Jan Wójcik
Pod koniec ubiegłego roku Cameron, Sarkozy, a jeszcze przed nimi Merkel, ogłosili fiasko projektu wielokulturowości, która przez dekady była dogmatem w mediach, wśród organizacji pozarządowych i polityków centrum.
Był to cios dla ludzi, którzy z tą ideologią związali dużą część swojego życia, a niekiedy i swoich finansów. I nagle, niewiele ponad pół roku później, w lipcu, pojawił się zbawca tego całego towarzystwa. Postawny, jasnowłosy Norweg – Andreas Breivik. Bestialsko wymordował lewicową młodzież zgromadzoną na obozie partyjnej młodzieżówki na wyspie Utoya. Do tego zostawił manifest, w którym wyraźnie wskazał swoich inspiratorów.
Tak naprawdę to dzięki Breivikowi zmierzająca w mroki historii ideologia multikulturalizmu, która niewiele ma wspólnego ze współżyciem obywateli pochodzących z różnych kultur, dostała wiatru w żagle.
Na tej podstawie media przypuściły atak na tych, których morderca wymieniał w swoim manifeście. Norweski bloger Fjordman został potraktowany przez policję nie jak świadek, mimo że sam się zgłosił, ale jak podejrzany. Oczywiście oskarżono też Geerta Wildersa, Bat Ye’or, Roberta Spencera, Bruce’a Bawera, całą organizację EDL, nie dostrzegając nawet, że tą ostatnią Breivik w swoich wypocinach gardzi.
Zaczęto też negować zagrożenie ze strony islamskiego terroryzmu, a wiele uwagi poświęcano terroryzmowi prawicowemu, mimo że aktów tego ostatniego (poza Breivikiem) jeszcze w 2010 roku w statystykach Europolu nie odnotowano. Fareed Zakaria, naczelny „Newsweeka”, naginając statystyki i zaliczając do ruchów skrajnej prawicy separatystów z tych regionów Europy, gdzie te konflikty trwają od dziesięcioleci, ostrzegał przed rodzącym się prawicowym terroryzmem. Podobnie czynili Żakowski z dr Pankowskim. W ogóle, w Polsce, będącej na peryferiach problemów wielokulturowości, absurdalne były ataki „Krytyki Politycznej” na publicystów „Rzeczpospolitej”, domagające się wzięcia odpowiedzialności za Breivika. Pokazuje to jednak, że nieważny był związek, ważny był pretekst. Tym bardziej, że w listopadzie dla tejże „Krytyki Politycznej” nieistotne były o wiele poważniejsze poszlaki wiążące ją z niemiecką Antifą.
A dzisiaj? Breivik okazał się niepoczytalny, tak stwierdzili norwescy psychiatrzy. Chociaż zadecydować ostatecznie ma sąd, opinia specjalistów jest jednoznaczna. Przeglądając już choćby pobieżnie jego inspiracje, widoczne było pomieszanie tego człowieka, bo jakichże źródeł inspiracji tam nie było. Tym większa jest odpowiedzialność za słowa tych, którzy w plugawy sposób winę za potworną zbrodnię szaleńca przypisywali osobom całkowicie niewinnym.