Sąd apelacyjny w Amsterdamie nakazał postawienie w stan oskarżenia Geerta Wildersa, członka parlamentu holenderskiego, za krytykowanie islamu. Wyrok ten odrzucił poprzednią decyzję holenderskiego prokuratora generalnego, który zadecydował, że nie posiada wystarczających dowodów aby oskarżyć Wildersa, lidera konserwatywnej Partii Wolności, o przestępstwo podżegania do nienawiści. Sprawa powstała po tym, gdy Wilders wyprodukował film „Fitna” w którym ukazuje, że islam propaguje przemoc. W pisemnym uzasadnieniu sąd apelacyjny stwierdził: „Poprzez atak na symbole religii muzułmańskiej [Wilders] również obraził muzułmanów”.
Werdykt ten prawdopodobnie zadowoli holenderskich muzułmanów, którzy wnioskowali do sądu apelacyjnego o przymuszenie prokuratury do wszczęcia postępowania przeciw Wildersowi za wyrażane przez niego opinie. Jednakże wielu innych uważa, że nakaz postępowania prokuratorskiego jest niepokojącym atakiem na wolność słowa w wykonaniu politycznie poprawnych sędziów, którzy starają się uciszyć krytykę wzrastającego wpływu islamu w Europie.
Wilders, który wypowiada się często przeciw islamizacji Holandii, powiedział: „Wyrok sądu to atak na wolność wypowiedzi… Od teraz udział w publicznej debacie stał się niebezpiecznym zajęciem. Jeśli ktoś wyrazi swoją opinię, ryzykuje postawienie w stan oskarżenia… A któż ma stanąć w obronie naszej kultury, kiedy mnie się ucisza?”.
Wilders nie jest jedynym obywatelem Holandii, który naraził się promuzułmańskiej „policji myśli” w tym postchrześcijańskim kraju. W 2002 roku holenderski polityk Pim Fortuyn został zamordowany przez lewicowego działacza za swój stosunek do islamu i imigrantów. W roku 2004 zasztyletowany został Theo Van Gogh, który wyprodukował film opowiadający o brutalnym traktowaniu kobiet w islamie. W roku 2006 pisarka i polityk Ayaan Hirsi Ali została zmuszona do opuszczenia kraju po krytyce sposobu traktowania kobiet w społeczeństwach muzułmańskich.
Jednakże sprawa Wildersa jest inna od poprzednich, gdyż teraz to rząd Holandii ulega naciskowi środowisk muzułmańskich, żądających uznania za przestępstwo każdego wystąpienia, które zostanie odebrane jako obraza islamu lub muzułmańskiej imigracji.
Holandia nie jest odosobnionym przypadkiem europejskiego kraju, w którym trwa batalia o wolność wypowiedzi. W Austrii posłanka do parlamentu Susanne Winter została skazana za przestępstwo, którym okazała się jej wypowiedź, że w dzisiejszym systemie społecznym prorok Mahomet zostałby uznany za pedofila po jego małżeństwie z sześcioletnią dziewczynką. Pani Winter została również skazana za „podburzanie”, gdy powiedziała, że Austria zmaga się właśnie z „imigracyjnym islamskim tsunami”.
We Włoszech, publicystka i pisarka Oriana Fallaci trafiła przed sąd za wypowiedź, że islam „wprowadza nienawiść zamiast miłości oraz niewolnictwo zamiast wolności”. Fallaci zmarła w 2006 roku, dwa miesiące po rozpoczęciu procesu. We Francji, pisarz Michel Houellebecq został postawiony przed sądem za nazwanie islamu „najgłupszą religią”. Został uniewinniony w październiku 2002 roku.
Całkiem niedawno aktorka Brigitte Bardot, obrończyni praw zwierząt, została skazana w czerwcu 2008 przez paryski sąd za wywoływanie nienawiści rasowej, gdyż domagała się od muzułmanów, żeby zwierzęta przed rytualnym zarżnięciem były poddawane znieczuleniu.
