Pojawiali się z zaskoczenia, zrzucali bomby i w ciągu kilkudziesięciu sekund atomowe marzenia dyktatorów obracały się w perzynę. Izraelscy lotnicy już dwa razy siłą powstrzymali wrogie państwa od zdobycia technologii jądrowych. Teraz politycy w Tel-Awiwie ostrzegają, że w kwestii Iranu opcja militarna nie jest wykluczona. Wiele elementów wydarzeń współczesnych pokrywa się z tymi historycznymi.
Oficjalnie władze Izraela zapewniają, że atak na irańskie instalacje atomowe jest skrajnym i „niechcianym” ostatecznym rozwiązaniem. Teheran grozi ostrym odwetem i rozpętaniem regionalnej wojny w wypadku agresji. Państwo Żydowskie w przeszłości dało jednak wyraz swej determinacji w obliczu zagrożenia ze strony programów atomowych wrogich państw.
Dwukrotnie Izraelczycy wykonali ryzykowne i bezprawne ataki, które obracały w perzynę atomowe marzenia wrogich dyktatorów.
Czarna robota
Na początku lat 80-tych XX wieku Irak Saddama Hussajna intensywnie rozwijał program nuklearny we współpracy z Francją. Bagdad zapewniał, że potrzebuje energii jądrowej wyłącznie do celów cywilnych, podobnie jak teraz Teheran.
Izraelczycy nie ufali jednak dyktatorowi i byli przekonani, że wrogo nastawiony do Izraela Hussajn chce zdobyć broń atomową. Izraelskie władze i wojskowi zdecydowali się za wszelką cenę do tego nie dopuścić.
Początkowo próbowano osiągnąć cel subtelniej, czyli korzystając ze świetnego wywiadu. Nie ma na to twardych dowodów, ale to najprawdopodobniej Izraelczycy w 1979 wysadzili w powietrze magazyn pełen części, które były gotowe do wysłania do Iraku na plac budowy reaktora.
Później doszło do kilku innych zamachów na francuskie firmy współpracujące przy projekcie. W 1980 roku w tajemniczych okolicznościach został zamordowany Yahya El Mashad, egipski naukowiec który kierował irackim programem atomowym.
więcej na TVN24.pl