To, czego nie dały parady Schumana, ulotki i plakaty reklamujące Unię Europejską, obowiązkowe oznaczenia przy unijnych instytucjach, slogany „jedność w różnorodności” i tym podobne prounijne działania, paradoksalnie może teraz dać Europie Turcja, atakując grecką granicę.
Kiedy w 2004 roku podjęto decyzję o rozpoczęciu negocjacji akcesyjnych z Turcją, na wokandzie pojawiła się kwestia tożsamości europejskiej. Tożsamość ta była podważana szczególnie przez tureckich oficjeli i negocjatorów. Pamiętam tureckiego ambasadora w Warszawie na konferencji w „Gazecie Wyborczej”, który poddawał ją w wątpliwość. Bo co wspólnego ma Irlandczyk z Grekiem, Hiszpan z Litwinem, itd?
Ten kryzys wspólnej tożsamości pogłębiały kolejne kryzysy unijne – finansowy, imigracyjny, Brexit. Ujawniały się różnice interesów i perspektyw wobec tego, czym ma być Wspólnota. Z drugiej strony trudno budować poczucie lojalności i wspólnoty wobec biurokratycznej instytucji i jej dość niezrozumiałych mechanizmów.
I nagle Turcja, która do tej pory wykorzystywała podział wewnątrz Unii i wewnątrz unijnych krajów, dotyczący relokacji imigrantów i rozwiązywania tego problemu, postanowiła zrealizować swoje groźby głoszone pod adresem Europy od czterech lat. Otworzyła granice dla migrantów licząc, że zastraszy unijne państwa. Stało się inaczej.
Grecja zamknęła granice, zyskała wsparcie unijnych przywódców, niektórzy liderzy państw, w tym i Polska, także deklarują konkretne działania. Kiedy czyta się komentarze w internecie, wielu Europejczyków, okazuje się, zaczyna myśleć o granicy Grecji jako o granicy Europy, o swojej granicy.
I nie ma w tym niczego zaskakującego. Tożsamość budowana jest w relacji ja – nie ja. A wzmacniana dodatkowo, kiedy to, co identyfikowane jako „swoje” doświadcza zagrożenia od strony tego, co „obce”, co „poza”. Tożsamości posiadamy na wielu poziomach. Poza swoją osobistą, są tożsamości regionalne, narodowe, religijne itd. Najsilniejszą w Europie tożsamością łączącą ludzi jest jak do tej pory tożsamość narodowa – pomimo lat integracji utożsamiamy się najczęściej z narodem.