W Wielkiej Brytanii ustawa „O prześladowaniu rasowym i religijnym”, która wprowadza nowe przestępstwo nienawiści na tle religijnym, prowadzi do granic absurdu. Na przykład w hrabstwie Nottingham, w szkole podstawowej Greenwood odwołano jasełka bożonarodzeniowe ponieważ przedstawienie to kolidowało z muzułmańskim festiwalem Eid al-Adha. W Yorkshire College usunięto z kalendarza słowa Wigilia i Wielkanoc, żeby nie obrażać lokalnej mniejszości muzułmańskiej. W Szkocji, departament policji miasteczka Tayside przeprosił za wydrukowanie pocztówki z numerem policyjnego telefonu, na której widniało zdjęcie owczarka niemieckiego. Karta ta potencjalnie obrażała uczucia muzułmanów, ponieważ w islamie pies jest uznawany za zwierzę nieczyste.
Na podstawie tej samej ustawy zwolniono prezentera chrześcijańskiego radia w Glasgow, po audycji w której muzułmanin i chrześcijanin dyskutowali, czy Chrystus jest „droga, prawdą i życiem”. W Chestershire dwóch uczniów liceum w Alsanger zostało ukaranych przez nauczyciela, gdy odmówili modlenia się do Allaha, które było częścią lekcji religii. We wschodnim Londynie wszyscy członkowie rady miejskiej dzielnicy Tower Hamlets otrzymali zarządzenie, aby podczas Ramadanu nie spożywać posiłków w budynku ratusza w czasie posiedzeń, w których uczestniczą muzułmańscy radni. Wprowadzono także specjalne przepisy, pozwalające przerywać obrady na czas modlitw muzułmanów. Zmieniono również nazwę „Wigilii dla pracowników” na „posiłek świąteczny”.
Europejska wojna o wolność słowa wynika z głębokiego kryzysu, który powstał po odrzuceniu tradycji judeochrześcijańskiej, w połączeniu z masową imigracją z krajów muzułmańskich. Niestety, zapał do kryminalizacji wolności przekonań i wolności słowa, który cechuje lewicowych strażników orwellowskiej politycznej poprawności, systematycznie niszczy europejską demokrację.
Europejskie elity używają ustaw przeciwdziałających nienawiści nie tylko po to, żeby uciszyć niewygodnych obywateli, którzy nie zgadzają się z oficjalną polityką. Tworzą one również rozdźwięk w społeczności europejskiej, dzieląc ją na dwie grupy (mniejszość i większość) i każdej dając inne prawa i przywileje. Mniejszość (na przykład muzułmanie) narzuca swoją wolę większości (niemuzułmanom) przez agresywne ściganie tych, którzy nie chcą się podporządkować.
Europie brak ustawy na wzór amerykańskiej pierwszej poprawki do konstytucji, która chroni obywateli przed ściganiem za wyrażanie „złych” opinii. Europejska wojna o wolność słowa powinna posłużyć Amerykanom jako ostrzeżenie przed popadaniem w niebezpieczeństwo samozadowolenia. Administracja Obamy ogłosiła już, że chce „wzmocnić federalną legislację o prawa przeciwko nienawiści, rozszerzyć ochronę przeciwko przestępstwom na tle nienawiści oraz pobudzić Departament Sprawiedliwości do egzekwowania tych regulacji”. Niektórzy politycy, na przykład demokratyczna senator Nancy Pelosi, wyrazili również poparcie dla pomysłu przywrócenia tzw. Doktryny Bezstronności, co doprowadziłoby do cenzurowania opinii dziesiątek milionów Amerykanów.
Ponad dwieście lat temu Thomas Jefferson ostrzegał przed powolnym przechodzeniem z wolności do tyranii, gdy zauważył, że „istnieją prawa, których wyzbycie się na rzecz rządów jest bezużyteczne, a które rządy zawsze chętnie atakują. Są to prawa do myślenia i ogłaszania naszych myśli w mowie i piśmie”.
Czy Stany Zjednoczone podążą śladami Unii Europejskiej?
Soeren Kern Brussels Journal, tłum. TD