Poeta mógł się mylić, poeci często się mylą. Poeta był przekonany, że prezydent Iranu mówi różne głupstwa, ale niczego złego chyba nie zamierza; co innego Żydzi, Żydom ufać nie można.
Więc poeta obawiał się, że Żydzi mogą spuścić bombę na naród, tylko dlatego, że podobno Iran może chcieć bomby. Stara historia, poeta umarł. Spór o to, co poeta miał na myśli, już jest zapomniany.*
Dwanaście lat to dużo, dla młodego dorosłego człowieka to może być pół życia, więc nie wszyscy wiedzą, który poeta i o co tu chodzi. Trudno. Poeta urodził się w złym miejscu i w złym czasie. Urodził się w roku 1927 w Niemczech. Małe dziecko uczono rzeczy strasznych, podobnych do tych, których dziś uczą palestyńskie dzieci w szkołach oenzetu, do tego, czego uczą się dzieci w szkołach innych arabskich krajów, w szkołach tureckich, irańskich i innych. Kiedy rodzisz się w niewłaściwym czasie i w niewłaściwym miejscu, możesz się w dzieciństwie uczyć niewłaściwych rzeczy.
Nie wszyscy wiedzą czego uczy Hamasjugend. Gazety o tym nie piszą, telewizja o tym nie mówi. Jeśli chcesz się dowiedzieć musisz długo szukać. Hamasjugend uczy, (a raczej uczył, bo teraz trudno zorganizować letni obóz w Gazie), jak się przekradać przez granicę, jak strzelać, jak zabijać nożem, jak porywać jeńców. Są filmy, na twarzach uczniów widać było zapał. Czy dziś żałują tamtych nauk? Tak wielu zginęło, inni stracili bliskich, jak będą to pamiętać po dziesięcioleciach?
Obietnica władzy nad światem jest kusząca. Wszystko zależy od tego, co będzie dalej. Tego jednak nie wiemy.
Bractwo Muzułmańskie jest obecne niemal we wszystkich krajach islamskich. Hamas jest jego maleńką częścią. Przywódca Bractwa w Kuwejcie, doktor Tareq Al-Suwaidan mówił w styczniu, że „prorok Mahomet obiecał nam, że będziemy rządzić całym światem. Al-Suwaidan powiedział również, że Bractwo ma kłopoty w Egipcie, ale ma swobodę w Kuwejcie, Katarze i Iraku (o Turcji nie mówił, może miał swoje powody), mówił, że się spotkał z przywódcą Hamasu Haniją, który mu powiedział, że oni nie postrzegają wojny w Strefie Gazy jako wyzwolenia Palestyny, ale raczej jako część bitwy między islamem a głównymi globalnymi siłami, takimi jak USA, Europa i Rosja, i powiedział, że Allah obiecał muzułmanom, że odniosą zwycięstwo nad tymi głównymi mocarstwami i będą rządzić całym światem.
Niektórzy mogą się zdziwić, bo przecież Rosja ich popiera, ale jeśli islam ma rządzić światem, to potem trzeba będzie również rozprawić się z Rosją. Bractwo Muzułmańskie powstało w Egipcie prawie sto lat temu. Chciało zjednoczyć islam, odbudować kalifat, pokonać niewiernych, w sojuszu z Hitlerem, bo najgorszą zarazą były demokracje.
Różni ludzie chcieli (i nadal chcą) jednoczyć islam. Po śmierci Mahometa islam rozpadł się na dwa odłamy, ten arabski – sunnicki i perski – szyicki. Spory między nimi kosztowały już miliony istnień, a wygląda na to, że to jeszcze nie koniec.
Bractwo Muzułmańskie nadal chce zjednoczyć islam, ale wiele wskazuje na to, że Islamska Republika Iranu chce islam zjednoczyć jeszcze bardziej. Jedni i drudzy uważają, że pierwszym krokiem musi być zniszczenie Izraela, więc czasem spierają się o to, kto bardziej Żydów nienawidzi, jednak tu i ówdzie współpracują. Hamas nie gardzi ani pieniędzmi, ani bronią Iranu. Dyktator Autonomii Palestyńskiej ma pewne zastrzeżenia.
