Potrzeba potwierdzenia przez islamistów słuszności swej wiary skutkuje wypaczeniem rzeczywistości i przelewem chrześcijańskiej krwi w Egipcie.
Jakiś czas temu w Egipcie grupa uzbrojonych muzułmanów (czytaj: islamistów) w sile około 3 tys. ludzi ostrzelała i obrzuciła koktajlami Mołotowa koptyjskie kościoły, domy i sklepy w rejonie Imbaba w pobliżu Kairu, w wyniku czego 12 chrześcijan straciło życie (niektórzy zginęli z rąk snajperów), 232 osoby odniosły rany, podpalono trzy kościoły, splądrowano i spalono wiele domów.
Władze egipskie wykazały opieszałość w powstrzymaniu zbrodniarzy – według zeznań świadków ostrzał rozpoczął się ok. 17.30, natomiast wojsko wkroczyło dopiero ok. 22, co dało przestępcom wystarczająco dużo czasu, aby sterroryzować Koptów. „Dzwoniłem wszędzie, ale nikt nie kwapił się przyjechać. Żal mi tych młodych ludzi, którzy zginęli” – powiedział jeden z księży dodając naiwnie: „Musimy teraz zwrócić się o pomoc międzynarodową”.
Wskazując na bezprecedensową skalę tych wydarzeń Nabil Sharaf el Din, liberalny pisarz muzułmański stwierdza, że „Armia albo jest niezdolna [do powstrzymania przemocy antychrześcijańskiej] albo współdziała z salafistami [islamistami]”. Co wobec tego wywołało ostatnie barbarzyńskie ataki salafistów, czy też, jak nazywają je mainstreamowe media – „konflikty o podłożu religijnym”?. Islamiści twierdzą, że chrześcijańska dziewczynka, która przeszła na islam, została przez członków kościoła koptyjskiego porwana i torturami zmuszona do wyrzeczenia się islamu. Toteż ataki te były rzekomo częścią „operacji ratunkowej”.
Kwestia chrześcijanek rzekomo przechodzących na islam i porywanych przez kościół koptyjski jest najnowszą wymówką islamistów pozwalającą im zmieniać życie koptów w piekło (brzmi to szczególnie ironicznie zważywszy na fakt, iż w Egipcie dzieje się dokładnie odwrotnie: muzułmanie regularnie porywają i zmuszają chrześcijanki do przejścia na islam. Na kilka dni przed atakami tysiące islamistów przemaszerowały przed katedrą św.Marka, siedzibą koptyjskiego papieża Shenouda domagając się „uwolnienia” dwóch kobiet, żon duchownych, które rzekomo po przejściu na islam zostały przez koptystów porwane i zmuszone do powrotu do chrześcijaństwa (Idea zmuszania kobiet do powrotu do poprzedniej religii za pomocą tortur doskonale pasuje do sposobu myślenia muzułmanów, jako że oprócz tych szkół szariatu, które nakazują natychmiastową egzekucję apostatów, istnieje dominująca w Egipcie, „liberalna” szkoła Hanafi, która nakazuje bicie i więzienie apostatów dopóty, dopóki nie oprzytomnieją i nie powrócą na łono islamu).
Fakt, iż wspomniane kobiety publicznie zaprzeczały jakoby kiedykolwiek przeszły na islam, pozostaje niejako bez znaczenia; jedna z nich, Camelia Shehata, w nagraniu sprzed kilku miesięcy zapowiada, że będzie „żyła i umrze jako chrześcijanka”, a w relacji sprzed tygodnia, w której wystąpiła wraz ze swoim mężem – duchownym – i małym dzieckiem, stanowczo zaprzecza jakoby kiedykolwiek przeszła na islam i błaga muzułmanów, żeby zostawili ich w spokoju.
To rzekomo „rycerskie” zachowanie „ratowania” dam, które jakoby przeszły na islam, nawet jeśli one stanowczo temu zaprzeczają, podkreśla obsesyjny stosunek świata islamskiego do kwestii zmiany religii – powszechnie wiadomo że ci, którzy odchodzą od islamu, zasługują na śmierć, natomiast niewiele osób ma świadomość, że nawróceni na islam, z własnej woli czy przymusu, są dla islamu bardzo cennym potwierdzeniem ich wiary i muszą być szczególnie chronieni. Nawet świat Zachodu zaraził się tą obsesją, czego przykładem jest pojawienie się uporczywej plotki głoszącej, iż zmarły Jacques Cousteau przyjął islam, co zmusiło fundację Cousteau do opublikowania listu, w którym zaprzeczają tym pogłoskom.
Faktem jest, że nowa arabska książka, pod tytułem „Al-Quran Yaqum Wahdu”, składająca się z 33 anegdot na temat zachodnich intelektualistów, którzy przeszli na islam po tym, jak rzekomo zafascynowały ich prawdy Koranu, wymienia na samym początku właśnie Cousteau oraz Henryka Brodera, krytyka islamu, pomimo tego, że w rzeczywistości ich rzekome „nawrócenie” na islam nigdy nie miało miejsca. Pojawia się więc pytanie, ile z pozostałych 31 anegdot (i czy którakolwiek z nich) ma pokrycie w rzeczywistości.
Muzułmański intelektualista Khaled Monaster w swoim artykule „The Broder Dilemma and Inferiority Complex” (Problem Brodera i kompleks niższości) wyjaśnia, dlaczego muzułmanie mają obsesję na punkcie konwertytów: „My muzułmanie mamy kompleks niższości. Czujemy, że nasza religia potrzebuje stałego, codziennego potwierdzenia w postaci Europejczyków i Amerykanów przechodzących na islam. Jakiż zachwyt ogarnia nas ilekroć Europejczyk lub Amerykanin deklaruje przyjęcie islamu, co dowodzi, że żyjemy w ciągłej obawie i niepokoju, oraz nieustannie oczekujemy potwierdzenia ze strony świata Zachodu, że nasza religia jest „w porządku”.
Omawiając przypadek Henryka Brodera i entuzjastyczną reakcję świata arabskiego wobec informacji o jego rzekomym przejściu na islam, która pojawiła się w wyniku błędnej interpretacji jego sarkastycznych uwag, Monaster pisze: „Jesteśmy ludźmi niezdolnymi do zrozumienia sarkazmu, gdyż wymaga on odrobiny myślenia i intelektualizowania. Czytamy szybko i pełni oczekiwań, a nie szukamy prawdy i rzeczywistości. Ogarnia nas ślepota na to, co jest niezgodne z naszymi nadziejami.”
Otóż właśnie tak samo, jak w przypadku rzekomych zachodnich konwertytów na islam, muzułmanie nie potrafią stawić czoła rzeczywistości w kwestii tak zwanych koptyjskich konwertytów. Różnica polega na tym, że koptowie żyją pod islamskim zwierzchnictwem, toteż za każdym razem, gdy ujawnia się muzułmański kompleks niższości, rdzennych chrześcijan w Egipcie dosięga śmierć i zniszczenie.(pj)
Raymond Ibrahim
Tłum. Totty
http://frontpagemag.com/2011/05/18/muslim-inferiority-complex-kills-christians-2/