Unijny Frontex został nazwany organizacją terrorystyczną przez ministra spraw wewnętrznych Turcji Süleymana Soylu, za to, że próbował powstrzymywać imigrantów na granicy.
Działanie Europejskiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej Frontex zostało porównane przez tureckiego ministra do działań organizacji terrorystycznych.
„Wszyscy widzieliśmy co stało się w Grecji. To tylko część szerszego obrazka. Mówią, nie pozwólmy im przybyć. Pozwólmy im umrzeć gdziekolwiek. Zachód milczy jeżeli migranci zamarzają na śmieć po pushbackach. Niech Frontex, organizacja, którą stworzyli, która dokładnie przypomina terrorystyczną organizację, zatuszuje to. Nie mają litości. Nie myślcie nawet, że mają współczucie lub cień człowieczeństwa w sobie”.
Soylu twierdzi, że wydarzenia, które mają miejsce w Grecji to jedynie fragment większej historii, podczas gdy świat niewiele robi, żeby pomóc imigrantom. Z kontekstu na temat zamarzania można byłoby odnosić wrażenie, że jego słowa dotyczą też Polski, ale także w pobliżu grecko-tureckiej granicy znajdowano zamarzniętych imigrantów.
Coraz częściej pojawiają się oskarżenia ze strony migrantów i organizacji pozarządowych wobec Frontexu, który ich zdaniem dopuszcza się nielegalnych pushbacków. Jednym z takich przypadków jest sprawa Syryjczyka Alaa Homoudi, który miał zostać odepchnięty do Turcji przez greckie władze, ale zdecydował się pozwać Frontex, bo uważa, że ten też jest zaangażowany w ten proceder.
W oświadczeniu Hamoudi powiedział, że strażnik graniczny uderzył go i zmusił do wejścia z powrotem do pontonu, żeby go zawrócić. Po zagonieniu wszystkich z powrotem do łodzi, funkcjonariusz miał kijem z ostrym końcem straszyć imigrantów, że przedziurawi ponton jeżeli nie cofną się. Hamoudi domaga się 500 tysięcy euro odszkodowania ze względu na sytuację, której doświadczył.