Paradoks polega na tym, że w Egipcie postępowe chłoptysie z fejsem i Twitterem doprowadzili do pierwszych wyborów demokratycznych, które wyniosą do władzy wsteczne „Bractwo Muzułmańskie”. Dla reszty świata postęp techniczny powodujący regres intelektualny jest oczywiście źródłem optymizmu.
Uwolnione z okowów Mubaraka „Bractwo Muzułmańskie” jawi się niczym jutrzenka liberalizmu – np. na tle jeszcze bardziej fanatycznych islamistów tzw. salafitów. Drugi paradoks polega na tym, że w obawie oprzed salafitami reszta świata cieszyć się bedzie z sukcesów „Bractwa Muzułmańskiego”.