Stowarzyszenie zrzeszające muzułmańskich policjantów w Wielkiej Brytanii domaga się, żeby termin „islamistyczny terroryzm” nie był już więcej używany w oficjalnych dokumentach.
Muzułmańscy działacze argumentują, że język używany do opisu przestępstw terrorystycznych podsyca stereotypy, przyczynia się do tworzenia negatywnego wizerunku muzułmanów, a także jest dyskryminujący oraz islamofobiczny.
Policyjni urzędnicy rozważają rezygnację z określeń „terroryzm islamistyczny” czy „dżihadyzm”, gdyż terminy te „nie pomagają w budowaniu relacji między społecznościami”. Alternatywą dla „terroryzmu islamistycznego” ma być „terroryzm wyznaniowy”, „terroryzm nadużywający motywacji religijnej”, zaś terrorystów islamskich należałoby określać mianem „zwolenników ideologii Osamy bin Ladena”. Kwestię zmiany podjął szef policji ds. walki z terroryzmem, komisarz Neil Basu. Jednocześnie funkcjonariusz zastrzega, że zmiana ta jest póki co jedynie rozważaną propozycją.
Zamachy w Londynie w 2005 r., jak również te z 2017 r. na Westminster, London Bridge oraz na uczestników koncertu w Manchesterze, zostały zaklasyfikowane oficjalnie jako akty „islamstycznego terroryzmu”.
Zrzeszające 3 tysiące policjantów Narodowe Stowarzyszenie Policjantów Muzułmańskich (National Association of Muslim Police) opowiedziało się za zmianą nomenklatury „poprzez odejście od używania terminów, które mają bezpośredni związek z islamem i dżihadem”. Jak twierdzą, „nie pomagają one w stosunkach między społecznościami oraz nie budują zaufania społecznego”.
Członkowie policyjnej organizacji muzułmańskiej proponują używać arabskiego określenia „irhabi”, które oznacza tyle, co ekstremista. Jednocześnie twierdzą, że słowo „dżihad” jest zbyt skomplikowane, gdyż oznacza walkę o wiarę, jak również używane jest do określania aktów samoobrony w kontekście walki fizycznej.
Do propozycji sceptycznie odnosi się David Toube z Fundacji Quilliam – ośrodka analitycznego, zajmującego się przeciwdziałaniem ekstremizmowi. W rozmowie z „The Times” powiedział, że „ludzie nie lubią czuć, że mówi im się jedynie część prawdy”. „Istnieje poważny problem z terroryzmem islamstycznym. Użycie jakiegokolwiek terminu, który przesłania ten fakt, grozi zniszczeniem zaufania publicznego do policji” – dodał Toube.
Komentarz:
Zadziwiające, że w ojczyźnie Orwella, język debaty publicznej ma być podporządkowany nie prawdzie, rozumianej jako nakaz znalezienia pojęcia oddającego możliwie najlepiej istotę sprawy, lecz celom politycznej poprawności. Zaproponowane terminy albo stanowią zbędne zapożyczenie – terminem irhab określa się nie tylko terrorystów, albo proponują zastosowanie terminu zbyt szerokiego – terroryzm wyznaniowy, sugeruje, że jego źródłem jest religia jako taka, albo w końcu wbrew faktom zakładają, że terrorystów nie motywuje islam. W tym kontekście warto przypomnieć stanowisko zastępcy szejka uniwersytetu Al-Azhar, Abbasa Shumana, który przyznał, że Państwo Islamskie to organizacja terrorystyczna, a mimo tego powstrzymał się od uznania bojówkarzy za heretyków. W 2016 roku na potrzeby telewizji BBC sporządzono sondaż, z którego można było się dowiedzieć, że jedynie 34% brytyjskich muzułmanów zawiadomiłoby policję, gdyby ich bliski miał kontakt z dżihadystami. Znakomita większość postąpiłaby inaczej. Wobec tego działaczom stowarzyszenia muzułmańskich policjantów proponuję, żeby zamiast zmieniać słownik zainicjowali kampanię, w ramach której będą namawiać swoich współwyznawców do współpracy z brytyjskim państwem w zwalczaniu islamskiego terroryzmu.
Piotr Ślusarczyk
Źródła: euroislam.pl, www.dailymail.co.uk