Norweska agencja państwowa organizująca dzieciom zajęcia w czasie pozalekcyjnym proponuje nie-muzułmańskim uczennicom oryginalny prezent…hidżab. Władze placówki nie widzą w tym problemu. Pierwszymi ofiarami przymusu religijnego są przede wszystkim sami muzułmanie, jednak jeśli jego wpływy przybiorą na sile w następnej kolejności uderzy to w ogół społeczeństwa-ostrzega norweska aktywistka zaangażowana w debatę publiczną na temat problemów islamu.
Norweska agencja praw człowieka Human Rights Service (HRS) została poinformowana, że na uczennice szkoły Vahl Grade School w centrum Oslo wywierana jest presja by nosiły hidżab. Okazało się, że pracownica szkoły pochodzenia pakistańskiego nakłaniała pierwszoklasistki do ubrania zasłony opowiadając jak pięknie będą wyglądały w hidżabach i mówiąc, że mogą otrzymać je w prezencie. Asystentka nauczyciela, odpowiedzialna również za organizowanie uczniom czasu wolnego w szkole, w marcu namówiła swojego szefa z organizacji Skolefritidsordning (SFO) zapewniającej szkołom wolontariuszy do opieki nad dziećmi przed i po lekcjach by zapytał listownie rodziców czy ich córki mogą przyjąć hidżaby od SFO.
Dziewczynki, o które chodzi nie są muzułmankami. Co więcej, zadaniem SFO jest oferowanie dzieciom zajęć pozalekcyjnych w bezpiecznym środowisku, a nie misjonowanie. Zamiast hidżabów SFO powinno dawać dżinsy osobom, których rozwój osobisty jest zahamowany przez ubrania zasłaniające całe ciało – sugeruje Hege Storhaug, norweska dziennikarka, działaczka polityczna i szefowa informacji w organizacji Human Rights Service (HRS), znana ze swego zaangażowania w debatę publiczną na temat problemów islamu.
Po zbadaniu sprawy HRS odkryła, że z okazji Ramadanu w szkole wisiały również plakaty informujące o godzinach modlitwy dla dzieci. Na modlitwę, podczas której obowiązuje segregacja płciowa, zaprasza z plakatu ściskająca Koran dziewczynka ciasno owinięta hidżabem.
Chcący zachować anonimowość pracownik szkoły wyjaśnia zjawisko: W pierwszej klasie połowa dziewczynek wyznających islam przychodzi do szkoły w hidżabie. W trzeciej klasie nosi je już znaczna większość. Nic w tym dziwnego zważywszy, że w tej szkole jedynie pięc procent uczniów to rdzenni Norwegowie, a nigdzie na świecie dzieci nie chcą się wyróżniać wśród rówieśników.
Nie wiadomo od jak dawna uczniowie tej szkoły podlegali islamizacji, jednak władze placówki zdają się nie widzieć co się dzieje na szkolnych korytarzach i boiskach. Grete Wahlmann, kierowniczka asystentów, nie rozumie o co tyle zamieszania. To tylko gest ze strony SFO, dwie dziewczynki chciały ubrać śliczne kolorowe hidżaby i dlatego SFO zapytało rodziców czy nie mają nic przeciwko temu by je dostały.
Hege Storhaug, autorka bestsellera z 2006 But the Greatest of These Is Freedom: On the Consequences of Immigration, komentuje zjawisko:
Niepokojący jest brak zrozumienia problemu ze strony władz szkoły. Pierwszymi ofiarami przymusu religijnego są przede wszystkim sami muzułmanie, jednak jeśli jego wpływy przybiorą na sile, w następnej kolejności uderzy to w ogół społeczeństwa. Mamy tu do czynienia z sytuacją, w której szkoła nie potrafi określić swoich wartości i kultury. W środowisku gdzie przeważają emigranci, nie udaje jej się bronić podstawowych wartości demokracji, co wynika ze źle pojętego szacunku i tolerancji dla tak zwanej różnorodności. Ten przykład drastycznie ilustruje, dlaczego w instytucjach publicznych nie ma miejsca na hidżaby i inne symbole religijne. Powinny one zniknąć z uniwersytetów, urzędów i szpitali; oczywiście byłoby głupotą oczekiwać, że stanie się tak w przeciągu najbliższej dekady, jednak czy w ogóle są na to szanse? Prasa i politycy przypominają raczej zadowolone z siebie papierowe kukły, podczas gdy walka o wartości toczy się przed ich nosami, ale ci zaślepieni, tchórzliwi i leniwi ignoranci nie myślą o przyszłości Norwegii.
JB na podstawie HRS