Na gorącym uczynku: współpraca NGO z przemytnikami imigrantów

Agent włoskiej policji opowiedział o tajnej misji na statku organizacji pozarządowej, podejrzewanej o współpracę z przemytnikami nielegalnych imigrantów do Europy.

Jak opisał to dziennik „Corriere Della Sera”, agent, który infiltrując statek „Vos Hestia” udokumentował współpracę między przemytnikami ludzi a niemiecką organizacją pozarządową Jugend Rettet, przez 40 dni pełnił rolę członka załogi. Udało mu się zebrać dla włoskiej prokuratury materiał dowodowy na potrzeby śledztwa w sprawie udziału tej organizacji w przemycie ludzi.

Decyzja o rozpoczęciu zadania zapadła w maju. Grupa śledczych pod kierunkiem komisarz policji Marii Pia Marinelli już od siedmiu miesięcy pracowała na zlecenie prokuratury w Trapani (Sycylia), badając informacje pochodzące od wolontariuszy organizacji Save the Children. Zebrano liczne poszlaki wskazujące na możliwe kontakty między NGO i organizacjami przestępczym.

Jedną z formacji, na którą zwrócono baczniejszą uwagę, była niemiecka organizacja Jugend Rettet. Zgromadzone poszlaki jednak nie wystarczały, potrzebne były dowody, którymi można posłużyć się na sali sądowej. Dlatego komisarz policji Marinelli zezwoliła na infiltrację załogi statku.

„To było najtrudniejsze zadanie w mojej karierze” – mówi agent ukrywający się pod imieniem Luca. Jako doświadczony agent, certyfikowany nurek i ratownik morski z uprawnieniami do kierowania jednostkami pływającymi, idealnie nadawał się do tego zadania. Wszedł na pokład 19 maja i zakwaterowany został w czteroosobowej kajucie. Filmować i fotografować musiał po kryjomu, jednocześnie odgrywając rolę członka załogi.

Statek wielokrotnie wyprawiał się w pobliże libijskich wód terytorialnych. Luca brał udział w trzech akcjach ratowniczych, pomagając we wciąganiu imigrantów na pokład i w razie potrzeby przenosząc ludzi na inne jednostki. Utrzymywał kontakt z Rzymem za pośrednictwem aplikacji WhatsApp. Regularnie informował o tym, co się dzieje na pokładzie i o pozycji innych statków należących do NGO. Trzy razy potajemnie opuścił statek i spotkał się ze współpracownikami, żeby przekazać im swoje notatki.

Ale to jeszcze nie wystarczało. Luca musiał udowodnić czarno na białym, że zebrane przez niego informacje są prawdziwe. Do przełomu doszło 18 czerwca. O świcie statki „Vos Hestia” i „Iuventa” podpłynęły blisko do siebie. „Po paru minutach przypłynęła łódź z przemytnikami. Z odległości kilku metrów przemytnicy rozmawiali z wolontariuszami na pokładzie „Iuventy”. Potem pojawiła się kolejna łódź eskortująca ponton pełen migrantów.

CYTAT

To był właśnie ten decydujący moment. Luca filmował, robił zdjęcia i dokumentował wszystko minuta po minucie. Trzy godziny później pojawił się kolejny transport migrantów, którzy przekazani zostają na statek. Luca sfilmował moment, w którym członkowie Jugend Rettet zwracają przemytnikom pustą, czyli opróżnioną już z migrantów łódź. Agent melduje swoim przełożonym: „Teraz mam już wszystko!”.
Zadanie zostało wykonane, ale Luca musiał pozostać na statku do końca okresu określonego w kontrakcie, żeby nie budzić podejrzeń. Pod koniec czerwca opuścił statek.

Agent powiedział, że zadanie zostawiło w nim emocjonalne ślady. Wyciągał przecież ludzi z morza, a raz nie udało mu się, mimo usilnych prób, reanimować matki piętnastomiesięcznej dziewczynki, która przeżyła. Luce udało się odnaleźć jej ojca na stałym lądzie we Włoszech i ułatwić mu przedostanie się na Sycylię. Jednak to, że doświadczenia te odcisnęły na nim piętno jako człowieku, w niczym nie zmienia faktu, że wydarzenia na morzu były po prostu przestępstwem.

„Die Welt”, opisał dalszy ciąg tej historii. Prokuratura w Trapani zarzuca obecnie organizacji Jugend Rettet współpracę z przemytnikami i czynne wspieranie nielegalnej imigracji, a włoska straż przybrzeżna zatrzymała statek „Iuventa” i eskortowała na Lampedusę do czasu wyjaśnienia sprawy. „Dowody są przytłaczające – powiedział prokurator Ambrogio Cartosio. – Potrafimy teraz wykazać czarno na białym, że dochodziło do bezpośrednich kontaktów między przemytnikami transportującymi nielegalnych imigrantów do „Iuventy”, a członkami jej załogi”.

Okazuje się więc, że ”Iuventa” tylko w kilku przypadkach rzeczywiście ratowała ludzi w niebezpieczeństwie na morzu. W większości przypadków nie było żadnego zagrożenia życia: „Imigranci byli eskortowani przez przemytników i niedaleko wybrzeża Libii przekazywani załodze „Iuventy”, twierdzi prokurator.

Według doniesień innych mediów, włoscy śledczy prezentują nagrania i zdjęcia, na których widać, że „Iuventa” nie zatapia pustych łodzi przemytników, tylko odholowuje je w kierunku wybrzeża Libii. Okazało się, że jedna z takich odholowanych łodzi już kilka dni później została użyta do nowego transportu imigrantów.

Jedno z nagrań wyraźnie pokazuje też, jak jeden z przemytników, za wiedzą załogi „Iuventy”, wyjmuje silnik z łodzi z migrantami, żeby móc użyć go ponownie, a następnie macha załodze ręką na pożegnanie.
Według śledczych jedna z członkiń załogi „Iuventy” mówi w podsłuchanej i nagranej rozmowie, że zdjęcia przemytników nie zostaną nigdy przekazane włoskim władzom, żeby nie doszło do ich aresztowania.

 

Rol na podst.

www.roma.corriere.it
www.welt.de

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign