Po obejrzeniu filmu dokumentalnego „Przeznaczona” Leszka Dobruckiego pozostaje mroczne wrażenie opowiedzianej przez bohaterkę historii zamążpójścia w wieku dziecięcym, ucieczki oraz ceny jaką płaci za wolność żyjąc w ukryciu, z dala od rodziny. Autor powstrzymał się od wydawania kategorycznych sądów potępiających islam jako przyczynę sytuacji kobiet, choć sam przyznaje, że zjawisko „morderstwa honorowego” jest w tej kulturze rozpowszechnione bardziej niż w jakiejkolwiek innej. Tym większe budzi zdziwienie atak przypuszczony przez Annę Czerwińską z Feminoteki, moderatorkę debaty jaka miała miejsce po projekcji dokumentu.
Regułą jest, że debaty na temat islamu, zwłaszcza kiedy głos zabierają jego krytycy, charakteryzują się podniesioną temperaturą. Bardzo często dochodzi do oskarżeń o rasizm, nietolerancję, wyświechtany już zarzut islamofobii. Tym razem w moim osobistym odczuciu doszło do większego skandalu, ale o tym chciałbym napisać na koniec.
W debacie o sytuacji kobiet w islamie jaka miała miejsce w ramach warszawskiego festiwalu Watchdocs wzięli udział orientalistka z UW dr Agata Nalborczyk, socjolog i publicysta dr Grzegorz Lindenberg oraz reżyser filmu Leszek Dobrucki.
Grzegorz Lindenberg zaczął od postawienia wyraźnej tezy: W islamie kobieta ma niższy status niż mężczyzna, którą następnie uargumentował przytaczając statystyki i cytaty z Koranu, wypowiedzi islamskich duchownych. Swoją wypowiedź zakończył cytując swojego interlokutora, panią Nalborczyk: Z drugiej strony, należy pamiętać o tym, że niewychodzące z domów kobiety, czyli według naszych standardów podporządkowane i zamknięte, mają bardzo dużo do powiedzenia w wielu sprawach, w tym rodzinnych – na przykład decydują o wyborze małżonka dla dzieci.
Do wypowiedzi Grzegorza Lindenberga trudno mi się odnieść zachowując obiektywizm, zwłaszcza, że zgadzam się z przedstawianymi przez niego poglądami, a czytelnikom naszego portalu nie są one obce. Jedyną rzeczą, która wydała mi się pewną nieścisłością było stwierdzenie, że od 2002 roku kiedy w Turcji do władzy doszła islamska AKP, działała ona na niekorzyść kobiet. I rzeczywiście, tak jak ktoś z publiczności zauważył, w ramach procesu negocjacyjnego wprowadzono tam pewne prawne przepisy zwiększające ochronę kobiet, na przykład przepis o zrównaniu kary za „zabójstwo honorowe” z karą za zabójstwo zwykłe. Z tym jednak, i o to może chodziło panu Lindenbergowi, że mimo zmian prawnych nastąpiła islamizacja społeczeństwa i pogorszenie rzeczywistej sytuacji kobiet tureckich. Wspomniany wcześniej przepis kodeksu karnego jest obchodzony poprzez wzrastającą liczbę samobójstw wśród kobiet na terenach gdzie kiedyś „królowały” zabójstwa honorowe.
Spodobała mi się natomiast śmiała wizja pani dr Agaty Nalborczyk, reformy w społeczności muzułmańskiej związanej z poprawą sytuacji kobiet poprzez edukację oraz taką interpretację islamu, by z faktu, że kobiety w dzisiejszych społeczeństwach mogą utrzymywać się same, uczynić oręż do nowej interpretacji koranicznego przepisu o wyższości mężczyzn.
Mężczyźni stoją nad kobietami ze względu na to, że Bóg dał wyższość jednym nad drugimi, i ze względu na to, że oni rozdają ze swojego majątku. (…) I napominajcie te, których nieposłuszeństwa się boicie, pozostawiajcie je w łożach i bijcie je! (Koran 4:34)
Skoro mężczyźni już nie rozdają ze swojego majątku, to automatycznie tracą wyższy status. Pytanie tylko ilu muzułmanów zaakceptuje taką interpretację, a ilu będzie się trzymało wersji ortodoksyjnej? Na to pytanie, mimo że padło ono dwukrotnie, orientalistka odpowiadała nie wprost mówiąc, że skrajny wahhabicki islam jest mniejszością, ale to nie wyjaśnia sprawy liczebności strony liberalnej. W podobnej kwestii liberalny muzułmanin i zwolennik europeizacji islamu prof. Bassam Tibi, w którego wykładach miałem okazję uczestniczyć w Wiedniu, przyznał, że liberalnie myślący muzułmanie stanowią mniejszość. I jakby na potwierdzenie tej tezy w tym samym roku wyprowadził się z Niemiec do Stanów Zjednoczonych, a jednym z powodów były ustawiczne trudności z radykalną turecką diasporą blokująca jego wystąpienia.
