Ale spróbuj to powiedzieć, a usłyszysz miażdżące okrzyki o islamofobii. Z tego powodu przez lata i dekady nikt nie chciał nawet wspomnieć o tym przerażającym wymiarze arabsko-muzułmańskiej nienawiści do Izraela, a co więcej, postępowcy całym sercem poparli sprawę jednego z najgorszych (i najlepiej udokumentowanych) promotorów tego arabsko-muzułmańskiego neonazizmu, Palestyńczyków.
W latach 90. ubiegłego wieku ostrzegałem przed możliwą falą antysemityzmu po 2000 roku. (Myślałem, że nadejdzie ze strony chrześcijańskiej prawicy, a nie ze strony postępowej lewicy). Byłem długo ignorowany, a potem wyśmiewany, kiedy ujawniło się to z całą mocą w 2002 roku.
Docierałem do moich wniosków przez długi czas, ale przez ostatnie 20 lat ostrzegałem przed katastrofalnym, autodestrukcyjnym zachowaniem zachodnich elit, zwłaszcza profesorów PoMo-PoCo (Post Modernizm, Post-Contemporary) z ich dogmatycznymi, postkolonialnymi narracjami, oraz zabójczych dziennikarzy, którzy przekazują palestyńską propagandę wojenną jako wiadomości i starannie milczą o nazistowskiej, ludobójczej ideologii palestyńskich władców.
To, co widziałem w XXI wieku, to przepowiedziane przez Huntingtona w 1995 r. „zderzenie cywilizacji”, tak dobitnie potwierdzone zarówno atakami na Izrael, jak i na USA w latach 2000/2001. To zderzenie cywilizacji zostało zinternalizowane w wojnie między lewicą a prawicą na Zachodzie, w której zło prawicy w oczach lewicy usprawiedliwia jej sojusz ze zwolennikami kalifatu; sojusz, który przekonał również plemienną prawicę, że lewica ich zdradziła.
W tym miejscu muszę stanąć po stronie „nędzników”. Mają rację, że ich rzekomi liderzy i specjaliści od informacji sprzedawali im wszystko w pakiecie. I bez względu na to, jak surowo oceniali postępowy pakiet, ci konserwatywni Amerykanie, podejrzliwi wobec kawiarnianych liberałów, nieufni wobec mediów, członkowie klas produkcyjnych, są o wiele bliżsi głównym wartościom podzielanym przez „przebudzonych” niż sojusz postępowców ze zwolennikami kalifatu i rewolucjoniści w rodzaju Black Lives Matter.
Z każdym dniem coraz bardziej wydaje się, że Zachód nie może zapanować nad katastrofalnymi ustępstwami, jakie w ciągu ostatnich dwóch dekad poczynili jego „przebudzeni” millenialsi… w imię postępowych wartości.
– przede wszystkim „fake news” o Izraelu, przekazywane zgodnie, długotrwale i na masową skalę; a teraz, w czasach pandemii, gdy potrzebujemy rzetelnej profesjonalnej elity informacyjnej, utknęliśmy w straszliwym kryzysie (upolitycznieniu) całej profesji informacyjnej.
– narzucenie politycznie poprawnego dogmatu krytycznej teorii, od którego odstępstwo pociąga za sobą utratę pracy, reputacji, eliminacji z forów, mrożący chłód w dyskusji i pojawienie się całego pokolenia badaczy z mizernymi kwalifikacjami i gotowością do myślenia w ramach paradygmatu „przebudzonych”. Dzisiejszy kampus nie jest już tak elektryzującym miejscem otwartych sporów jak był, gdy tam dotarliśmy.
– plemienność polityki, powodująca, że jedna strona postrzega drugą jako żałośnie plemienną, podczas gdy druga postrzegana jest jako żałośnie uniwersalistyczna i zdradziecka. To ponownie wzmacnia przekazywanie fałszywych wiadomości, zniekształcanych, aby popchnąć „naszą” sprawę.
Oszałamiające zwycięstwo Trumpa nasiliło wrzaskliwość do poziomu ogłuszającej kakofonii, a śmierć Floyda sprawiła, że paradygmat „przebudzenia” dominuje jak katechizm. Teraz z dalekiego Izraela patrzyłem jak na zwolnionym filmie na wybory w 2020 roku, w pełni świadomy ich znaczenia dla globalnej społeczności. Obserwuję w Internecie jak bliscy, bardzo inteligentni ludzie angażują się w wojnę przeciw współobywatelom.
Na obecnym etapie to wszystko wciągało, ewoluowało i rozpowszechniło się tak bardzo, że trudno powiedzieć, gdzie jest droga do rozsądku. Kiedy studiowałem apokaliptyczne ruchy w czasach średniowiecza, natknąłem się na określenie saniores mentis – na ludzi zachowujących w szaleństwie zdrowe zmysły i opierających się apokaliptycznemu obłędowi swoich czasów. W tamtym czasie utożsamiałem się z demotycznymi millenialistami, a nie z rozsądnymi głosami w Kościele, ale teraz mam poczucie, jak ważne są wszystkie zdrowe umysły, które mogą nas prowadzić, ale w ostatnich amerykańskich wyborach nie było nikogo takiego w zasięgu wzroku.
I w zasadzie nie udało mi się moich wniosków skutecznie przekazać. Czuję się jak Kasandra.
Przyjaciel pisze, że “to nie jest wyłącznie ‘ich wina’ [to znaczy ‘postępowców’, którzy pomagają naszej cywilizacji popełnić samobójstwo], nadal nie zdołaliśmy tego we właściwy sposób przedstawić”. Z pewnością mnie się to nie udało i moja kolejna książka, pod wstępnym tytułem The West Confounded: Witless Antisemitism in the New Millennium, („Zachód zagubiony: Bezmyślny antysemityzm w nowym tysiącleciu”) będzie dowodem, że od dziesięciu lat próbuje to powiedzieć i ponoszę porażkę.
Jestem wdzięczny za to, co w życiu dostałem, za ludzi, których spotkałem, za tych, z którymi pracowałem, których kochałem, dzieci, żonę, moich rodziców, rodzinę, przyjaciół i kolegów, za to, że miałem tak wiele możliwości, tych, z których skorzystałem i tych, które odrzuciłem. Mam tylko żal, że nie zdołałem przekazać mojego zrozumienia innym, w czasach, w których tak ważna jest jasność widzenia tego, co się wokół nas dzieje.
Tłumaczenie: Andrzej Koraszewski
Źródło: listyznaszegosadu
Tytuł: red. Euroislamu
Tytuł oryginalny: 50-yearAnniversary of the Class of ’71 Statement