Echa wokół „zbezczeszczenia” Koranu nie milkną. Po spotkaniu w meczecie, na którym matka przepraszała muzułmanów, jej autystyczne dziecko nadal otrzymuje groźby.
W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o zawieszeniu przez szkołę w Wakefield uczniów, którzy mieli dopuścić się braku szacunku wobec Koranu. Co prawda szkoła zaprzeczała, że doszło do zbezczeszczenia. Koran, przyniesiony do szkoły w ramach wyzwania po przegranej w grę komputerową, w wyniku przepychanki upadł na ziemię i doznał nieznacznych rys. Jednak presja muzułmańskich radnych i społeczności spowodowała, że szkoła musiała wyciągnąć wobec uczniów konsekwencje.
Doprowadzono też do spotkania w meczecie z matką jednego z chłopców odpowiedzialnych za sprawę (jak się okazuje cierpiącego na autyzm), która przerażona groźbami wobec jej syna przepraszała i zapewniała, że nie wniesie oskarżeń pod adresem osób grożących jej synowi. Podczas gdy imam i radny potępiali islamofobię i próbowali usprawiedliwiać groźby, obecny na sali policjant nie zabrał głosu.
To jednak nie wygasiło nienawiści. Wskutek jej nakręcania rodzina otrzymała groźby podpalenia, a chłopiec musiał się ukryć pod tajnym adresem, jak dowiedziała się brytyjska „The Mail on Sudnay„. Jeden z rodziców dzieci, sam nauczyciel, stwierdził, że atmosfera wokół sprawy przypomina „średniowieczne polowania na czarownice”.
Stowarzyszenie brytyjskich humanistów potępiło szkołę za uleganie presji. Yasmine Mohammed, była muzułmanka i autorka książki Bez zasłony: Jak zachodni liberałowie wzmacniają radykalny islam, stwierdziła, że w kraju jest gorzej niż w Pakistanie czy Iranie, a zachowanie władz nazwała „kapitulacją wobec irracjonalnych prześladowców”. Centroprawicowa, liberalna gazeta CAPX, założona przez think tank Center for Policy Studies, wytyka zamieszanemu w nakręcanie sprawy radnemu lewicy Akefowi Akbarowi, że to jego własna partia wyrosła na krytyce reakcyjnych idei, jak np. cenzury religijnej. Przywołują też słowa Christophera Hitchensa: „Szacunek dla religii stał się dzisiaj frazą oznaczającą strach przed religią”.
Sprawa dotarła do najwyższych kręgów rządowych. Minister spraw wewnętrznych Suella Berverman powiedziała, że „sektor edukacyjny i policja mają obowiązek nadania pierwszeństwa fizycznemu bezpieczeństwu dzieci przez zranionymi uczuciami dorosłych”. Wyjaśniła też, że nauczyciele nie muszą odpowiadać przed „samozwańczymi liderami społeczności”. Jednocześnie w artykule dla „The Times” napisała: „W Wielkiej Brytanii nie mamy praw o bluźnierstwie i nie wolno nam współuczestniczyć w próbach narzucania ich w tym kraju. Nie ma czegoś takiego, jak prawo do niebycia obrażanym”.