Niestety pozostałe tezy stawiane przez panią dr Nalborczyk stanowiły przekrój mętnych tłumaczeń i pozbawionych konsekwencji wypowiedzi, spotykanych wielokrotnie podczas tego typu dyskusji. I choć mogę zgodzić się, że im bardziej wnikliwie zajmujemy się jakąś sprawą, tym bardziej wszystko przestaje być oczywiste, to na miłość boską – po to prowadzimy badania, żeby więcej wiedzieć i więcej postawić trafnych wniosków.
Mężczyzna i kobieta równi – ale są równiejsi
Twierdzenie, że kobieta i mężczyzna w islamie mają równy status, dałoby się jeszcze obronić, gdyby islam był jedynie religią, a nie dodatkowo systemem społecznym, prawnym i politycznym. Ponieważ, jeżeli to islam ustala zasady życia społecznego na podstawie Koranu, hadisów, analogii itd., to kobieta nie ma w nim równego statusu. I chociażby tutaj przykładem jest wcześniej przytoczony cytat, którego używa pani Nalborczyk, by zmienić status kobiet. Skoro do tej pory było tak, że mężczyzna miał wyższość (obojętnie czy z boskiego nadania czy z powodów materialnych) to status kobiety był faktycznie niższy.
Nieporozumieniem jest podawanie jako przykładu wręcz uprzywilejowanego statusu kobiety faktu, że w domu rządzi matka, a syn jest jej posłuszny. Po pierwsze, matka i syn to inne kategorie i inne relacje rodzinne, które (poza dewiacjami seksualnymi) nie tworzą związków partnerskich. A skoro o tym mowa, to rodziny, w których matka rządzi dorosłym synem, nadają się na solidną terapię psychologiczną, ponieważ zgodnie z licznymi badaniami i opiniami psychologów tacy synowie wręcz na pewno będą żywili nienawiść (ukrytą bądź nie) w stosunku do kobiet.
Nie ma problemu z islamem, jest z muzułmanami?
Kolejnym ciekawym eksperymentem logicznym jest twierdzenie, że nie ma problemu w islamie, jest tylko problem w społeczności muzułmańskiej. Natychmiast wypada zapytać: Czym jest islam? Czy istnieje on bez wiernych? Czy może też islam jest tym, co sądzi o nim pani Nalborczyk, a ci, którzy myślą inaczej nie znają prawdziwego islamu? Kilka lat temu na podobnej debacie redaktorzy arabii.pl twierdzili, że islam przejawia się na wiele sposobów i nie ma jednego islamu, a jednocześnie odrzucali wszystkie jego interpretacje, które nie pasowały do ich wizji. Oczywiście islam to zjawisko złożone i tu nie odpowiemy czym jest, ale oddzielanie religii od jej wyznawców jest uzurpowaniem sobie prawa do lepszego poznania doktryn religii niż owi wyznawcy. Dodajmy, doktryn, które pani Nalborczyk chciałaby na nowo zastosować w dzisiejszych czasach, a więc w jakiś sposób zreformować. Poza tym czy nas Europejczyków obchodzi dzisiaj jakiś teoretyczny islam, Koran zapisany w niebie? Czy też społeczny fakt, jak dzisiaj ten islam się przejawia?
