Według sondażu opublikowanego przez dziennik „Bild” nieco ponad połowa Niemców, 51 procent, wierzy, że istnieją w niemieckich miastach strefy no-go, do których nawet policja boi się wchodzić. Nie wierzy w istnienie stref 27 procent badanych. Niezależnie od przekonania o istnieniu bądź nieistnieniu stref no-go badani byli jednak zgodni (77 procent), że policja powinna mocniej wziąć się do zwalczania zbrodniczych gangów – których istnienie jest uważane za jeden z podstawowych powodów powstawania takich stref.
Oficjalny niemiecki portal, który opublikował tę informację, Deutsche Welle, ma jednak wątpliwości, czy takie strefy naprawdę istnieją. Na dowód, że to tylko plotki, przytacza argument, że jedno z najgorszych takich miejsc, dzielnicę Marxloh w Duisburgu, odwiedził w marcu w powszedni dzień rano osobiście prezydent Niemiec wraz z dziennikarzami i nikomu nic się nie stało – nie było nawet na ulicach śmieci, które zwykle się tam walają ani grup młodych mężczyzn, palących na ulicy papierosy. Kanclerz Merkel też złożyła wizytę w tej dzielnicy w 2014 – też jej się nic nie stało. (g)
Źródło: dw.com