syryjczyk z Deir ez-Zor, który opuścił ISIL i dołączył do szeregów Dżajsz-al-Islam, stronnictwa salafitów wspieranych przez Arabię Saudyjską. Yassine od tygodni siedzi w hotelu, nie chcąc wrócić na front, gdzie mógłby stanąć twarzą w twarz z byłymi towarzyszami broni. „Nie ma mowy, abym zabił swoich braci. Naszym wrogiem jest Baszar. Oni mają po prostu inne cele. Chcą wprowadzić kalifat” – wzdycha Syryjczyk.
W szeregach ISIL Yassine spotkał bojowników wszystkich narodowości. „Byli tam bojownicy z Zatoki Perskiej, Jemenu, Egiptu, państw Magrebu, Wielkiej Brytanii, Francji, Belgii. Również wielu „eurosalafitów”, białych neofitów. Niemniej jednak w Deir ez-Zor, najwięcej, bo aż 62 osoby, przyjechały z Azerbejdżanu. Wielu z nich przeszło już do innych grup lub zdezerterowało” – opowiada Yassine.
W tureckich prowincjach Antkaya i Urfa jest coraz więcej kombatantów dżihadu zbiegłych z pola walki w Syrii. Najwięcej z nich gromadzi się w wioskach graniczących z Turcją: Kilis i Reyhanli, gdzie liczba ludności od początku wojny wzrosła trzykrotnie.
Jednocześnie do Syrii napływają nowi ochotnicy. Pracownik lotniska Hatay bardzo skrupulatnie opowiada o nowych przybyszach lądujących w Stambule i okolicach: „Czasem przylatuje trzech lub czterech, niekiedy większa grupa. Któregoś dnia przyleciało trzydziestu z Niemiec”. Pracownik ten podkreśla, że władze tureckie z łatwością mogłyby zakazać im wstępu do kraju. Jednak, od kilku dni wszystkie strefy przygraniczne znalazły się ponownie pod kontrolą Wolnej Armii Syrii, FSA, w związku z czym transport z Turcji na front jest dla dżihadystów dużo bardziej skomplikowany. ISIL został wyparty aż pod Tal Al Abiad, na południe od Akçakale, innego tureckiego miasta leżącego na granicy z Syrią.
Hotele okupowane przez uchodźców w Reyhanli służą jako punkt zbiórki dla stacjonujących tam dżihadystów. Z jednego z nich, specjalnie zaadaptowanego na potrzeby segregacji kobiet i mężczyzn, wyruszyła połączona grupa Egipcjan i Jemeńczyków. W kolejnym znajdziemy dwóch Brytyjczyków, którzy od trzech tygodni pozostają w regionie. Mężczyźni właśnie wrócili z banku, odebrać przesłane przez rodzinę pieniądze, które pozwolą im wrócić do Londynu. „Nie możemy wrócić do Syrii. Droga jest obecnie zbyt skomplikowana” – mówi młodszy z mężczyzn. Po czym dodaje: „Byliśmy w kontakcie z turecką organizacją humanitarną IHH. Chcieli pomóc nam przekroczyć granicę w karatece pogotowia, ale akcja się nie powiodła”.
IHH, kontrowersyjna organizacja humanitarna z siedzibą w Stambule, regularnie oskarżana jest o utrzymywanie relacji z najbardziej radykalnymi kombatantami. Organizowała między innymi sławetną Flotyllę Wolności do Strefy Gazy. Pod koniec grudnia IHH została ostro skrytykowana po zatrzymaniu przez żandarmerię jednej z ciężarówek nieopodal Reyhanli. Oficjalnie miał to być transport środków pomocy humanitarnej. Według tureckiej prasy, pojazd nafaszerowany był bronią i amunicją. IHH zaprzeczyła, jakoby miała cokolwiek wspólnego z tym konwojem, podkreślając, że od stycznia wysłała do Syrii 35 ciężarówek z pomocą humanitarną.
Bohun, na podst. www.lemonde.fr