Prezydent Turcji uważa, że internet służy do rozpowszechniania treści niemoralnych. W związku z tym jego partia wprowadziła prawo, które pozwoli mu pod pretekstem ochrony wartości ograniczyć jeszcze bardziej wolność słowa.
Parlament turecki podjął decyzję o zaostrzeniu kontroli nad treściami w sieci. Nowa ustawa nakłada na serwisy takie jak m.in. Facebook oraz Twitter obowiązek wyznaczenia specjalnych przedstawicieli do kontaktów z władzą, zaś dane tureckich użytkowników mediów społecznościowych mają przechowywać na miejscowych serwerach.
Operatorzy sieci muszą również stosować się do postanowień sądów tureckich, usuwając „niebezpieczne” i „niemoralne treści” w ciągu 24 godzin. Ci, którzy nie podporządkują się nowemu prawu muszą liczyć się z poważnymi konsekwencjami – karami finansowymi oraz ograniczeniami w świadczeniu usług.
Ustawa cenzorska została uchwalona na wniosek partii Erdogana, AKP. To islamsko-konserwatywne ugrupowanie oskarża media społecznościowe o szerzenie „niemoralności”, a także o naruszanie dóbr osobistych prezydenta i jego rodziny.
W praktyce zarzut naruszania kodeksu moralnego wykorzystywany jest przez władze do ograniczania krytyki rządu. W 2014 roku zablokowano na Twitterze i Facebooku materiały, które sugerowały zaangażowanie Erdogana i innych członków rządu w proceder korupcyjny. Rządzący obawiają się również, że media społecznościowe będą służyć do mobilizowania przeciwników politycznych.
Odbywające się w Turcji protesty przeciwko zaostrzeniu cenzury nie przyniosły rezultatu. Ustawa ograniczająca wolność słowa w internecie została uchwalona 29 lipca. Szerzej o sprawie pisaliśmy tutaj.
PŚ, na podst. www.spiegel.de