Zakonnica Juliana Seelmann z klasztoru w Oberzell w południowych Niemczech skazana została przez sąd na grzywnę kilkuset euro za pomaganie dwóm imigrantkom z Nigerii. Groziło im odesłanie do Włoch.
Nigeryjki uciekły z Włoch, gdzie były zmuszane do prostytucji i gdzie po odesłaniu nadal byłyby do niej zmuszane. Po decyzji sądu o deportacji skorzystały z ochrony, nazywanej w Niemczech „kościelnym azylem„. Jest to procedura istniejąca od 1983 roku, gdy kościół w Berlinie próbował pomóc uchodźcy z Turcji, któremu groziła deportacja do kraju rządzonego wówczas przez wojskowych. Cemal Kemal Altun popełnił samobójstwo, kiedy jego odwołanie zostało odrzucone przez sąd.
Formalnie „kościelny azyl” został usankcjonowany porozumieniem zawartym w 2015 roku pomiędzy kościołami (protestanckimi i katolickim) oraz BAMF, niemiecką agencją imigracyjną.
Porozumienie przewiduje, że parafie mogą w wyjątkowych przypadkach udzielać schronienia osobom, którym grozi deportacja, ale muszą o tym zawiadomić władze. Przypadki takich osób są rozpatrywane przez specjalne komisje odwoławcze. Prawie wszystkie dotyczą wydalenia do kraju przybycia w Unii Europejskiej; zgodnie z unijną Konwencją Dublińską tam powinny być prowadzone postępowania azylowe.
Ogromna większość przypadków „kościelnego azylu” jest przez komisje załatwiana negatywnie. W 2018 roku kościoły chroniły 498 osób, a 12% zgłaszanych przez kościoły przypadków została załatwiona pozytywnie; w pierwszych czterech miesiącach 2019 roku decyzje o deportacji zostały uchylone tylko w 2 przypadkach na 147 (późniejszych danych nie ma).
Procesy sądowe zdarzają się wówczas, gdy kościóół nadal udziela schronienia imigrantom, których sprawy zostały przez komisję załatwione negatywnie – osoby takie mieszkają na terenie parafii czy klasztoru i są na ich koszt utrzymywane. Policja nie wkracza do obiektów kościelnych.