Byt określa świadomość
Całą wypowiedź dr Nalborczyk cechowały argumenty materialistyczne, usprawiedliwiające sytuację kobiet w społeczeństwach islamskich biedą, patriarchatem, dyktaturą. Twierdzenie, że to nie islam jako religia, idea, ale czynniki namacalne powodują, że kobiety znajdują się w gorszym położeniu, z pewnością jest po części prawdziwe. Z drugiej strony Grzegorz Lindeberg zaproponował zastosowanie kanonu jednej różnicy Johna Stuarta Milla do analizy przyczyny przemocy wobec kobiet. Jeżeli weźmiemy państwa o podobnych cechach, takich jak rozwój społeczny, bogactwo, historia, a o różniącej je cesze jaką jest islam i zajdą różnice między nimi takie, że w kraju islamskim przemoc wobec kobiet będzie większa, to możemy uznać, że jej przyczyną jest islam. Taka sytuacja zachodzi w przypadku Pakistanu, Bangladeszu i Indii, które wyłoniły się z jednej brytyjskiej kolonii, a różni je głównie religia dominująca – i rzeczywiście w Pakistanie i Bangladeszu ma miejsce większa dyskryminacja.
Koran, hadis, słabszy hadis, byle nie islam
Można powiedzieć, że w imię dobrego imienia islamu walczono podczas tej debaty o każde słowo. Stwierdziwszy, że w Koranie nie ma nic o kamienowaniu, dr Nalborczyk musiała przyznać rację publiczności, że w hadisach już jest mowa o tym. A kiedy nie pomógł unik, że to Koran, a nie hadisy, jest słowem Boga, na kolejny argument, że hadisy stanowią bardzo ważny element prawa szariatu odparła, że hadisy o kamienowaniu należą do słabych (nie popartych wiarygodnymi źródłami). I właściwie, gdyby nie kończący się czas, należałoby się zagłębić w całą linię przekazu hadisów, sposobu ich weryfikacji itp. Jednak co ciekawe, obydwa najbardziej uznane zbiory hadisów Bukhari i Muslim zawierają po kilka przypowieści o proroku wydającym wyroki kamienowania na cudzołożników.
A w Polsce biją kobiety
Kolejnym argumentem z arsenału obrońców dobrego imienia islamu za wszelką cenę jest podnoszenie kwestii przemocy wobec Polek. W Polsce wskutek przemocy w rodzinie ginie około 150 kobiet rocznie. Zdaniem niektórych osób zgromadzonych na debacie, to też jest morderstwo popełnione w obronie honoru mężczyzny. Tu może minus debaty, że nikt nie zdefiniował morderstwa honorowego. Podczas gdy w Polsce według informacji policyjnych do morderstw dochodzi najczęściej w rodzinie, a przyczyną bywają alkohol i kłótnie, w których dochodzi do eskalacji przemocy, to morderstwa honorowe planowane są na zimno. W rodzinnym gronie podejmuje się decyzję o wyborze wykonawcy wyroku – czasami wybiera sie osobę nieletnią, gdyż może ona uzyskać łagodniejszy wyrok. Często też przez lata trwa polowanie, tak jak na bohaterkę filmu „Przeznaczona”. Dla zabitej kobiety może to nie ma znaczenia, mógłby ktoś powiedzieć, ale dla społeczeństwa ma kolosalne.
Seksizm – kiedy mężczyzna nie zgadza się z kobietą
I właściwie nic nie różniłoby tej dyskusji od wielu innych na temat islamu, gdyby nie zachowanie moderatora, pani Anny Czerwińskiej z Feminoteki. Po pierwsze, nie przyszła ona moderować dyskusji, lecz wydać krytyczny głos o filmie, który, jak przyznała, skonsultowała z tak bezstronnymi osobami jak Max Cegielski.
Pytania moderatorki, co ma ona zrobić po obejrzeniu tego filmu, były tak natarczywe, że nie dało się ukryć jej niechęci do mówienia o przemocy wobec kobiet w kontekście religii. Tak jakby nie można było pomyśleć o filmie dokumentalnym jako rzeczy do rozważenia, poszukania głębiej, dowiedzenia się czegoś, tylko jako o jakiejś propagandowej produkcji wzywającej do konkretnego działania (w domyśle: wyrzucenia imigrantów z Europy).
Na koniec Anna Czerwińska spróbowała najnormalniej „uciszyć” panów oskarżeniami o „seksizm, który miał miejsce na tej sali”. To skandaliczna próba uciszenia strony przeciwnej w debacie, zwłaszcza, że nikt przez cały czas trwania debaty nie podniósł argumentu, ani nawet cienia aluzji do jej płci. I jak to chyba najcelniej wyraził jeden z panów obecnych na widowni (cytuję z głowy): Głupoty, które pani wygadywała, wkurzałyby mnie tak samo, gdyby na pani miejscu siedział Max Cegielski.
Jan Wójcik