Trzeciego czerwca prezydencja Palestyny (cokolwiek to znaczy), wydała oświadczenie będące oficjalną odpowiedzią na przemówienie Najwyższego Przywódcy Alego Chameneiego, w którym to oświadczeniu prezydencji czytamy:
Oświadczenia [Chameneiego] – które jasno stwierdzają, że celem [Iranu] jest poświęcenie krwi tysięcy palestyńskich dzieci, kobiet i osób starszych oraz zniszczenie ziemi palestyńskiej – nie doprowadzą do ustanowienia niepodległego państwa palestyńskiego ze stolicą we Wschodniej Jerozolimie. Naród palestyński walczy od stu lat i nie potrzebuje wojen, które nie służą jego aspiracjom wolności, niepodległości i zachowania Jerozolimy, oraz jej świętych miejsc islamskich i chrześcijańskich. Chcemy zakończyć okupację i zrealizować nasz [cel, jakim jest ustanowienie] niepodległości państwa palestyńskiego ze stolicą w Jerozolimie Wschodniej – a nie polityki, która nie służy palestyńskim celom narodowym… i która niszczy naród palestyński i wypiera go z ziemi, której tożsamość usilnie starali się zachować, pokolenie za pokoleniem”.
Doradca „prezydenta” Palestyny Mahmoud Habbasz, dorzucił swoje trzy grosze na falach Al-Arabiya mówiąc, że Iran nie może oceniać, czy 7 października było słusznym krokiem, czy nie, bo tylko Palestyńczycy mają prawo to ocenić i powiedział, że „naród palestyński nie chciał tego ataku i nie konsultowano się z nim, a dziś chcą zawieszenia broni”. Żeby było ciekawiej, najnowsze badanie opinii publicznej przeprowadzone przez palestyński ośrodek badawczy pokazuje, że nadal ponad 70 procent Palestyńczyków popiera atak na izraelskie kibuce z 7 października 2023r.
Trudno powiedzieć, czy oświadczenie prezydencji palestyńskiej jest wyłącznie na użytek Zachodu, w ramach starań o ewentualną schedę po Hamasie, czy sprawa jest bardziej skomplikowana i jest to jakaś krytyka ideologii Hamasu. Tak czy inaczej, Hamas i Teheran są zgodne co do tego, że wcale nie chodzi o kolejne państwo arabskie „między rzeką i morzem”, a o światowy kalifat, (który zdaniem Hamasu powinien mieć swoją siedzibę w świętej Jerozolimie, zaś Teheran nie jest co do tego ostatniego pewny), ale zgadzają się, że im więcej ginie Palestyńczyków, tym bardziej świat nienawidzi Żydów, jak również, że im bardziej świat nienawidzi Żydów, tym bliżej do zwycięstwa nad Zachodem, który jest aroganckim źródłem zepsucia.
Czy rację ma dowódca Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (formacji zbudowanej na wzór SS), generał Hossein Salami stwierdzając, że „żyjemy w epoce, w której Bóg dał wyraźne zwycięstwo frontowi islamu. W ostatnich dekadach prowadziliśmy nieustający dżihad i nieustającą wojnę z aroganckim [amerykańskim] reżimem”. Jego zdaniem, klęska w Gazie nie jest klęską, jest zwycięstwem, zabici Palestyńczycy są sukcesem. Sądząc po protestach w zachodnich miastach, nie jest to rozumowanie pozbawione pewnych racji.
