Szef polskiego MSZ Radosław Sikorski ostatnio najwyraźniej się pogubił. Wizja objęcia funkcji Sekretarza Generalnego NATO doprowadziła człowieka, którego dawne wypowiedzi można było słuchać z przyjemnością do wypowiadania słów które można uznać za coraz bardziej kuriozalne (jak choćby coraz wyraźniejsza uległość wobec Rosji). Ostatni „sojusz” dyplomatyczny z Turcją przeciwko premierowi Danii jest kolejną odsłoną tych zupełnie nieprzemyślanych ruchów. Okazało się bowiem, że Polska „dołączyła” w swoim sprzeciwie do państwa, które jako „naczelną” zaletę kandydata z Kanady uznaje jego sprzeciw wobec… uznaniu zagłady Ormian za ludobójstwo…
Wysoki rangą członek partii AKP stwierdził, iż osoba która głośno wyraża swój brak szacunku wobec islamu i jego wartości nie może zostać szefem NATO.
Suat Kiniklioglu, w-ce przewodniczący rządzącej w Turcji Partii Sprawiedliwości i Rozwoju, zajmujący się sprawami polityki zagranicznej stwierdził w udzielonym wywiadzie, że wybór Andreasa Rasmussena jako nowego sekretarza generalnego NATO doprowadziłby do wielu komplikacji w związku z odbiorem jego osoby w świecie islamu. „duński premier jest postacią problematyczną dla Turcji. Po pierwsze powiedział przed kamerami w czasie spotkania UE w 2003 roku, że Turcja nigdy nie zostanie pełnoprawnym członkiem UE, potem zaś przejawiał niewzruszoną i nieakceptowalną postawę podczas kryzysu związanego z publikacją karykatur Mahometa. Wreszcie ostatnio nie zapobiegł nadawaniu z Danii telewizji Roj TV. Sposób w jaki świat islamu postrzega Rasmussena ma wielką wagę. To jest nieakceptowalne, że osoba która głośno wyrażała swój brak szacunku dla wartości naszej wiary mogłaby kierować sojuszem, szczególnie w czasie, kiedy Barack Obama chce skupić sie na problemach konfliktu w Afganistanie i na Pakistanie”.