Wiadomość

Wojna Izraela z Hamasem: błędy, groźby i antyizraelskie nastroje

Po trafieniu rakietą Hamasu w dom mieszkalny w Sderocie, Izrael. (Wikimedia, Oren Rosenfeld)

Z powodu błędów Izraela, także tych wynikających z chybionej strategii komunikacyjnej, zachodnim politykom trudniej jest popierać stronę izraelską w konflikcie z Hamasem.

Wsparcie jest teraz Izraelowi potrzebne, Iran zapowiada bowiem krwawy odwet.

Od 2015 roku setki osób biorą udział w corocznej demonstracji Al-Quds we Frankfurcie. Według lokalnego Urzędu Obrony Konstytucji jest ona inicjowana przez islamskie grupy ekstremistyczne i często zawiera treści antyizraelskie.  6 kwietnia w tej kontrowersyjnej manifestacji wzięło udział około 750 osób.

Wydarzenie przebiegło spokojnie i bez incydentów. Dwie osoby zostały zatrzymane, choć nie jest jasne, czy władze zdecydują się postawić im zarzuty. Marsz odbył się pod hasłem „Stop wojnie”. Oficjalnie został zorganizowany na wniosek osoby prywatnej.

W tym samym czasie we Frankfurcie odbyła się kontrdemonstracja z udziałem 100 osób, zwołana przez „Inicjatywę 7 października”. Organizacja ta sprzeciwia się dyktaturze w Iranie i chce upamiętnić izraelskie ofiary terroryzmu. Przewodniczący Centralnej Rady Żydów, Josef Schuster, skrytykował fakt, że władze nie próbowały zablokować marszu Al-Quds. Uwe Becker, komisarz rządu Hesji ds. walki z antysemityzmem, opowiedział się za całkowitym zakazem obchodów Dnia Al-Quds w Niemczech.

Społeczność żydowska we Frankfurcie nad Menem i Centralna Rada Żydów w Niemczech skrytykowały demonstrację. Strona reprezentująca Żydów argumentowała, że wydarzenie ta jak co roku staje się okazją  do manifestowania „rażącego antysemityzmu i nienawiść do Izraela”. Przemoc wobec Żydów gwałtownie wzrosła od czasu ataku Hamasu na Izrael 7 października 2023 roku.

Manifestacja Al-Quds organizowana jest także w Iranie. Ma ona jawnie antyizraelski wydźwięk: wznoszone są hasła nawołujące do zniszczenia Państwa Żydowskiego. Obie inicjatywy stanowią okazję do manifestowania swojej siły i wpływów przez państwa takie jak Iran. Ma to istotne znaczenie szczególnie w kontekście ostatnich wydarzeń.

Atak możliwy w ciągu najbliższych dni

 Według doniesień medialnych po ataku powietrznym na budynek ambasady Iranu w Damaszku, który został przeprowadzony przez izraelskie wojsko i w wyniku którego zginęło kilka osób, Stany Zjednoczone spodziewają się irańskiego ataku odwetowego. CBS podało, że dokładny cel i czas spodziewanego ataku są nieznane. Służby spodziewają się jednak, że możliwy jest atak na izraelską placówkę dyplomatyczną przed końcem Ramadanu.

CNN, cytując wysokiego rangą urzędnika rządu USA, podała, że Stany Zjednoczone aktywnie przygotowują się do „groźnego” ataku.  Podkreśla on, że odwet ze strony irańskiej jest nieunikniony. Jego ofiarą mogą paść zarówno Stany Zjednoczone, jak i Izrael. Oba rządy intensywnie przygotowują się do ataku, „który może przybrać różne formy”. Prawdopodobnie Iran planuje atak przy użyciu dronów i rakiet manewrujących. Nie wiadomo skąd broń zostanie wystrzelona. Może to być Iran, Irak i Syria.

1 kwietnia dwóch generałów brygady i pięciu innych członków Irańskiej Gwardii Rewolucyjnej zginęło w nalocie na ambasadę Iranu w stolicy Syrii, Damaszku. Iran natychmiast zapowiedział odwet. Prezydent tego kraju Ebrahim Raisi powiedział, że atak „nie pozostanie bez odpowiedzi”. W podobnym tonie wypowiedział się ajatollah Ali Chamenei.

Z kolei izraelski premier Benjamin Netanjahu zagroził konsekwencjami, jeśli Iran zaatakuje jego kraj. „Przez lata Iran działał przeciwko nam, zarówno bezpośrednio, jak i przez swoich pełnomocników; dlatego Izrael działa przeciwko Iranowi i jego pełnomocnikom w defensywie i ofensywie” – powiedział Netanjahu. „Będziemy wiedzieć, jak się bronić i będziemy działać zgodnie z prostą zasadą: jeśli ktokolwiek nas skrzywdzi lub planuje nas skrzywdzić, to my też go skrzywdzimy” – dodał przywódca Izraela.

Strażnicy Rewolucji to elitarne siły zbrojne Iranu, uważane za potężniejsze od sił konwencjonalnych. Na temat gróźb Iranu wobec Izraela mówili w czwartkowej rozmowie telefonicznej prezydent USA z premierem Izraela. Według Białego Domu Biden dał jasno do zrozumienia, że ​​USA wspierają Izrael w obliczu tych zagrożeń. W związku z tym Izrael chce wzmocnić swoją obronę powietrzną. Po ocenie sytuacji zdecydowano o zwiększeniu personelu i powołaniu rezerwistów obrony przeciwrakietowej.

Ze względu na napiętą sytuację Izrael tymczasowo wstrzymał urlopy we wszystkich jednostkach bojowych. „Armia izraelska jest w stanie wojny, a formowanie sił zbrojnych jest stale dostosowywane do potrzeb” – czytamy w oficjalnym oświadczeniu izraelskiej armii.

