Mogadisz – piętnaście lat później

Minęło piętnaście lat od wydarzeń w Somalii, przestawionych w głośnym filmie Ridleya Scotta „Helikopter w ogniu”. Kraj ten cały czas jest pustoszony przez wojnę domową, której winni są nie tyle lokalni watażkowie, a islamscy fundamentaliści.

helikopter-w-ogniuRadykałowie islamscy skupieni w Unii Trybunałów Islamskich przejęli władzę w Somalii po raz pierwszy w czerwcu 2006 roku. UTI przeciwstawia się premierowi Abdulahhi Yusufowi, który wraz z rządem przebywa na uchodźstwie w Kenii. Radykalni muzułmanie najpierw zdobyli stolicę kraju Mogadisz, a następnie pozostałe regiony. Kraj podzielony pomiędzy kontrolowane przez fundamentalistów południe i centrum oraz północ pozostającą w rękach legalnej władzy, zaczął się rozpadać. Powstało kilka małych niezależnych państewek, a duża część kraju pogrążyła się w walkach pomiędzy klanami. W między czasie Unia Trybunałów Islamskich zaatakowała sąsiadującą Etiopię, z czasem zmuszając ją do zadania prewencyjnego uderzenia. W pół roku islamiści doprowadzili do rozpadu państwa i wplątali Somalię w konflikt zbrojny.

W grudniu 2006 islamiści byli zmuszeni zejść do podziemia w wyniku ofensywy wojsk etiopskich. Po wycofaniu się Etiopczyków (pod koniec 2008 roku) odzyskali władzę i wprowadzili sądy Szariatu w Mogadiszu. A także kontynuowali walkę o wpływy w reszcie kraju, przeprowadzając zamachy bombowe. Cały konflikt – dość typowy dla bojowników spod znaku zielonego sztandaru – charakteryzował się brutalnością i braniem na cel ludności cywilnej oraz nawoływaniem do świętej wojny z przeciwnikami politycznymi..

Teraz w rękach legalnego rządu pozostaje zaledwie kilka budynków, a rada ministrów została zmuszona do ogłoszenia upadku. Obecnie można uznać, że Somalia dołączyła do grupy państw islamskich, w których wprowadzono prawo religijne. Rodzi się, więc pytanie, czy w kolejnym kraju styl rządzenia będzie przypominał metody Talibów?

Najbardziej niepokojące jest jednak to, że w somalijskim konflikcie pojawia sie wątek europejski. Fundusze na prowadzenie działań przez islamistów płynęły ze Szwecji, a konkretnie z sieci bankierskiej  al Barakaat. Sama sieć jest od jakiegoś pod baczną obserwacją Komisji Europejskiej. Jej aktywa zostały po raz pierwszy zamrożone w 2005 roku, kiedy pojawiły się zarzuty o ścisłą współprace z założycielem Al-Kaidy Osamą Bin Ladenem. Po trzech latach perturbacji prawnych w listopadzie 2008 Komisja Europejska zadecydowała o pozostawieniu Al Barakaat na liście organizacji terrorystycznych.

Dwa główne zarzuty to ścisłe związki z Al-Kaida oraz pranie brudnych pieniędzy w nieregulowanym systemie przekazywania pieniędzy zwanym hawala. System polega na przekazywaniu pieniędzy na odległość przez zaufanych pośredników (najczęściej członków rodzin), którzy prowadzą placówki często w odrębnych częściach globu. Działa podobnie jak Western Union, ale nie pozostawia on jednak żadnych informacji o kontach, przelewach, wysokościach transferu, nadawcach czy odbiorcach. Często są to tzw. umowy o kompensację bardzo często stosowane do transferu brudnych pieniędzy. Właśnie ten system był wykorzystywany przez diasporę somalijską w Szwecji do finansowania wojny domowej.

Obrazu dopełnia fakt, że sama Al.-Kaida mocno wspierała UTI licząc, że Somalia pod jej rządami będzie idealnym, niekontrolowanym przyczółkiem dla niej samej i innych ugrupowań radykalnych. Nie można winić imigrantów, że wysyłają pieniądze do domu i nie bardzo się zastanawiają się, jak są one wydawane. Najgorsze jest jednak to, że część imigrantów porzuciła swoje nowe ojczyzny i udała się do Afryki, aby walczyć ramię w ramię ze skrajnymi fundamentalistami. Do Somalii ruszyli imigranci z takich państw jak Dania czy USA, a wylęgarnią bojowników i miejscem ich rekrutacji były często meczety.

Skoro udali się na inny kontynent, to jak zareagują, kiedy usłyszą w meczecie wezwanie do dżihadu tutaj, w Europie? Ostatnie wydarzenia w Szwecji budzą obawę. W Maloe zamknięcie meczetu w grudniu ubiegłego roku w dzielnicy Rosengarten, gdzie 85% stanowią imigranci w pierwszym i drugim pokoleniu, a bezrobocie sięga 38%, spowodowało zamieszki porównywalne z tymi we Francji kilka lat temu. Islamiści czują się tutaj jak u siebie i jak to trafnie zatytułował „Przekrój”, zaczyna się odbywać islamski sąd nad Europą.

Paweł Ulicki

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign
Avatar photo

Piotr S. Ślusarczyk

Doktorant UKSW, badacz islamu politycznego, doktor polonistyki UW; współprowadzący portal Euroislam.pl; dziennikarz telewizyjny i radiowy.

Inne artykuły autora:

Francja: „islamizacja” czy „islamofobia” ?

Niemcy: narasta zagrożenie islamskim terroryzmem

Szwecja: gangi nie odpuszczają