Sławosz Grześkowiak
Historia kołem się toczy… Czy potrafimy sobie wyobrazić, że to nieśmiertelne koło potoczyło się w XXI wiek wprost z XI i XIII wieku?
Wszyscy słyszymy o tragediach, jakie dzieją się w Syrii, Iraku oraz na wielu obrzeżach świata muzułmańskiego. To, co do nas dociera, to zapewne część tego, co naprawdę się tam dzieje. Wiele zależy od przekazu mediów. Od niedawna skupiły się one na oblężonym syryjskim Aleppo. Słyszymy o dramacie niemowląt wyciąganych z inkubatorów z powodu nalotów na szpitale, o dzieciach znajdujących się pod ostrzałem, kobietach, starcach i o ewakuacji miasta. O śmierci czyhającej w tym miejscu świata na wszystkich razem i każdego z osobna.
Niejeden z nas chciałby pomóc, ale nie wie jak. Wśród tych, którzy pragną zrobić cokolwiek, znalazła się osoba, na pewno o szlachetnym charakterze, której zdaje się, że ma szanse na skruszenie serc walczących stron. Anna Alboth, Polka mieszkająca w Berlinie rzuciła na twitterze inicjatywę społecznego marszu pokoju do Aleppo pod hasłem „Cywile dla cywilów” i wnet znalazła sobie wielu podobnie myślących. Tłum, (na razie 2200) pięknoduchów, zaopatrzonych w białe flagi oraz żarliwą wiarę w sprawczą siłę własnych przekonań 26 grudnia ma pieszo wyruszyć na Bliski Wschód i pokonać dystans 3 tys. kilometrów.
Chciałbym, żeby taka inicjatywa pozwoliła uratować syryjskich cywili, by konflikt wojenny został zażegnany i szczerze życzę inicjatorom wszystkiego najlepszego, ale… czy pod wpływem rozentuzjazmowanego tłumu wrażliwców z białymi flagami cokolwiek się zmieni? Anna Alboth przyznaje, że nie zna się na polityce – znać się jednak powinna choć trochę na historii czy chociaż umieć rozumować z zimną krwią, bądź kierować się zdrowym rozsądkiem.
Przypominają się w tym kontekście dwa zdarzenia z okresu wypraw krzyżowych. Pierwsze miało miejsce w 1096 roku tuż przed pierwszą krucjatą. Francuski kaznodzieja Piotr z Amiens (inaczej Piotr Pustelnik), znany z niespotykanej sprawiedliwości i bezinteresowności, krążył od parafii do parafii wzywając ludzi do wyparcia muzułmanów z Jerozolimy. Prosty lud zawierzył świętemu, (jak mówiono o kapłanie) i ruszył przed siebie, przeważnie pieszo, w kierunku Konstantynopola, by stamtąd przez Bosfor przedostać się do Azji i dalej do Ziemi Świętej. Masy zwykłych ludzi, w tym kobiety i dzieci, porzuciły wszystko, żeby przejść około 2500 kilometrów i ruszyć na ratunek Ziemi Świętej. Ta tak zwana Wyprawa Ludowa zakończyła się sromotną klęską. U wrót miasta Civetotu Turcy dokonali rzezi prostodusznych chrześcijan.