Niemiecka Partia Zielonych wezwała do nasilenia walki ze zbrojnym islamistycznym zagrożeniem i morderczą ideologią stojącą za nim, w świetle ostatnich ataków we Francji, Austrii i Niemczech.
Niemiecka prasa donosi o jedenastu punktach, jakie przedstawili lider Zielonych Robert Habeck oraz politycy w poszczególnych landach. „Islamizm jest wciąż jednym z najpoważniejszych zagrożeń dla bezpieczeństwa wewnętrznego wszystkich wolnych społeczeństw”, powiedział Habeck w wywiadzie dla „Süddeutsche Zeitung”.
Zieloni zaskakują?
Jednym z elementów planu jest zwiększenie sił bezpieczeństwa w miejscach, gdzie trzeba prowadzić nadzór nad ekstremistami 24 godziny na dobę. Wzywają także do deportacji tych, którzy są zagrożeniem. Zieloni oczekują też od wywodzącego się z prawicowej CSU ministra spraw wewnętrznych Horsta Seehofera zakazywania działalności organizacji salafickich. Chcą też ścisłego monitorowania finansowania tych grup.
Zieloni chcą też stworzenia rozbudowanej, ogólnokrajowej sieci przeciwdziałania radykalizacji. Sieć miałaby opierać się na prewencyjnej współpracy z meczetami, muzułmańskimi społecznościami i inicjatywami. W obliczu coraz większej grupy terrorystów, którzy mają opuścić więzienia, partia chce, by dokładniej przyglądać się radykalizacji penitencjariuszy.
Inicjatywa partii jest zaskakująca dla tych, którzy kojarzą lewicę głównie z proimigracyjnymi, wielokulturowymi i przyjaznymi wobec islamu postawami. Na Zachodzie często mówi się o islamsko – lewicowym sojuszu. Niemieckich Zielonych nie da się jednak tak łatwo zaklasyfikować. Robert Habeck przez lata uchodził w partii za osobę, która poza promowaniem tolerancyjnego społeczeństwa ostrzega przez zagrożeniem, jakie stanowi islamistyczna radykalizacja.
„To nie są 'nowe’ propozycje Partii Zielonych, by przeciwdziałać islamskiemu ekstremizmowi posługującemu się przemocą” – komentuje dla Euroislam.pl specjalistka od islamskiego ekstremizmu i przewodnicząca organizacji Veto, Rebecca Schönenbach. Dodaje, że „po ataku terrorystycznym na Breitscheidplatz (Jarmark Bożonarodzeniowy w Berlinie – red.) w 2016 roku, partia domagała się już ciągłego monitorowania osób stanowiących zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego”.
Jednak od samych wezwań sytuacja się nie poprawi. „Przy obecnym przeciążeniu policji monitorowanie 600 islamistów stanowiących zagrożenie jest praktycznie niemożliwe”, uważa przewodnicząca Veto.
Przez wiele lat szefem partii był Cem Özdemir, Czerkies z Turcji, który jest zadeklarowanym przeciwnikiem islamu politycznego i islamistów rządzących Turcją. Oskarżał Erdogana o „branie zakładników” kiedy po puczu w 2016 roku Turcja aresztowała obywateli o podwójnym turecko-niemieckim obywatelstwie.
Niemieccy Zieloni jako część problemu
Deklaracje niemieckiej lewicy spotkały się jednak z zarzutem o hipokryzję. „Wzywam Zielonych, żeby przestali blokować sprawę bezpiecznych krajów pochodzenia, by szybciej było można deportować zagrożenia z Północnej Afryki i Kaukazu”, powiedział szef parlamentarnej grupy CSU w Bundestagu Stefan Müller. Müller uważa, że każdy obcokrajowiec popełniający przestępstwo w Niemczech powinien być deportowany.
„Zieloni jak do tej pory ambiwalentnie odnosili się do deportacji”, mówi Schönenbach i przypomina spory wewnątrzpartyjne między liderami, chcącymi deportować przestępców, a większością członków. Podobnie było w przypadku deportacji osób, których wnioski o azyl odrzucono. Jak wyjaśnia sytuację specjalistka od islamskiego ekstremizmu, „chociaż partia często krytykowała plany deportacyjne ministerstwa spraw wewnętrznych, jej liderzy współpracowali na szczeblach landów w celu umożliwienia deportacji”.
CSU idzie dalej w swoich propozycjach i poza tworzeniem paneuropejskiego centrum antyterrorystycznego, chcą karać za wyrażanie sympatii dla terrorystów.
„Propozycje Partii Zielonych, nie będąc nowymi, są raczej politycznym sygnałem wobec CDU, niż zmianą paradygmatów w wewnętrznej polityce bezpieczeństwa” – uważa Rebecca Schönenbach. Przypomina, że w przyszłym roku w Niemczech odbędą się wybory parlamentarne. „Partia Zielonych chce pokazać gotowość w sprawach uznawanych za wysoce priorytetowe dla CDU”.
Holenderscy Zieloni bez problemów z islamizmem
Dyskusje o relacji pomiędzy islamistami a Zielonymi w tym tygodniu pojawiły się także w Holandii. Tamtejsi Zieloni zostali oskarżeni o to, że ich kandydatka na posłankę, Kauthar Bouchallikht, jest związana z Bractwem Muzułmańskim. Problemem jest jej uczestnictwo w Forum Europejskich Organizacji Młodzieży Muzułmańskiej i Studentów FEMYSO.
Holenderska partia potwierdziła fakty, jednak sama argumentuje, że FEMYSO to organizacja współpracująca z instytucjami Unii Europejskiej. W związku z tym nie ma nic wspólnego z islamizmem, a oskarżenia to tylko nagonka skrajnej prawicy w mediach społecznościowych.
Przeciwnego zdania są eksperci od islamizmu i radykalizacji. Profesor Ruud Koopmans przypomina zależność FEMYSO od związanej z islamistami Federacji Islamskich Organizacji w Europie (FIOE). To jedno z licznych ugrupowań zakładanych w Europie przez duchowego lidera Bractwa Muzułmańskiego, szejka Jusufa Al-Karadawiego.
„Bractwo Muzułmańskie dąży do demokratycznego społeczeństwa opartego na zasadach islamu” – twierdzi Jeens Klaver, przewodniczący parlamentarnej grupy Zielonych, który nie widziałby problemu nawet w członkostwie w islamistycznym ugrupowaniu. „Co za dezinformacja!”, odpowiada na Twitterze Koopmans. „Demokracja jak w Turcji pod rządami Erdogana, w Gazie pod rządami Hamasu, w Egipcie pod rządami Morsiego, czy w Katarze?” – pyta, przypominając, że wszyscy wymienieni to Bracia Muzułmanie.
Pojawia się pytanie czy Unia Europejska, deklarując konieczność ucięcia finansowania organizacjom, które „wspierają treści sprzeczne z podstawowymi prawami i wolnościami”, sama jednocześnie nie działa wbrew temu pomysłowi?
źródła: FAZ, Handlesblatt, Süddeutsche Zeitung, GroenLinks, VETO