Nina Shea
Współpraca między administracją Obamy, a Organization of the Islamic Cooperation (OIC) w celu zwalczania „islamofobii”, może doprowadzić do delegalizacji wolności wypowiedzi.
Biały Dom przewodzi międzynarodowym wysiłkom na rzecz „wprowadzenia w życie” rezolucji ONZ przeciwko religijnym „stereotypom”, w szczególności w odniesieniu do islamu. Aby nie było wątpliwości, nie postuluje ograniczenia wolności słowa. Niemniej jednak jego partnerzy we współpracy, 56 państw członkowskich OIC, nie mają takich skrupułów. Wiele z nich kontroluje prywatne wypowiedzi przy pomocy prawa islamskiego przeciwko bluźnierstwu; OIC długo pracowało nad tym, aby tego typu rozwiązania znalazły szerokie zastosowanie. Pod naciskiem muzułmanów, w Europie Zachodniej mamy do czynienia z rozwiązaniami prawnymi przeciwko mowie nawołującej do nienawiści, które są porównywalne do islamskich kodeksów przeciwko bluźnierstwu.
W marcu tego roku amerykańscy dyplomaci doprowadzili do przyjęcia Rezolucji 16/18 wewnątrz samej Rady Praw Człowieka ONZ. W niezobowiązującym dokumencie wyrazili między innymi zaniepokojenie religijnymi „stereotypami” i „negatywnym profilowaniem”, ale nie ograniczyli wolności wypowiedzi. Zadaniem tej rezolucji było (co się udało) zastąpienie zdecydowanie niebezpiecznej rezolucji OIC przeciwko „szkalowaniu religii”, która chroniła instytucje religijne, a nie wolność jednostki.
Niemniej jednak, dzięki niejasnej amerykańskiej inicjatywie dyplomatycznej, która wyszła na jaw w lipcu, Rezolucja 16/18 ma szansę stać się trampoliną dla ożywionych wysiłków międzynarodowych, mających na celu karanie wypowiedzi szkalujących islam – czyli to, czemu miała położyć kres. Powołując się na potrzebę „wdrażania w życie” Rezolucji 16/18, administracja Obamy, przy współpracy z mającą swoją siedzibę w Arabii Saudyjskiej OIC, z niewytłumaczalnych powodów skierowała międzynarodowe wysiłki do akcji przeciwko islamofobii. Koszty takiej operacji, która wykracza poza ramy ONZ i nie jest wymagana przez samą rezolucję, dobrowolnie przejęli na siebie Amerykanie.
15 lipca w Istambule, na kilka dni przed norweską masakrą, sekretarz stanu Hillary Clinton współprzewodniczyła sesji OIC na temat nietolerancji religijnej. To właśnie tam wyszła z inicjatywą, zapraszając ministrów spraw zagranicznych i przedstawicieli państw członkowskich OIC na inauguracyjna konferencję, którą zorganizują Stany Zjednoczone na jesieni w Waszyngtonie. Przewiduje się, że będzie to pierwsze z serii spotkań poświęconych sposobom skutecznego wdrażania w życie Rezolucji 16/18.
W przemówieniu Clinton wyraźnie zaznaczyła, że Stany Zjednoczone nie chcą ograniczać wolości słowa: „Rezolucja wzywa państwa do „zwalczania obraźliwych wypowiedzi przy pomocy edukacji, dialogu między religiami i debaty publicznej … ale nie karania za słowa chyba, że bezpośrednio podżegają do przemocy”.
Podczas gdy Stany Zjednoczone budują nową scenę światową, na której oskarża się Zachód o „islamofobię”, OIC zwarła szyki wokół tej inicjatywy, traktując ją jak propagandową mannę z nieba. Niezwłocznie umocniła swoje stanowisko, żądając globalnych rozwiązań prawnych przeciwko bluźnierstwu, wznawiając kampanię w ONZ ( która uprzednio nie powiodła się) na rzecz międzynarodowych uregulowań prawnych przeciwko tak zwanemu szkalowaniu islamu. OIC jasno dała do zrozumienia, że jej celem jest wykorzystanie nadchodzącej konferencji, aby kontynuować wywieranie nacisku na rządy zachodnie w celu regulacji, w imieniu islamu, kwestii wolności wypowiedzi.
OIC na nadchodzącym spotkaniu będzie „starała się rozwijać podstawy prawne dla rezolucji Rady Praw Człowieka ONZ, co pomoże uchwalić rodzime prawa w krajach zaangażowanych w sprawę oraz formułować międzynarodowe prawa, zapobiegające podżeganiu do nienawiści wynikającej z nieustającego szkalowania religii”.
