„Mamo, mój iPod tu nie działa” – takie smsy wysyłają do domu francuscy dżihadyści z Syrii. Dalekie jest to od wizerunku brodatych twardzieli z bronią, gotowych na poświęcenie życia na drodze Allaha.
Wielu z nich twierdzi, że zostali w cały ten dżihad wmanewrowani i chcą, żeby krewni oraz prawnicy pomogli im wrócić do domu. Są już tym wszystkim zmęczeni i rozczarowani. „Jestem zmęczony. Każą mi zmywać”. „Nie robiłem nic, poza dostarczaniem ubrań i żywności”. Na domiar złego zaczyna się zima.
Podobny ton pobrzmiewa w smsach do dziewczyny skazanego już w Wielkiej Brytanii Mohommoda Nawaza: “Zakazano mi posiadania telefonu podczas szkolenia… więc nie mam go przy sobie i nie mogę go naładować, by ktoś na mnie nie doniósł”.
Te opowieści przypominają także wersję wydarzeń przedstawioną przez hinduskiego dżihadysty, który wrócił zmęczony czyszczeniem toalet. Majeed podczas przesłuchania skarżył się, że nie było tam ani świętej wojny, ani nie podążano za zasadami Koranu.
Co sobie jednak wyobrażali jadąc do Syrii? Co ich głównie motywowało? Na razie atmosfera we Francji nie sprzyja powrotom „rozczarowanej” młodzieży. Chociaż prawnicy zbierają maile i wiadomości tekstowe mające wskazywać na to, że zostali oszukani i nie brali udziału w walkach, to w kraju jednak obawiają się ich powrotów. Kto zaręczy, że nawet jeżeli tak było, to czy wśród powracających nie będzie terrorystów, chcących dokonać zamachów na miejscu?
Wyjazd z Syrii i tak nie będzie łatwy. Rekrutom z Europy, którym zachciałoby się wracać, grozi w Syrii pobicie a nawet egzekucja. Tymczasem Francja skazała już jednego z pierwszych dżihadystów na 7 lat więzienia, choć twierdził, iż w Syrii spędził zaledwie 12 dni.
Wątpliwości dręczą wielu. W Holandii pewna matka twierdzi, że udało jej się wyrwać córkę ze szponów dżihadystów w mieście Rakka, stolicy Państwa Islamskiego. Prokuratura natomiast obawia się, że matka nawet w Syrii nie była, a córka, która tam wyjechała, żeby zostać żoną dżihadysty, została bez problemów dostarczona do Turcji.
Dania zdecydowała się z definicji nie karać powracających z Państwa Islamskiego, a w zamian za to zaoferować im pomoc terapeutów poprzedzoną sprawdzeniem, czy popełnili jakieś przestępstwo. Przedstawiciele służb niestety nie są zgodni, co jest w tej sprawie przestępstwem. Korzysta z tego 25-latek Mehdi, który opowiada o swoim dżihadzie: pojechał walczyć z dyktatorem Assadem i wrócił, kiedy sprawy przybrały inny obrót i rozpoczęły się wewnętrzne walki pomiędzy sunnickim ugrupowaniami. Jednak są tacy, jak pochodzący z Danii Abu Khattab, którzy odrzucają ofertę i twierdzą, że „dżihad jest najwyższą nagrodą, wasza krew będzie pachnieć słodko”.
Wielka Brytania chciałaby tych „oszukanych” dżihadystów wykorzystać jako przykład. Specjaliści liczą, że opowieści rozczarowanych syryjską eskapadą odwiodą następne grupy młodzieży od podobnych decyzji.
Szef Foregin Office, William Hague, powiedział nawet, że „będą potrzebowali pomocy, ponieważ przeszli przez traumatyczne doświadczenia”. Oczywiście, jeżeli zostanie udowodnione że mają dobre zamiary i nie będą chcieli dokonać zamachów w ojczyźnie. Do tej pory w Wielkiej Brytanii aresztowano w związku z Państwem Islamskim 200 osób.
Tutaj, podobnie jak w całej Europie, rodziny bronią synów. Ojciec trzech dżihadystów, z których dwóch już zginęło w Syrii, twierdzi w BBC, że cała ta mowa o radykalizacji to błąd. Jego synowie udali się na walkę z powodu „dobroci, humanitaryzmu i sumienia”, żeby walczyć z Asadem.
Czy smsy narzekające na zepsutego iPoda to wystarczający dowód „pomyłki”? Radio Free Europe zebrało pytania, jakie przez internet zadają potencjalni rekruci walczącym w ISIS dżihadystom: „Czy jest tam Wi-Fi?”; „Czy można tam dostać szkła kontaktowe i czy są drogie?”; „Czy trzeba gotować dla siebie i sprzątać codziennie?”.
JW. Na podst. The Independent, The Telegraph, Newsweek, DailyMail, Russia Today
obserwuj autora na Twitterze @jasziek