Francja staje się konającym mocarstwem, w którym konflikty na tle rasowym i religijnym co jakiś czas dają o sobie brutalnie znać. Francuzi żyją w „permanentnym stanie wyjątkowym”.
W ostatnich dniach setki policjantów zostało rannych. Tysiące młodych ludzi trafiło do aresztu. Straty można liczyć w milionach. Emblematem V Republiki został funkcjonariusz z długą bronią.
Wstrząsające obrazy z Francji uruchomiły w Polsce debatę o migracji i bezpieczeństwie granic toczącą się w cieniu kampanii wyborczej. Media nad Wisłą zachowują się zgodnie z podziałem politycznych sympatii; redakcje wrogie wobec obecnego rządu informują zdawkowo o zamieszkach, ale – jak mówi się w żargonie dziennikarskim – „tematem nie grają”, czyli na własnych łamach nie prowokują debaty na temat tego, co się dzieje w największych miastach Francji. Po przeciwnej stronie barykady – są ci dziennikarze, którzy relacje na temat Francji włączają w bieżącą politykę rządu, sprzeciwiającą się polityce azylowej i migracyjnej UE.
Obie strategie przyczyniają się do spadku wiarygodności mediów głównego nurtu. Najbardziej jednak dziwią opinie, które w obliczu ogromnych zniszczeń, aktów wandalizmu, ataków na policjantów czy prób zamordowania mera jednej z podparyskich miejscowości zaprzeczają temu, że Francja ma problem z imigracją.
Ludwika Włodek, dziennikarka, adiunkt w Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego, jak cytuje Oko Press, skomentowała zajścia nad Loarą na Facebooku: „Nie, Francja nie ma problemu z imigrantami. Francja ma problem z brutalną policją. Nahel M., siedemnastolatek z Nanterre, zastrzelony 27 czerwca, bo nie zatrzymał się do kontroli (przewidziana kara za taki występek to więzienie do roku, mandat 7,5 tys. euro, zatrzymanie prawa jazdy na 3 lata itd., nie ludzkie życie). Zaledwie dwa tygodnie wcześniej, w podobnych okolicznościach, w Angoulême, zginął, także z rąk policjanta, Alhoussein Camara”.
Prawda jest taka, że francuskiej policji można sporo zarzucić. Jednak policjant, który strzelił do nastolatka mógł poczuć się zagrożony, ponieważ samochód, jak pisze Oko Press, „uderzył go w nogi”. W moim przekonaniu policjant stojący przed maską samochodu, który „uderza go w nogi”, ma prawo myśleć, że kierowca chce go przejechać.