Minister spraw wewnętrznych Francji Manuel Valls powiedział, że w związku napływem imigrantów z Afryki istnieje potrzeba zrewidowania polityki imigracyjnej kraju. Zakwestionował również możliwość pogodzenia islamu z demokracją.
Francja przyjmuje imigrantów od dawna, ale w ostatnich latach sytuacja bardzo się zmieniła. Teraz to rdzenni mieszkańcy muszą się dostosowywać.
Valls wypowiadał się na spotkaniu rządowym poświęconym największym wyzwaniom, przed jakimi będzie stać Francja w roku 2025. Jego zdaniem „presja demograficzna” z Afryki zmusza Francję, żeby zrewidowała swoją politykę imigracyjną. Minister zaproponował weryfikację prawa o łączeniu rodzin, które pozwala legalnym imigrantom na sprowadzanie do kraju małżonków oraz małych dzieci po spędzeniu w kraju osiemnastu miesięcy. “Dobrze by było z biegiem lat udowodnić” – przytaczał słowa Vallsa “Le Parisien“ – że „islam jest do pogodzenia z demokracją”. Wielu wypowiadających się anonimowo kolegów Vallsa powiedziało dziennikowi, że minister podjął „realny problem polityczny”.
Niezadowolenie Vallsa jest zrozumiałe, ponieważ Francją ciągle wstrząsają muzułmańskie protesty, wywołane przez przepisy zakazujące noszenia burek. Ostatnie z takich większych rozruchów miały miejsce w lipcu w Trappe na przedmieściach Paryża. Muzułmanie spalili dziesiątki samochodów i napadli na posterunek policji. Przyczyną protestu było zatrzymanie przez policję muzułmanki, która wbrew obowiązującemu zakazowi pokazała się w miejscu publicznym w burce. Jej mąż został aresztowany za próbę pobicia funkcjonariusza policji.
Minister Valls cieszy się we Francji wielką popularnością, jest również gorącym zwolennikiem walki z islamizacją kraju. Podczas międzynarodowej konferencji na temat ekstremizmu w Brukseli powiedział, że należy przedsięwziąć środki zapobiegające rozprzestrzenianiu się „światowego dżihadu”. Jego zdaniem konieczne jest rozwiązanie problemu muzułmanów identyfikujących siebie jako salafitów. Starają się oni – mówił – infiltrować różne organizacje, szkoły, społeczności, a także prać mózgi całym rodzinom. Valls ostrzegał też, że Francja będzie deportować wszystkich imamów oraz zagranicznych duchownych, którzy krytykują francuskie wartości i szerzą propagandę, skierowaną przeciwko Francuzom.
Wielu polityków poparło ministra. Były premier oraz przewodniczący opozycyjnej partii UMP (Unia na rzecz Ruchu Ludowego), Jean-Francois Cope stwierdził, że sam mówił o tym od lat. Czuł się on zdegustowany, ponieważ władze odmawiały uznania prawdy. “Rząd jest nie tylko od tego” – dodał Cope – “żeby przyznać się do istnienia problemu, ale również od zapewnienia rozwiązania tego problemu”. Taka solidarność nie jest zaskakująca, jako że prawicowy rząd Sarkozy’ego również zaproponował ostre środki, mające na celu ograniczenie imigracji. Są wśród nich testy DNA potencjalnych kandydatów oraz test w języku francuskim ze „znajomości wartości Republiki Francuskiej”.
Minister Pracy Michel Sapin powiedział “France Info”, że imigracja powinna być kontrolowana, a jej limity zostały już dawno wyczerpane. W 2012 roku – jak dodał – według oficjalnych statystyk wydano 191452 pozwoleń na pobyt we Francji, z których 86572 dotyczyło imigracji rodzin. Wiceprzewodniczący Frontu Narodowego Louis Aliot powiedział z kolei, że Valls może sobie pozwolić na takie słowa, ponieważ zdaje sobie sprawę ze swojej popularności. Jego determinacja, zdaniem Aliota, wyraża się tylko w słowach, ale walenie pięścią w stół nie przyniosło żadnych rezultatów.