Udaremniony zamach na ministra bezpieczeństwa

Tajne służby Izraela twierdzą, że udało im się zapobiec zamachowi na ministra bezpieczeństwa wewnętrznego Itamara Ben-Gvira, a także atakowi na międzynarodowe lotnisko i inne cele w Izraelu. W związku z tym aresztowano siedmiu arabskich Izraelczyków i czterech Palestyńczyków z Zachodniego Brzegu. Zatrzymani mieli planować ataki na budynki rządowe w Jerozolimie i bazy wojskowe. Ministra chciano zabić rakietą przeciwpancerną. Próbowano także porwać kolejnych żołnierzy. Komórka terrorystyczna planowała zbudować fabrykę, w której będzie produkowana broń, a także stworzyć obóz szkoleniowy dla terrorystów. Co najmniej jeden z aresztowanych miał kontakt z członkiem Hamasu ze Strefy Gazy.

Sojusznicy tracą cierpliwość

Tymczasem Izrael w dalszym ciągu zmaga się ze skutkami śmiertelnego nalotu na pracowników pomocy zagranicznej z organizacji World Kitchen Center w ogarniętej walkami Strefie Gazy. Prezydent USA Joe Biden wyraził z tego powodu „oburzenie i frustrację”. W nalocie zginęło siedmiu pracowników organizacji, w tym Polak Damian Soból.

Premier Izraela mówił o przypadkowym trafieniu i poważnym błędzie. W odpowiedzi Biden wysunął poważne oskarżenia pod adresem Izraela. „To nie jest odosobniony przypadek – napisał prezydent USA. – Ten konflikt jest jednym z najgorszych w ostatnich latach pod względem liczby zabitych pracowników organizacji humanitarnych”.

Biały Dom oznajmił: „Nadal wspieramy prawo do obrony Izraela. I nadal będziemy to robić”. Jednocześnie sekretarz obrony Lloyd Austin w rozmowie ze swoim izraelskim odpowiednikiem wyraził oburzenie atakiem Izraela na pracowników organizacji humanitarnych w Strefie Gazy oraz podkreślił potrzebę „podjęcia natychmiastowych kroków w celu ochrony pracowników organizacji humanitarnych i palestyńskiej ludności cywilnej w Gazie”.

Według egipskiej telewizji państwowej od rozpoczęcia wojny w Gazie sześć miesięcy temu ponad 64 tysiące Palestyńczyków opuściło ten teren. To zaledwie niewielki odsetek z prawie 1,9 miliona ludzi, którzy według ONZ zostali przesiedleni.

Presja na rząd brytyjski

Po śmierci trzech Brytyjczyków podczas izraelskiego nalotu rząd w Londynie jest pod presją opinii publicznej, domagającej się zaprzestania sprzedaży broni do Izraela. W liście otwartym do premiera Rishiego Sunaka ponad 600 ekspertów ds. wymiaru sprawiedliwości ostrzegło, że Wielka Brytania wspierając bezpośrednio armię izraelską ryzykuje złamaniem międzynarodowego prawa, dotyczącego ochrony praw człowieka.

Biorąc pod uwagę katastrofalną sytuację w Strefie Gazy oraz ocenę Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości, że istnieje „wiarygodne ryzyko ludobójstwa”, Wielka Brytania jest zobowiązana do zawieszenia sprzedaży broni do tego kraju – napisano w piśmie. Wśród sygnatariuszy znaleźli się byli sędziowie Sądu Najwyższego.

Czy USA uznają Palestynę za niepodległe państwo?

Pomimo śmierci pracowników humanitarnych Stany Zjednoczone trzymają się planów utworzenia tymczasowego portu na morzu u wybrzeży Strefy Gazy. Incydent nie wpłynął na wysiłki związane z budową przeprawy, która ma ułatwić dostarczanie pomocy dla Gazy drogą morską.

Waszyngton nadal opowiada się za rozwiązaniem dotyczącym niepodległego państwa palestyńskiego. Palestyńska misja ONZ ogłosiła, że ponownie będzie ubiegać się o pełne członkostwo w organizacji. USA i inne państwa posiadające prawo weta chciały, aby Palestyńczycy najpierw zawarli pokój z Izraelem. W listopadzie 2012 r. Organizacja Narodów Zjednoczonych przyznała Palestyńczykom status obserwatora pomimo sprzeciwu Stanów Zjednoczonych.

Dotychczas spośród 193 państw członkowskich ONZ 139 uznało Palestynę za niepodległe państwo. W piśmie do Sekretarza Generalnego ONZ António Guterresa palestyński ambasador przy ONZ Riad Mansur zwrócił się o ponowne przedłożenie Radzie Bezpieczeństwa wniosku z 2011 r. Zapytany, czy tym razem Stany Zjednoczone zawetują tę decyzję, Miller powiedział: „Nie spekuluję na temat tego, co może się wydarzyć w przyszłości”. Jednocześnie podkreślił, że rząd USA zawsze jasno dawał do zrozumienia, że ​​popiera utworzenie niepodległego państwa palestyńskiego z gwarancjami bezpieczeństwa dla Izraela. Należy tego jednak dokonać w drodze bezpośrednich negocjacji między zainteresowanymi stronami, „a nie na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych”.

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign
Avatar photo

Piotr S. Ślusarczyk

Doktorant UKSW, badacz islamu politycznego, doktor polonistyki UW; współprowadzący portal Euroislam.pl; dziennikarz telewizyjny i radiowy.

Inne artykuły autora:

Widmo terroryzmu wisi nad olimpiadą

Francja: „islamizacja” czy „islamofobia” ?

Niemcy: narasta zagrożenie islamskim terroryzmem