Antysemickie hasła pojawiły się ponownie na propalestyńskiej demonstracji w Berlinie. Policja rozwiązała zgromadzenie ze względu na nienawistny charakter wznoszonych okrzyków. Siedmiu demonstrantów zostało aresztowanych.
Marsz aktywistów na rzecz Palestyny został zaplanowany na 30 września na godzinę 13.00. Warunkiem postawionym organizatorom było powstrzymanie się od antyizraelskich okrzyków. Zgromadzeni zignorowali ten zakaz, otwarcie domagając się likwidacji Izraela jako państwa. Z tego powodu policja rozwiązała demonstrację tuż przed godziną 15:00. Wydarzenie ochraniało 140 policjantów.
Około 40 osób demonstrowało na Hermannplatz w berlińskiej dzielnicy Neukölln; siedem z nich zostało tymczasowo aresztowanych w celu ustalenia tożsamości „Skandowali hasła, które są zabronione w Niemczech” – powiedział rzecznik policji. Po ustaleniu ich danych osobowych, wszyscy zostali zwolnieni. Władze zakazały już wcześniej kilku palestyńskich demonstracji przeciwko polityce Izraela z powodu wysokiego ryzyka przemocy i antysemickich incydentów. Sądy podtrzymały te decyzje.
Powyższe wydarzenie uznać można z kolejną odsłonę muzułmańskiego antysemityzmu, który w ostatnim czasie stał się w Niemczech przedmiotem debaty publicznej, wykraczającej poza wąskie grono specjalistów. Do niedawna mówienie o islamskim lub muzułmańskim antysemityzmie było w Niemczech tematem tabu.
Jak pisał w 2018 roku prof. Bassam Tibi, politolog pochodzenia syryjskiego, [w Niemczech] partia Die Linke (Lewica) solidaryzując się z islamistami, jako rzekomymi ofiarami Żydów, próbuje zmyć z Niemiec winę za wymordowanie sześciu milionów tychże Żydów. Nowy antysemityzm, zarówno Lewicy, jak islamistów, stroi się w szaty antysyjonizmu i chce „dołożyć Izraelowi”. „Wczorajsze ofiary, czyli Żydów, zamienia się dziś w katów” – konstatuje uczony. Media niemieckie wolały w przypadku ataków na Żydów nie podawać tożsamości sprawców.
Krytyka Izraela w lewicowych kręgach utrzymuje się do dzisiaj, choć ostanie skandale medialne skompromitowały część krytyków. Podający się za Żyda Fabian Wolff, znany był ze swojego propalestyńskiego stanowiska. W lipcu tego roku przyznał się otwarcie do tego, że historia o jego żydowskim pochodzeniu jest nieprawdziwa. Publicysta usprawiedliwia się tym, że w błąd wprowadziła go własna matka. Jednak w kręgach dziennikarskich w Berlinie od września 2021 roku było wiadomo, że biografia Wolffa jest nieprawdziwa.