Ta wojna toczy się na wielu frontach, informował o tym imam z Florydy (twierdzący, że doradza amerykańskiej rządowej agencji w sprawach islamu), który w wygłoszonym niedawno kazaniu stwierdził, że chrześcijanie porzucają Kościół, więc korzystamy z okazji, bo islam jest dla nich odpowiedzią. „Wykupujemy kościoły i zmieniamy je na meczety, więc społeczności zmieniają się w społeczności muzułmańskie”. Faktycznie są już całe dzielnice a nawet miasta, które zostały zdominowane przez muzułmanów. Nie to jednak jest teraz najważniejsze.
Islamska Republika Iranu właśnie zagroziła Izraelowi zniszczeniem, jeśli zdecyduje się na wojnę z Hezbollahem. Hezbollah prowadzi działania zaczepne od 7 października i po tysiącach rakiet i pocisków oraz konieczności chwilowego przesiedlenia mieszkańców północnego Izraela, stanowcza rozprawa wydaję się nieunikniona. Dla Teheranu to nadal wojna o panowanie nad światem. Libański minister Mustafa Bayram powiedział 13 czerwca, że Hassan Nasrallah, sekretarz generalny Hezbollahu jest „zasobem strategicznym”. Dowodem tego jest fakt, iż flagi Hezbollahu powiewają na wielotysięcznych demonstracjach w zachodnich stolicach, że są symbolem walki i że Hezbollah „mści się w imieniu wszystkich wolnych ludzi świata”, zaś demonstracje na amerykańskich uniwersytetach pokazują, że zachodnia demokracja znajduje się w wielkim kryzysie.
Czyj zasób strategiczny i komu Allah obiecał zwycięstwo nad światem? Założyciel Islamskiej Republiki Iranu, ajatollah Chomeini, powtarzał, że Iran nie jest ważny, ważny jest islam, ważna jest rewolucja: „Wyeksportujemy naszą rewolucję na cały świat. Dopóki okrzyk ‘nie ma boga nad Allaha’ nie będzie rozbrzmiewał na całym świecie, będzie trwała walka”.
Ta idea została wpisana w konstytucję, która stwierdza: „Konstytucja zapewnia niezbędną podstawę do kontynuacji rewolucji w kraju i za granicą. W szczególności w rozwoju stosunków międzynarodowych konstytucja [stanowi, że Islamska Republika Iranu] będzie dążyć wraz z innymi ruchami islamskimi i ludowymi do przygotowania drogi do utworzenia jednej społeczności świata”.
Podobno bóg obiecał Żydom maleńki kawałek piaszczystej ziemi, nazywają ją „ziemią obiecaną”. Podobno Allah obiecał muzułmanom cały świat. Nikt tych obietnic nie słyszał, niewielu słyszy różnicę między tymi obietnicami. Poeta, który nie ufał Żydom, umarł dziewięć lat temu, w 2012 roku martwił się, że tak długo milczał o tej swojej nieufności. Chyba nie wierzył, że Allah obiecał świat muzułmanom, nie wierzył, że szczerze chcą dokończyć dzieło, w którym (nie wiedząc co robi), uczestniczył w młodości, nie sądził również, że wierzący w obietnice Allaha mogą przekonać świat, że dokończenie dzieła Hitlera to dobry pomysł.
Poeci bywają naiwni; to mogły być czyste intencje, bez świadomości czystego zła. Widziałem na jakimś zdjęciu flagi Hezbollahu (Armii Boga) na ulicach Berlina. Żołnierze Armii Boga pozdrawiają się nazistowskim salutem. Piękni dwudziestoletni krzyczą: „Palestyna będzie wolna od rzeki do morza”. Dziennikarze nie ufają Żydom, ufają ministerstwu zdrowia, właściwemu ministerstwu zdrowia.
Andrzej Koraszewski
Źródło: listyznaszegosadu.pl
* Poeta To Günter Grass, chodzi o antyizraelski wiersz „Co musi zostać powiedziane”. Więcej: https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/artykuly/608544,grass-pod-ostrzalem-krytyki-za-prowokacyjny-wiersz-o-izraelu.html