Słynne telewizje – BBC World, CNN, France24 – walczą o wpływ na nasze wyobrażenia o świecie. Ale tylko anglojęzyczna Al-Dżazira chce bogatej Północy pokazać biedne Południe. Jest telewizją terroru (jak ją nazywają w USA) czy głosem tych bez głosu?
Wieczorne wiadomości w telewizji BBC World nie zaskakują niczym poza rzetelnością, zwykle zresztą od BBC oczekiwaną: program jądrowy Iranu, kolejne ofiary śmiertelne w Afganistanie, przypomnienie nieudanego zamachu na Times Square. Tymczasem anglojęzyczna Al-Dżazira (Al-Jazeera English) wydaje się raportować z innego świata. Zaczyna swoje informacje od kolejnej próby złamania blokady Strefy Gazy, następnie referuje sytuację w enklawie, krytykując Izrael! Dwóch pierwszych newsów Al-Dżaziry w serwisie BBC World w ogóle nie ma, a trwają one tyle co sześć innych u brytyjskiej konkurencji.
Inna ciekawa różnica: po głównych wiadomościach BBC powraca do standardowej ramówki – gospodarki i sportu, a Al-Dżazira nadaje półgodzinny program „Listening Post”. Tym razem o podwójnych standardach w amerykańskich mediach. To przypadek Octavii Nasr, głównej wydawczyni tematów bliskowschodnich w CNN. Zwolniono ją z pracy, gdyż wyraziła żal po śmierci libańskiego przywódcy duchowego Mohammada Husajna Fadlallaha. Duchowny popierał Hezbollah, ale słynął z liberalnych poglądów społecznych, np. z pionierskich działań na rzecz praw kobiet. Utrata pracy przez znaną dziennikarkę CNN z powodu wyrażenia własnej opinii (na Twitterze) o autorytecie szanowanym w różnych kręgach zakrawa na medialny skandal. O tym w BBC i CNN cisza.
Powstała w 2006 r. angielska Al-Dżazira ze słynną arabską siostrą ma tyle tylko wspólnego, że oba programy nadawane są z Doha i sponsoruje je katarski władca. Programowo pozostają całkowicie odrębne. Angielska Al-Dżazira to pierwsza globalna telewizja informacyjna z siedzibą na Bliskim Wschodzie, która – jak chcą wydawcy – „podąża za słońcem”. Zaczyna dzień w studiu w Kuala Lumpur, następnie nadaje z Doha, Londynu i kończy w Waszyngtonie.
Mosty między kulturami
Od uznanej konkurencji – BBC World, CNN International, France24, Russia Today – różni się nie tyle liczbą studiów, biur i korespondentów, co przede wszystkim światopoglądem. Twórcy stacji podkreślają, że chcą zrównoważyć informacje na Zachodzie wiadomościami ze świata rozwijającego się, a globalnemu widzowi przedstawiać ludzi i wydarzenia z miejsc prawie nieobecnych w innych mediach. A także budować mosty między kulturami. Te zgrabne i neutralne słowa kryją prawdę polityczną: Al-Dżazira apeluje do tych, którzy krytycznie oceniają politykę zagraniczną USA, nie podzielają europocentrycznego światopoglądu, a przy tym rozumieją po angielsku. Czyli dużo polityki w duchu antyneokolonialnym dla co najmniej miliarda potencjalnych widzów.
Wśród nich są lewicowi kontestatorzy polityki Zachodu, a nie ma Arabów. Ci wybierają arabską Al-Dżazirę. Ale około miliarda muzułmanów – tych z Indonezji, Indii czy Pakistanu – po arabsku nie mówi, a z pewnością podziela punkt widzenia arabskiej telewizji. Dla nich naturalnym wyborem, o ile znają język, będzie angielska Al-Dżazira, oprócz Azji oglądana także w Ameryce Łacińskiej, Europie i od niedawna w Australii i Kanadzie – w sumie w ok. 180 mln gospodarstw domowych. W USA, krytycznie recenzowanych przez anglojęzyczną Al-Dżazirę, dostęp do kanału ma marginalna liczba widzów. Nie ma tu dobrej reputacji. Cierpi z powodu arabskiej Al-Dżaziry, w USA nazywanej terror TV lub ramieniem Al-Kaidy. Jej zwolennicy organizują kampanię www.iwantaje.net, a przeciwnicy www.stopaljazeera.org.
Al-Dżazira nie karmi widzów zwykłą trzecioświatową papką: pretensje biednych pod adresem bogatych, skargi na historyczne uwstecznienie Południa i zależność od Północy. Przeciwnie, chociaż stacja wiernie wyznaje swoją ideologię, poziom merytoryczny i różnorodność przekazu imponują. Tak wyspecjalizowanych programów (np. „Inside Iraq” o współczesnym Iraku lub autotematyczny „Listening Post” o światowych mediach) nie znajdziemy nigdzie indziej. Filmy dokumentalne pokazywane w serii „Witness” i „People&Power” dorównują tym z prime time w Planete. Dokumenty kulturalne (np. „Music of Resistance” o politycznie zaangażowanych muzykach) i raporty ekologiczne dopełniają programu kosztem wiadomości sportowych.
Nazwiska prezenterów i ich rozmówców także przyciągają widzów. Dla stacji pracuje słynny David Frost. Mówi się o nim, że jest jedyną osobą, która przeprowadziła wywiady z co najmniej 6 premierami Wielkiej Brytanii i 7 prezydentami USA, w tym znaną z filmu „Frost/Nixon” rozmowę z Richardem Nixonem (POLITYKA 7/09). Nie sposób stwierdzić, czy to honorarium skłoniło Frosta do poprowadzenia autorskiego programu „Frost Over the World” dla Al-Dżaziry. Sam mówi, że chodziło o wyzwanie: „Tym razem celem nie są jedynie widzowie amerykańscy i angielscy, ale pozostałe 6 mld mieszkańców globu”.
Więcej na: polityka.pl