Mimo epidemii koronawirusa o ochronę międzynarodową w Niemczech ubiega się od 120 do 160 imigrantów dziennie.
Od 2015 roku do Republiki Federalnej Niemiec przybyły prawie dwa miliony imigrantów. Według Agencji ONZ ds. Uchodźców jest to piąty na świecie kraj pod względem liczby ubiegających się o azyl. W statystykach wyżej stoją Turcja, Kolumbia, Pakistan i Uganda.
„Imigracja azylowa jest zbyt wysoka” – ocenił w wywiadzie dla „Neue Osnabrücker Zeitung” Mathias Middelberg, członek Bundestagu, pełniący funkcję rzecznik CDU/CSU ds. polityki wewnętrznej. Polityk ostrzegł, że kryzys ekonomiczny wywołany pandemią sprawia, iż integracja imigrantów z niemieckim społeczeństwem jest trudniejsza.
„Sytuacja na rynku pracy jest już napięta i nadal będzie się wyraźnie pogarszać. Obecnie 700 tysięcy osób pochodzących z krajów, których obywatele najczęściej ubiegają się o azyl, wciąż pozostaje bez pracy. Trzech na czterech Syryjczyków [przybyłych od września 2015 roku] nadal jest uzależnionych do zasiłków” – przyznał partyjny kolega Angeli Merkel.
Polityk jednocześnie postuluje zmianę sytemu azylowego na poziomie całej Wspólnoty. Po pierwsze chce, aby wnioski o azyl były rozpatrywane na granicach zewnętrznych Unii Europejskiej. Ci, którym ochrona międzynarodowa nie przysługuje, mieliby być zawracani do krajów pochodzenia.
Po drugie Middelberg proponuje, żeby ograniczyć „dalszą wędrówkę azylantów” przez Europę. Innymi słowy, jeśli imigrant dotrze do Włoch, Grecji, czy Hiszpanii, powinien tam pozostać i tylko tam móc pobierać świadczenia socjalne. Niemiecki parlamentarzysta w istocie domaga się, by zasada udzielania pomocy przez pierwszy kraj UE, do którego przybył azylant, była respektowana. Problem jednak w tym, że kanclerz Niemiec, otwierając niemiecką granicę we wrześniu 2015 roku, postąpiła wbrew Konwencji Dublińskiej.