O kolizji fregaty greckiej i tureckiej na Morzu Śródziemnym w strefie greckiego szelfu kontynentalnego, do którego prawo uzurpuje sobie Turcja, poinformował grecki portal armyvoice.gr. To informacje niepotwierdzone, ale faktem jest, że nasila się konflikt związany ze złożami gazu w regionie.
Zdaniem Grecji i Cypru Turcja od miesięcy narusza ich wody terytorialne, prowadząc tam poszukiwania złóż gazu. W tym tygodniu turecki rząd zapowiedział przydzielanie koncesji firmom na terenach spornych.
Turcja zgłasza prawo do tych terytoriów po podpisaniu umowy, rozdzielającej wyłączne strefy ekonomiczne, z toczącym wojnę domową w Libii Rządem Jedności Narodowej w Trypolisie. Zdaniem Grecji, Unii Europejskiej i innych państw regionu, ta umowa narusza prawa Grecji i Cypru, obejmując terytorium wokół Krety i negując w ogóle istnienie Cypru. Tydzień temu Grecja podpisała podobną umowę delimitacyjną z Egiptem, która nakłada się terytorialnie na pakt turecko – libijski.
Powodem całego zamieszania są odkryte w Basenie Lewantyńskim (wschodnia część Morza Śródziemnego), ogromne zasoby gazu. Przede wszystkim w częściach należących do Izraela, Egiptu i Cypru. Wokół tych odkryć zawiązało się forum państw zmierzające do eksploatacji i transportu gazu do Europy. Do wymienionych dołączyły Grecja, Jordania, Autonomia Palestyńska i Włochy. Biznesowo zaangażowane są tam koncerny – amerykański Noble Energy, włoski ENI i francuski Total. Turcja nie została uwzględniona w tych porozumieniach.
Ta konfiguracja determinuje wsparcie dla poszczególnych stron konfliktu, jakie stają się przewidzieć analitycy. Oficjalnie Grecję i Cypr wspierają Izrael, Egipt, Francja, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Arabia Saudyjska, a także Syria, z którą Grecja ostatnio wznowiła relacje dyplomatyczne. Włochy, z racji zaangażowania po tej samej stronie konfliktu co Turcja w Libii, mogą być mniej aktywne, ale raczej pozostaną neutralne, niż będą zbliżać się w kierunku Turcji.
Nieznane jest stanowisko USA, które z jednej strony potwierdzają prawa Grecji i Cypru do eksploracji swojego szelfu, ale nieprzewidywalność prezydenta Trumpa demonstrowana w sytuacjach wcześniejszych nie pozwala tu na pewność. Z drugiej strony amerykański Kongres sprzeciwia się łagodnemu podejściu administracji Trumpa wobec Turcji i zablokował właśnie na dwa lata sprzedaż broni dla Ankary, w odpowiedzi na zakup przez ten kraj rosyjskich systemów antyrakietowych S-400. Było to tak dużym zaskoczeniem, że źródło w Kongresie, cytowane przez portal „Defense News”, określiło to mianem „an oh, shit moment!'”.
Nie są to jedynie deklaracje. Francja ogłosiła, że zwiększa aktywność marynarki wojennej w tej części Morza Śródziemnego i w ramach realizacji umowy z Cyprem zaczyna przemieszczać tam swoje myśliwce Rafale. Izrael w tym tygodniu dokonał nad tą częścią morza testów rakiet Arrow 2, przechwytujących statki powietrzne.
Jednocześnie na terytorium Libii, gdzie toczy się konflikt zastępczy między Turcją a krajami Zatoki Perskiej, trwają przygotowania do walk o Syrtę, co stawia w gotowości do kontrataku egipskie siły zbrojne. W retoryce Francja i Egipt uważają Turcję za agresora w Północnym Iraku i Syrii. Dzisiaj (13.08) solidarność z Irakiem w obliczu tureckiej agresji wyraziły Arabia Saudyjska, Kuwejt, Jordania i Egipt.
W reakcji na francuskie deklaracje prezydent Turcji Erdogan oświadczył, że o sprawie zamierza rozmawiać z kanclerz Niemiec Angelą Merkel i przewodniczącym Rady Europejskiej Charlsem Michelem. W piątek zbiera się w trybie pilnym w tej sprawie rada ministrów spraw zagranicznych UE. Niemcy mogą być akceptowalnym mediatorem między Grecją a Turcją; pytanie, czy będą na tyle silne, żeby doprowadzić do kompromisów.
Do całego napięcia w sprawach zagranicznych dochodzą wewnętrzne problemy Turcji związane z pogorszającą się sytuacją gospodarczą. W tym tygodniu turecka lira spadła do poziomu 7,3 za dolara amerykańskiego, a Goldman Sachs przewiduje, że może osiągnąć poziom 8 lir za dolara. Może to sprawić, że w polityce zagranicznej Turcja zacznie grać coraz ostrzej, gdy rząd będzie starał się sztucznie wytworzyć społeczną mobilizację po swojej stronie. Jest to także element nacisku na Unię Europejską, która obawia się, że zachwianie stabilnością Turcji spowoduje kryzys imigracyjny w UE.
Konfliktom wewnątrz NATO z zadowoleniem przygląda się Rosja. „Russia Today” opublikowała w lipcu artykuł Scotta Rittera, byłego członka wywiadu US Marines, pod tytułem „Turcja będzie końcem NATO”. Twierdzi on, że Turcja to najsłabsze ogniwo w NATO, poszukującym dla siebie nowej roli po upadku muru berlińskiego.
Jan Wójcik
Obserwuj autora na Twitter @jankwojcik