17 sierpnia w tekście dotyczącym inicjatywy, sekretarz generalny OIC Ekmeleddin Ihsanoglu entuzjastycznie podszedł do tematu. Wyraził zaniepokojenie, że „antyislamskie i antymuzułmańskie postawy i działania, znane jako islamofobia, znajdują miejsce w agendach ultraprawicowych partii politycznych i ugrupowań społecznych na Zachodzie, w ich antyimigracyjnych i antywielokulturowych celach”, a także, że „ich poglądy są propagowane pod hasłami wolności wypowiedzi i wyrażania opinii.” Jest to paralela do ataku dawnego bloku sowieckiego na pierwszą poprawkę [do konstytucji USA] jako oficjalnego usankcjonowania rasizmu.
Cytując podobną litanię przykładów – „publikacja obraźliwych karykatur proroka sześć lat temu, która wywołała wściekłość w całym świecie muzułmańskim, projekcja filmu Fitna oraz niedawne palenia Koranu” – Ihsanoglu mocno podkreślał, że „nikt nie ma prawa obrażać innych za ich wiarę lub wzywać do nienawiści i uprzedzeń” i że „wolność wypowiedzi musi być praktykowana odpowiedzialnie.”
W oddzielnym raporcie OIC, Ihsanoglu podniósł stawkę. Ostrzegał przeciwko „instytucjonalizacji zjawiska islamofobii poprzez włączenie się europejskiej skrajnej prawicy w struktury rządowe i działania polityczne.”
Pakistański stały przedstawiciel z ramienia OIC do HRC, ambasador Zamir Akram, skomentował tę inicjatywę tak, że OIC nie będzie szła na kompromisy dotyczące „czegokolwiek, co jest przeciwko Koranowi, co jest przeciwko prorokowi i co jest przeciwko muzułmańskiej społeczności jeśli idzie o dyskryminację”.
Co się tyczy [reguły] wzajemności – na przykład reformy saudyjskich szkolnych podstaw programowych, które w dalszym ciągu nauczają uczniów „zabijania” Żydów, „zwalczania” wierzących w wielobóstwo, postrzegania chrześcijan jako „wrogów” i rozprzestrzeniania islamu za pomocą „dżihadu” – nie ma co na nią liczyć.
Inicjatywa działa tylko jedną stronę. Jak powiedział Akram: „Rezolucja 16/18 wypłynęła na morzu dyskryminacji, głównie muzułmanów, w Europie i Zachodzie”. I dodał: „Nie wydaje mi się, aby jakikolwiek kraj w świecie muzułmańskim świadomie dyskryminował mniejszości”. Podobnym tropem podążył Ihsanoglu pisząc, że “wiara islamska opiera się na tolerancji i akceptacji innych religii. Nie godzi się na dyskryminację jednostek ludzkich ze względu na klanowość, pochodzenie, kolor, lub wiarę.” (W swoim komentarzu w „Turkish Weekly” Ihsanoglu zadeklarował, że „OIC nigdy nie dążyła do ograniczenia wolności wypowiedzi.”)
Po wygraniu ostatniej rundy w ideologicznej walce o prawa jednostki i wolności w ONZ, w marcu tego roku, administracja USA obecnie organizuje nieodpłatnie nowe “transnarodowe” forum, aby ponownie zaskarżyć sprawę, przy pomocy instytucji, która otwarcie jest wrogo nastawiona do tych wolności. Agenda planowanego forum będzie miała taką strukturę, że wolność wyrażania opinii zostanie poddana próbie i najprawdopodobniej potępiona przez większość uczestników. Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom OIC, że rozprawa z „antyislamskimi i antymuzułmańskimi postawami” będzie miała miejsce po „wdrożeniu” procedur, administracja dosiadła tygrysa.
W 2009 roku w swym kairskim przemówieniu prezydent Obama powiedział: „Uważam, że częścią mojej odpowiedzialność jako prezydenta Stanów Zjednoczonych jest zwalczanie negatywnego stereotypu islamu, gdziekolwiek się pojawi”. Z tego stwierdzenia wynikają pewne problemy. Jednym z nich jest zachęta do dyplomatycznego szaleństwa, to znaczy do zorganizowania tej konferencji.(pj)
Nina Shea jest dyrektorką the Hudson Institute’s Center for Religious Freedom i współautorką obok Paula Marshalla, książki “ Silenced: How Apostasy and Blasphemy Codes are Choking Freedoms Worldwide”.
Tłum. Jagoda Gwizd
Źródło: http://www.nationalreview.com/articles/276021/administration-takes-islamophobia-nina-shea?page=2