Rzeczywiście, pomimo jednomyślności w kuluarach, francuski rząd zdecydował się nie podejmować żadnych środków, ograniczających imigrację z Afryki. Dlaczego? Być może jest tak z powodu ogólnoeuropejskiej tolerancji, a dokładnie mówiąc polityki multikulturalizmu. Była ona krytykowana przez wielu polityków, w tym Merkel i Sarkozy’ego, ale nikt nie chce się przyznać do błędu na poziomie prawodawstwa. Gdyby ktoś to zrobił, inne doktryny tolerancji, np. tolerancja wobec homoseksualistów, również mogłaby się stać obiektem krytyki. Prawo do ponownego zjednoczenia rodziny jest uznawane w Europie i stanowi część francuskiego prawa od 1974 roku. Mało prawdopodobne jest, żeby Francja nagle je porzuciła.(…)
Co do wątpliwości na temat szans pogodzenia islamu z demokracją, Valls po prostu powtórzył słowa, które wypowiedział prezydent Hollande podczas wizyty w Tunezji. Prezydent oznajmił wtedy, że islam i demokracja są nie do pogodzenia, mając na myśli doświadczenia demokratyzacji Tunezji po „arabskiej wiośnie”. Jednak to odniesienie jest nieuzasadnione.
Mówimy tu o różnych rzeczach – islamie i demokracji w krajach arabskich oraz we Francji. Demokracja jest narzędziem, mającym na celu wprowadzenie ustroju politycznego, który będzie służył ludowi. Lud ten uważa we Francji, że islam jest religią nietolerancyjną, niemożliwą do pogodzenia z wartościami społeczeństwa francuskiego. Zdanie to podziela ok. 70% Francuzów, jak wynika z tegorocznego sondażu “Le Monde”.
Rośnie liczba obywateli zaniepokojonych coraz większym odsetkiem muzułmanów w kraju. Według wyników badania, w ciągu roku liczba Francuzów, których zdaniem islam rozwija się w kraju zbyt gwałtownie, wzrosła z 71% do 76%. Statystyki portalu abna.ir podają, że w przyszłości islam będzie dominującą religią we Francji. W kraju buduje się wiele meczetów oraz przemianowuje na meczety zamykane kościoły katolickie.
Jednakże Francja i Europa mają tradycje chrześcijańskie, a nie muzułmańskie. Jeśli politycy nie zdobędą się na odwagę, by ponownie roważyć politykę „tolerancji”, kraj stanie na skraju eksplozji społecznej. Tymczasem, w szeregach muzułmanów są siły gotowe do przystosowania się.
Założyciel Stowarzyszenia Francuskich Muzułmanów oraz przewodniczący rady przeciwdziałającej rasizmowi oraz islamofobii, Abdelaziz Chaambi, uważa, że konieczna jest taka interpretacja islamu, którą można by przystosować do francuskich realiów i wymogów. Jego zdaniem nie powinno się jednak kwestionować dogmatów i wierzeń. „W Lyonie, na przykład, polegalibyśmy na fatwie, która pozwoliłaby przystosować islam do życia codziennego we Francji. Muzułmanin mógłby dzięki temu siedzieć przy tym samym stole, co ktoś pijący alkohol lub palący marihuanę, ale byłby on w stanie zdystansować się od nich”, wyjaśnia Chaambi.
Filozof Abdennour Bidar poszedł jeszcze dalej i nawoływał muzułmanów do radykalnego „samokrytycyzmu”. Niestety – napisał – kultura islamska nie jest zdolna do samokrytyki. Ma ona bowiem paranoiczne przekonanie, że jakiekolwiek kwestionowanie dogmatów jest świętokradztwem. Nieważne czy dotyczy to Koranu, Proroka, ramadanu, halalu. Nawet osoby kuluralne i najlepiej wykształcone, skłonne do dialogu na wszystkie inne tematy, czują się skrajnie zagrożone, kiedy próbuje się rozmawiać o ich wyznaniu.
Francja asymiluje imigrantów od wielu lat, ale nastąpiła wyraźna zmiana, od kiedy UE naciska na kraje, żeby to one adaptowały się do potrzeb obcokrajowców. W rezultacie na przedmieściach wielkich miast zawiązują się społeczności wahhabickie, sponsorowane przez Arabię Saudyjską i inne kraje znad Zatoki Arabskiej. Są one otwarcie przeciwne francuskiemu państwu i nie uznają jego świeckiego modelu rządów.
Lyuba Lulko
Źródło: http://english.pravda.ru/world/europe/23-08-2013/125489-islam_france-0/
Tłumaczenie Veronica Franco