Jan Wójcik
Przedstawiciele zarówno rządu jak i opozycji nie starając się ukrywać specjalnie z farmazonami, które głoszą, liczą, że obywatele są najzwyczajniej głupi
„Daje dolary przeciwko orzechom, że gdyby w Polsce był inny wynik wyborów, to byłyby tworzone dzielnice islamskie”, stwierdził w rozmowie TVP Info minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
„90% imigrantów dotarło do Europy przez Grecję, Włochy, nie przez Turcję”, stwierdził w tej samej telewizji poseł Platformy Obywatelskiej Adam Szejnfeld.
I co zrobić z takimi „ojcami narodu”? Rodziców się nie wybiera, ale w tym przypadku jest inaczej.
Ziobro stanowczo przesadza. Nawet jeżeli PiS w przeciwieństwie do Platformy ostro przeciwstawiło się przyjmowaniu uchodźców i mechanizmom relokacji, to jednak do dzielnic islamskich daleko. Samo szukanie miejsc na ośrodki dla uchodźców, jeżeli trzeba byłoby ich przyjmować, to normalny wymóg prawny, bo do czasu uzyskania azylu muszą w takich ośrodkach przebywać.
Natomiast jeżeli Zbigniew Ziobro przesadza, to Adam Szejnfeld najzwyczajniej mówi głupoty, przed wypowiedzeniem których, zawahałby się każdy znający mapę rejonów Morza Egejskiego. Nie należy sądzić, że mówił tak, bo sam nie ma takiej wiedzy, ale o wiele ważniejsze od faktów jest pokazanie, że dyskutujący na antenie z nim poseł PiS Marek Suski nie ma racji.
Wniosek stąd, że dla obydwu partii kwestie uchodźców, imigracji, islamskiego radykalizmu i terroryzmu, to sprawy wtórne. Im trudniej PiS-owi będzie spełnić obietnice wyborcze i im większe napotka problemy w gospodarce, tym częściej będzie grał kartą islamską i zaostrzał dramat, który pojawiłby się, gdyby to oni nie rządzili. Z kolei opozycja będzie uciekała do przekręcania faktów w odmienną stronę i bagatelizowała zagrożenie, żeby podciąć PiS, a samemu uniknąć powiązania z problemami jakich teraz doświadcza Zachodnia Europa.