Widzowie Netflixa będą musieli zadowolić się jednym sezonem popularnego serialu „Mesjasz”. Islamiści złożyli petycję z żądaniem usunięcia serialu. Podpisało ją niecałe 6000 osób, ale platforma zerwała w marcu umowę z producentem filmu.
Wkrótce po utworzeniu petycji, w grudniu 2019 (na podstawie trailera, przed rozpoczęciem emisji w styczniu 2020), Netflix odpowiedział, że „Mesjasz to dzieło fikcyjne. Nie przedstawia konkretnej osoby, postaci czy religii”. Dodano, że przy produkcjach podane są informacje, dzięki którym widz może zdecydować, czy film jest dlań odpowiedni.
Reżyser Michael Petroni powiedział natomiast: „Tak, ten film jest prowokacyjny. Ale prowokacyjny to nie znaczy obraźliwy”.
Islamiści w ofensywie
Do ataków na serial dołączyły się jednak różne media islamistyczne, m.in. kanał The Mad Mamluks (TMM) na YouTube, czy salafistyczny portal Al Maghrib (AMI). Ogólnie, argumentacja krytyków jest nieprzejrzysta – chodzi głównie o to, że jako „dobry” z definicji Mesjasz pokazana jest postać kojarząca się z pochodzącym z islamu „złym” – Al-Masihem ad-Dajjalemem (Al-Masih to po arabsku Mesjasz), swego rodzaju islamskim Antychrystem, co, jak napisała autorka petycji, muzułmanka z Kalifornii, „może zwodzić ludzi na manowce i odmieniać serca”.
Prowadzący TMM Imran Muneer powiedział, że „Mesjasz” może być chrześcijańskim spiskiem, który ma zachęcić chrześcijan do ewangelizacji muzułmanów na Bliskim Wschodzie. Z kolei Yasmin Mogahed z AMI napisała, że to „typowy program polityczny” i że serial pokazuje, iż „brutalni Izraelczycy mogą odkupić swoje grzechy, a muzułmanów przedstawia się jako zamachowców – samobójców”. Jej sprzeciw wzbudziło to, że jeden z zamachowców w filmie został rzekomo zradykalizowany przez werset z Koranu, a nic się nie mówi o krzywdach i niesprawiedliwości, jakie dotykają muzułmanów.
Jednocześnie Królewska Komisja Filmowa Jordanii oznajmiła, że zakazuje projekcji filmu w tym kraju i nie pozwoli już na kręcenie go w jordańskich plenerach, ponieważ „narusza świętość religii”.